Rozdział XXXI

75 10 30
                                    

Byłam bezradna i głodna. Coraz bardziej. Zwłaszcza, że gdy się wściekałam mój głód stawał się silniejszy, a teraz nie umiałam być spokojna. Inkwizytorka postanowiła wrócić ponownie do podziemia, gdzie mnie uwięziła. Trzymała w dłoni dziwną broń, a ja zanim zdążyłam poznać co to, dostałam strzał z porażającej prądem strzelby. Krzyknęłam i padłam na ziemię na kilka minut sparaliżowana targającą moje ciało energią elektroniczną. Te kilka minut wystarczyło, by umieścić mnie siłą na krześle i unieruchomić sznurami nasączonymi w wodzie święconej.

-Widzisz moja droga, kiedy nazwałaś mnie suką postanowiłam nauczyć Cię szacunku dla starszych.Dodatkowo chciałabym wyjaśnić ci po co tu jestem. Nie chcę byś bawiła się w dowództwo. To nie jest zajęcie dla potwora. Twoja matka miała wykreować mojego wnuka na kapitana, taką miałyśmy umowę, ale ona mnie rozczarowała, bo dała się zabić. Wzięłam sprawy w swoje ręce i zrobię wszystko, by Diego został dowódcą.

-Musiałabym się zrzec funkcji i dobrze to pani wie- warknęłam.

-Owszem i zrobisz to.

-A jeśli nie to co?

-To będę musiała Cię zmusić-odparła i poświeciła mi po twarzy światłem lampki. Natychmiast syknęłam z bólu.- To światło imituje promienie słoneczne-odparła. -Ale to tylko mała zabawa, którą z Tobą przeprowadzę. Powiem ci co bedzie dalej. Nagłośnię sprawę krwiopijców, których nazywasz Nosferatu, potem poczekam aż stracisz kontrolę nad sobą z głodu i wypuszczę z podziemi na miasto, a na koniec zawiadomię Egzekutorów i zerwę pakt z wampirami, a mój wnuk zastąpi twoje miejsce. Możesz jednak po prostu się zrzec funkcji i oszczędzić bliskim tego wszystkiego. To jak?

-Nigdy się na to nie zgodzę!!!-krzyknęłam. Mogła mnie torturować, ale nie uda jej się mnie zastraszyć. Laserowe światło zaczęło schodzić po moich dłoniach i wypalać dziury w moim ciele.

-Aaaaaaa!!!!!-mój krzyk rozległ się echem w podziemiach. -Chrisssss!!!!!-wrzeszczałam z bólu i rozpaczy, że oto zostałam tu sama.

***
Szukanie Chrisa było jak szukanie igły w stogu siana. Nie miałem pojęcia dokąd się udał ani co mógł wymyślić. Był kompletnie nieprzewidywalny. Ja zaś coraz bardziej zaniepokojony. Nagle zawiał silny wiatr i zobaczyłem przed sobą unoszący się kawałek papieru. Gdy go złapałem odczytałem zapisane na nim idealnym pismem elfa słowa "Centrum. Za godzinę".

Ulżyło mi nieco, że Chris żyje, ale nadal martwiło mnie to, że coś kombinuje. Do dzielnicy City of London ze Stratford miałem spory kawałek drogi. Musiałem wyruszyć natychmiast. Mijając biegiem kolejno Queen Elizabeth Olimpic Park, a potem Victoria Park i w ciągu niecałej godziny dotarłem do centrum. Tu moja wiedza na temat spotkania się kończyła. Chris nie podał mi konkretnego miejsca. Zatrzymałem się więc w dowolnym miejscu i spokojnie czekałem.

- Masz dobre wyczucie miejsca -powiedział nagle elf jakby wychodząc z cienia koło mnie - jest dość dyskretne, ale też nie dające do myślenia, że coś knujemy...

-No czyli jednak się nie myliłem i masz coś w planach, co zapewne mi się wcale nie spodoba- odparłem znudzony już tymi jego pomysłami i durnymi zagraniami podczas których najbardziej ryzykował własnym życiem.

- Zgadza się... -powiedział poważnie- ale jest jeszcze ktoś, kto powinien uczestniczyć z nami przy tej rozmowie...

***
Wyszedłem z cienia patrząc na Arona z moim wiecznym lekko kpiącym uśmiechem. Może nie było tego widać po mnie, ale jednak w głębi ducha byłem rozdarty. Wbrew sobie zaniechałem mojej misji pozbycia się rasy elfów i teraz jeszcze współpracowałem z jednym z nich. Nigdy nie myślałem, że dojdzie do czegoś takiego.
Jednak nie miałem wyboru. Byłem honorowym wojownikiem. Nie dość, że po walce Chris pochował mnie zgodnie z odwieczną tradycją, to jeszcze później oddał mi moje życie. Nie miałem wyboru jak tylko zgodzić się, gdy poprosił mnie o pomoc. Byłem mu to dłużny.
Podczas rozmowy w jego posiadłości obaj doszliśmy do wniosku, że sami nie damy sobie rady z Inkwizytorką i jej poplecznikami. Trzeba było zebrać tych, którzy na pewno stanęli by bez wahania po naszej stronie. Obaj wiedzieliśmy kogo zwerbować na początek. Elf zaproponował Arona, a ja Leę. I od tego się zaczęło.
Teraz stałem naprzeciw dawnego zakochanego kundla Leny patrząc mu w oczy gotowy, gdyby rozmowy poszły coś nie tak.

***
Byłem oszołomiony. Przecież Kira nie żyje, a oto miałem przed sobą żyjącego zdrajcę, któremu kiedyś ufałem.

-Co tu jest do cholery grane Chris? - zapytałem mierząc gniewnym wzrokiem Otonowę.- Tylko mi nie mów, że to, że on tu jest to twoja zasługa?-odparłem z niedowierzaniem.

-Moja zasługa i jest potrzebny ze względu na jego umiejętności - powiedział wprost - Aron... W tym momencie musimy zapomnieć o dawnych urazach. Liczy się Lena i Thomas. Bez nich wszystko będzie zaprzepaszczone...

-Uważasz, że on jest wyjściem?!! Ty kretynie ! - krzyknąłem i znalazłem się przy nim chwytając go za mankiety koszuli. Byłem wściekły, ale te jego oczy pełne błękitu za którymi tak tęskniłem, ten nowy wygląd i to jak blisko siebie staliśmy... Nim się spostrzegłem pocałowałem go w usta z uczuciem. Wyczułem jak bardzo napina mięśnie ramion i usłyszałem jak z hukiem upada na ziemię trzymana przez Kirę katana. Oprzytomniałem i odskoczyłem od niego natychmiast. Sytuacja była niezwykle niezręczna i kłopotliwa dla mnie. Kira w jednej chwili ryknął śmiechem i poklepał Chrisa po ramieniu.

-No elfie spodobałeś się koledze- zacisnąłem dłonie w pięści i z ogromnym trudem powstrzymałem się przed zaatakowaniem Otonowy, choć z chęcią wbiłbym kły w to jego gardło i z całej siły je rozszarpał. Zapadła cisza, która doprowadzała mnie do szału.

-Aron... -powiedział elf cicho skołowany - wybacz mi... Ale ja kocham Lenę... Dla mnie jesteś towarzyszem broni...

Zaciskając wciąż dłonie w pięści wypuściłem głośno powietrze.

-Powiedz o tym komuś, a Cię zabiję-odparłem mierząc wściekłym wzrokiem najpierw Chrisa potem Kirę. W końcu wściekły odwróciłem się i ruszyłem przed siebie.-Chociaż nie, wiesz co jak Lena się dowie o Kirze to mnie w tym wyręczy, przesadziłeś kolego i moim zdaniem popełniasz błąd dając szansę temu zdrajcy- wyznałem czując wewnętrzne upokorzenie i przyspieszając kroku ruszyłem do Instytutu.

-Nie wiem jak ty, ale ja trzymam się z tyłu- odparł do Chrisa Kira i wściekłość wzrosła we mnie jeszcze bardziej.

-Bardzo dobrze, z ochotą pokażę ci dupę śmieciu z Chin- warknąłem i więcej się nie odezwałem.

***
Ból stawał się coraz większy z każdą chwilą, kiedy Inkwizytorka stosowała coraz to lepsze sposoby na torturę. Nagle rozległ się strzał i moje ramię przeszył ból, którego z trudem umiałam znieść.

-Aaaaaa!!!!!!!! Przestań-krzyczałam ze łzami. Mięśnie ramienia napięły się i powoli wysunęła się z niego drewniana kula.-Aaa!! Dlaczego to robisz?!!-wrzasnęłam

-Zrzeknij się stanowiska, a wszystko się skończy-odparła chłodno. Wtedy usłyszałam ciche kroki. Ona najwyraźniej tego nie słyszała. Ktoś nie chciał, by go dostrzegła.

-To niehonorowe i nie dam się zastraszyć-odparłam hardo wiedząc co nastąpi. Znów psiknęła mi w twarz święconą wodą. -Aaaaa!!!!!-krzyknęłam płacząc. -Diego zostanie dowódcą i co?!!! Co potem?!!-zapytałam z krzykiem.

- Potem skończę z tym przymierzem, które zawarto zupełnie bezpodstawnie i pozbędę się tych wszystkich potworów co ty- wysyczała i znów strzeliła we mnie.
Wyginając się z bólu spojrzałam w prawo w stronę schodów. Diego stał wstrząśnięty, ale tylko stał. Nie zrobił niczego, by mi pomóc. Cofnął się i ruszył biegiem do wyjścia. Łzy płynęły mi po policzkach, a kolejne kule przebijały moją skórę i tworzyły wolno gojące się rany. Zaciskając powieki widziałam błękitne oczy Chrisa i jego uśmiech od którego miękły mi kolana. Wiem, że mi pomożesz Chris...Po prostu to wiem...

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Myślę, że dużo się dzieje. Będzie jeszcze więcej ciekawych momentów, problemów i akcji. Teraz czas na rozdział mojego miśka, więc Daniel do dzieła i niech moc będzie z Tobą hahaha

Dawajcie komentarze i gwiazdki

Pozdrawiam

Roxi

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz