Rozdział XXVIII

74 9 46
                                    

Wróciłam do instytutu wciąż jeszcze drżąc. W budynku panował chaos. W jednej chwili ktoś zwrócił moją uwagę.

-Aron?-wyszeptałam, a on spojrzał na mnie i w jednej chwili trzymaliśmy się w uścisku. Spojrzałam w jego czerwone oczy i odgarnęłam niesforne włosy z jego czoła. Jako wampir był jeszcze bardziej atrakcyjny. -Tak bardzo się bałam, że Cię straciłam- odparłam z przejęciem. Patrzył na mnie i wreszcie uśmiechnął się.

-Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Wiesz co czułem, gdy zostałem sam na sam z tymi potworami? Strach. Nigdy tak się nie bałem, ale czułem także ulgę, bo dwie moje przyjaciółki były bezpieczne- powiedział, a ja cofnęłam się czując narastające poczucie winy.

-Aron chciałam Cię ratować, chciałam, ale mi nie pozwolono, uznali, że zginąłeś, nikt nie chciał mi pomóc. Potem zobaczyłam Cię na nagraniu i...

-I co? Jak, jak to zrobiłaś? Jak mnie uzdrowiłaś?-zapytał, a ja westchnęłam

-To nie ja, tylko Chris- powiedziałam.

-Lena, Chris nie żyje!!!-warknął.

- Wręcz przeciwnie- odparłam i podeszłam do niego z prędkością wampira.- Spójrz na mnie, nie widzisz kim znów jestem? Chris wrócił, znowu jest wśród nas- odparłam, a Aron dotknął dłonią mojego policzka

-Wiesz co, mało jest spraw, które jeszcze rozumiem-odparł jakby mocno zagubiony.

-Hej Aron, tu jesteś- odparł Diego podchodząc do niego radośnie. Nagle dostrzegł mnie i jego uśmiech przygasł.-Lena, ja...naprawdę nie wiem co chce zrobić moja babka, przysięgam ci, nie mam z tym nic wspólnego-odparł, a Aron spojrzał na mnie pytająco.

- O co chodzi?

-Do instytutu przybyła inkwizytor, dowiedziała się o Nosferatu i ich atakach- kiedy o tym wspomniałam Aron spuścił wzrok.

-Sam zabijałem, pamiętam to...-W jego głosie usłyszałam ból. Podeszłam do niego tak blisko jak zrobił to Diego.

Chciałam go przytulić, ale czułam, że tego by sobie nie życzył. Diego patrzył na niego ze współczuciem i położył dłoń na jego ramieniu. Wyglądało to tak, jakby byli ze sobą mocno zżyci, a przecież prawie się nie znali. Czułam, że najlepiej będzie dać mu czas. Czas był mu potrzebny, by o wszystkim zapomnieć. Mimo wszystko i tak go objęłam. To był w końcu mój przyjaciel.

-Zapomnij o tym, rozumiesz? To już przeszłość- wyszeptałam i odsunęłam się, by spojrzeć mu w oczy.

-Przeszłość? Lena spójrz na mnie, jestem potworem-odparł, a ja poczułam się tak jakby mnie spoliczkował.

-hmm...widzimy się później...- odparłam cicho i ruszyłam wzdłuż korytarza. Musiał zdać sobie sprawę z tego co powiedział, bo nagle stanął naprzeciw mnie.

-Przepraszam Cię, ja po prostu...nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić- wyszeptał, a ja go mocno przytuliłam.

-Coś o tym wiem, ale ciesz się z tego, że nie jesteś sam- odparłam i zmierzwiwszy mu lekko włosy poszłam w stronę pokoju ojca.

Wciąż jeszcze byłam oszołomiona mocą Lucjusza. Jedno było pewne. To była sprawa, którą musiałam załatwić samodzielnie. Nie mogłam wszystkich swoich problemów zrzucać na barki Chrisa. Zbyt dużo już przeszedł ostatnimi czasy. Kiedy zobaczyłam, że Derek wciąż stoi przed drzwiami pokoju mojego taty poczułam wściekłość.

-Dalej go przesłuchujecie?-zapytałam z wyrzutem i oburzeniem. Walczący zmierzył mnie ostrym spojrzeniem.

-Inkwizytor zakazała odwiedzin zdrajcy-odparł tonem pełnym drwiny. Zdrajcy? Jak to zdrajcy?

-Zdrajcy ? Coś ci się chyba pomieszało, to Thomas Wilson, mój ojciec i na pewno nie można go nazwać zdrajcą-odparłam z gniewem.

-Jak widać cała twoja rodzinka jest siebie warta- skwitował.

-Wiesz ty co...- zaczęłam i z zaskoczenia zdzieliłam go pięścią w twarz. Gdybym chciała takim ciosem mogłabym go zabić. Ogłuszony upadł na ziemię, ale szybko się otrząsnął i ruszył na mnie z ofensywą.

-Biedna Lena Wilson, tatuś jej zginął, mamusia nie kochała- zaczął mnie prowokować-Biedactwo zostało potworem, a teraz to samo paskudztwo chce dowodzić instytutem- odparł z taką goryczą, że od razu domyśliłam się o co mu chodzi.

-Biedny...czekaj jak ty się nazywasz? Derek...nie jednak nie wiem...To Cię boli prawda? Że nie ty stoisz na czele łowców, że nikt Cię nie zna- odparłam unikając jego ciosów.

-Zabiję Cię ty...- odparł i rzucił się w moją stronę dobywając broni. Odruchowo wyciągnęłam przed siebie dłonie z których wystrzelił promień niekontrolowanej energii.

Derek jęknął i upadł na podłogę szarpany drgawkami. W pierwszym odruchu chciałam go tak zostawić, ale nie mogłam. Miałam swoje zasady. Walczyć czysto. Bronić słabszych i pomagać w potrzebie. Uklękłam przy nim i przycisnęłam kolanami jego ramiona jednocześnie unieruchamiając mu głowę. Gdy dotknęłam dłońmi jego ramion drgawki nagle ustały. Derek po kilku chwilach odzyskał przytomność i spojrzał na mnie w pełnym szoku.

Szybko się od niego odsunęłam. Pomogłam mu wstać i nie odezwałam się ani jednym słowem.

-Przepraszam- wyszeptałam i odsunęłam się jeszcze kilka kroków.

-W porządku, oboje nas poniosło-odparł poważnym tonem pełnym nieuwolnionych emocji.

- Naprawdę myślisz, że całe to rządzenie jest dla mnie łatwe? Przez osiemdziesiąt pięć lat żyłam tylko ucieczką. W wieku osiemnastu lat straciłam wszystko w co wierzyłam. Musiałam sobie poradzić ze światem, który był całkowitym przeciwieństwem tego co mi wpajano. Jak chcesz to oddam ci to dowództwo. Razem z tymi wszystkimi problemami. Z Nosferatu biegającymi po mieście i mordującymi niewinnych, z inkwizytorką na karku, ze wszystkim. Masz rację może jestem ta biedna, ale na litość boską nie zrobiłam niczego czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie z twojej strony-odparłam i odwracając się odeszłam w stronę sali treningowej.

Tam po kilku chwilach otoczyli mnie walczący. Zrozumiałam od razu, że raczej nie chodzi o pogawędki.

-Lena Wilson?

-Tak- odparłam.

- Mamy rozkaz uwięzić Cię, aż do procesu, który zadecyduje czy nadal będziesz mogła pozostać dowódcą-odparł jeden z nich, a reszta ruszyła w moją stronę. Zaczęłam krzyczeć, gdy zakładali mi kajdany nasmarowane święconą wodą. Gdy zaczęli prowadzić mnie korytarzem na ich drodze stanął Derek.

-Dokąd ją zabieracie?-zapytał poważnie.

-Do celi, czeka ją proces- odparł jeden, a ja raz jeszcze spojrzałam na Dereka i krzyknęłam

-Powiedz Aronowi, proszę- to jedyne co mogłam w tym momencie. Prosić. Nie pozostało mi nic więcej. Strażnicy wepchnęli mnie do celi jak przestępcę i stanęli na czatach przy wejściu do podziemnych tuneli. Kto mógł mnie w coś takiego wpakować? Odpowiedź była jedna- Ramira.

Kiedy uznałam, że nie należy obarczać wszystkimi moimi problemami Chrisa nie spodziewałam się jak poważne czekają mnie kłopoty. Nie mogłam odgadnąć o co chodzi Inkwizytor. Jednak teraz nie wiem co zrobić? Musiałam się zdać na los.

_____________________________________

Kolejny rozdział. Znów trochę robi się gorąco. Co wydarzy się dalej dowiecie się w następujących rozdziałach, a teraz czekam na wasze reakcje

Komentujcie i gwiazdkujcie

Pozdrawiam

Roxi

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz