Rozdział XLI

59 7 1
                                    

***
Schodząc po schodach już czułem się dziwnie. Nigdy przedtem nie okłamałem nikogo wbrew sobie. Sytuacja między mną, a moją babcią była jak taniec z wrogiem. Jeden zły krok i nadepnę jej na odcisk, a wtedy nie będzie już miało znaczenia to kim dla niej jestem. Przekreśli mnie jako wnuka i zaatakuje w najpodlejszy sposób. Nigdy nie sądziłem, że właśnie takie zdanie będę miał na temat własnej babci.

Gdy tylko znalazłem się na parterze ruszyłem do biura Leny. Wchodząc do środka nie spodziewałem się, że od razu wpadnę na moją przeklętą babkę. Ta także się mnie nie spodziewała, ale na mój widok uśmiechnęła się. Wygląda na to, że moja rola właśnie doznać miała debiutu.

-Babciu...czy...możemy porozmawiać?-zapytałem udając zmieszanego. Przyglądała mi się dłuższą chwilę podczas której miałem ochotę popełnić samobójstwo albo morderstwo. Sam jeszcze nie byłem pewien.

-Oczywiście, wejdź kochany- odparła z dziwną czułością, tak, jakby wcale mi nie groziła, że skrzywdzi moich bliskich. Z trudem stłumiłem w sobie gniewny grymas.

-Chciałem przeprosić. Mój gniew był skierowany nie do ciebie, a kogoś innego- odparłem czując, że zaraz oszaleję. Dlaczego to ja muszę odwalać taką czarną robotę.- Bardzo Cię kocham babciu i nie chciałem sprawić ci przykrości- odparłem, a ona wstając podeszła bliżej mnie.

-Och skarbie, ja też przepraszam. Za wiele złych rzeczy powiedziałam, ale zrobiłam to w gniewie i bardzo tego żałuję. Ja też Cię kocham Diego i zawsze będę robiła wszystko z myślą o tobie- odparła. -Dlatego, skoro już się pogodziliśmy to chcę ci coś oznajmić. Zaraz po tym jak uporamy się z zaistniałymi problemami znajdziemy ci żonę- odparła, a mi w jednej chwili zabrakło powietrza.

Oby plan Chrisa się powiódł, bo jeśli się nie uda to jedyne co mi pozostanie to odebrać sobie życie.

***

Patrząc w bladą twarz Chrisa i jego zaciskające się z każdą chwilą bardziej pięści usłyszałam w myślach głos Lucjusza. Zmieniłem zdanie, chcę Ciebie... Nie sądziłam, że wpadnę w tak okrutną zasadzkę ze strony przedwiecznego. Nie mogłam też zrozumieć, do czego jestem mu potrzebna. Chris patrzył na mnie z wyczekiwaniem. Chciał usłyszeć prostą i naturalną odpowiedź, że wszystko będzie w porządku, a jednocześnie patrzył na mnie z wyrzutem. Wciąż był zły. Chociaż nie, zły to mało powiedziane. Był wściekły. Jednak nie chciałam przepraszać. Powiedziałam to, co chciałam powiedzieć. Za każdym razem, gdy miałam kłopoty on starał się je rozwiązać i w rezultacie najmocniej obrywał. Mogę być w jego oczach egoistką, ale wolę sama płacić za własne błędy, niż przez wieczność znosić wyrzuty sumienia, za każdą świeżą bliznę na jego ciele.

-W takim razie jest tylko jedno wyjście- odpowiedziałam i chwyciłam w dłoń rękojeść miecza przypiętego do pasa u moich spodni. Derek stanął bliżej mnie i patrzył z czystą ciekawością, ale i niepokojem.

-Co zrobisz?-zapytał, a Chris przyglądał mi się  w milczeniu, oczekując odpowiedzi.

-Trzeba pozbyć się problemu. Mamy dwa. Instytut i Nosferatu. Tylko, że ten drugi jest o stokroć bardziej pilny. Trzeba więc pozbyć się tych potworów, by nie zagrażały ludziom. Chyba nie muszę wam mówić, co się stanie, jeśli nasza pozycja wśród ludzi zostanie odkryta?- zapytałam, a oni tylko lekko skinęli głowami zaprzeczając. -Świetnie, więc za dziesięć minut chcę widzieć wszystkich w głównej sali. Robimy burzę mózgów- odparłam, a następnie chwyciłam miecz i z całej siły cisnęłam nim w tarczę do strzelania z łuku trafiając prosto w jej środek. Byłam zła na Chrisa. Zachowywał się dziecinnie.

Skoro nie zamierzał normalnie rozmawiać, to będzie musiał się przyzwyczaić do powrotu chłodnej wersji Leny Wilson. Derek ruszył do wyjścia jako pierwszy. Ruszyłam za nim wymijając elfa szerokim łukiem.

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz