Rozdział XLII

55 7 2
                                    

Stałem pod drzwiami aż do momentu, gdy te się otworzyły. Na widok dwóch Łowców zdziwiłem się.
- Czy jestem aż tak niebezpieczny by witać mnie w pełnym rynsztunku? - spytałem spokojnie.
- Wedle niektórych osób owszem - kiwnął głową młody mężczyzna po lewej, najwidoczniej mnie znając - stań pod ścianą... muszę cię przeszukać.
Wzdychając cicho spełniłem jego polecenie i zgodnie z moimi przewidywaniami nic nie znaleziono przy mnie, bo tak naprawdę nic nie miałem. Po co mi broń, gdy w ostateczności zawsze mogłem prosić o pomoc Nexa. Miałem nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie i nie będę musiał robić dodatkowej "wojny domowej". Jednak mimo wszystko męczyło mnie to, że Inwizytor była bardzo nieprzewidywalna. Nie umiałem w żaden sposób przewidzieć jej zachowania, a co za tym idzie decyzji. Mogłem co najwyżej liczyć, że mój dar przekonywania jednak się nie wyczerpał i coś uda mi się ugrać.
W końcu, po chwili wędrówki dotarłem do jednej z większych sal, gdzie aktualnie byli zarówno Diego, jak i kobieta, która przysporzyła nam tyle problemów. Robiąc głęboki wdech przyłożyłem zaciśniętą pięść do piersi i skłoniłem się zachowując przy tym dumę oraz poszanowanie swoich wartości.
- Witam was... Diego... Inkwizytor... - zacząłem tonem pokazującym, że nie mam żadnych złych zamiarów.

-Co Cię sprowadza elfie? Czy mój ostatni nakaz opuszczenia budynku nie był dość zrozumiały?- zapytała Raina, a Diego spojrzał na mnie pytająco.

-Spokojnie babciu, usiądź Chrisie- nakazał głosem wypranym z emocji. Zrobiłem jak kazał, a on przyglądał mi się badawczo.- Postępujesz bardzo ryzykownie, przychodząc tutaj. Jednak z twojej strony nie widzę wielkiego zagrożenia dla ludzi, dlatego nie kazałem Cię zabić, gdy stałeś jeszcze pod drzwiami. Mimo wszystko lepiej, żebyś nie myślał sobie, iż tak samo pobłażliwie potraktowałbym wampiry- odparł z powagą i odrazą, a ja zastanawiałem się czy to gra czy on mówi poważnie. Po chwili namysłu uznałem, że próbuje mnie w pewien sposób ostrzec.

- Dlatego właśnie też tu jestem - powiedziałem poważniejąc - chciałbym pertraktować w imieniu moim, Leny oraz wampirów i Łowców będących pod moją komendą warunki o wzajemnej nieagresji oraz skupieniu się na wspólnym wrogu jakim są Nosferatu...

-Wspólny wróg, mówisz, a ja sądzę, że tylko i wyłącznie jest to wasz problem, bo to panna Wilson była za to odpowiedzialna- stwierdziła Inkwizytorka, a Diego zacisnął dłonie w pięści. Coś czułem, że zaraz skończy się jego cierpliwość.

***
Nie mogłem od tak porozmawiać z Chrisem, a i zgodzenie na sojusz było ryzykiem. Moja babka była wariatką. Kto zawiera sojusz z kimś kto jest nieobliczalny? Miałem całkowity mętlik, jednak kiedy babcia powiedziała, że Nosferatu to nie nasz problem i to Lena była za to odpowiedzialna moja cierpliwość dobiegła końca. Uderzyłem pięścią w stół zwracając na siebie jej uwagę.

- Doskonale powiedziane! Była!!! Teraz ja tu jestem gubernatorem, ja będę podejmował decyzje. Widziałem te stwory babciu. Przy nich wampiry uchodzą za niegroźne misiaczki. To są bestie. Nie tylko żywią się krwią, ale też nie mają żadnych hamulców. Jeśli Chris odważył się tutaj przyjść w sprawie tego problemu to musi on być poważnym zagrożeniem dla ludzi. Nie będę ryzykował, że ich stado zarazi ludzi swoim wirusem i bestie opanują miasto- odparłem poważnie, patrząc wciąż głęboko w oczy swojej babki.

-Jesteś pewien tego, co robisz kochany?- zapytała po chwili milczenia, a ja skinąłem głową twierdząco.- W takim razie zostawiam władzę w twoich rękach, mam tylko nadzieję, że tego nie pożałuję- odparła i ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.- Przyniosę ci lunch tutaj, bo coś czuję, że jeszcze długo potrwają rozmowy z naszym gościem- odparła, a ja uśmiechnąłem się do niej z musu.

-Dziękuję babciu. Jesteś kochana- odparłem, a ona z uśmiechem na ustach wyszła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na kamery monitoringu i rzeczywiście ruszyła ona w stronę stołówki. Wskazałem Chrisowi, by był cicho i wstałem od biurka, podejść do miejsca, gdzie dopiero co siedziała. W książce ukryty był podsłuch. Jednak miałem na to sposób. Chwyciłem kilka księg leżących na moim biurku i z dużą siłą przygniotłem nimi jej książkę. Usłyszałem trzask.

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz