Rozdział XXXII

75 11 2
                                    

Po szybkim omówieniu podstaw naszego planu ruszyłem w swoją stronę. Kira nie odstępował mnie na krok, co było jednocześnie pocieszające jak i niepokojące. Pytanie brzmiało czy jest na tyle honorowy, że w kluczowym momencie nie wbije mi noża w plecy.
Wzdychając cicho ruszyłem przez miasto aż w końcu trafiłem do Soho. Dzielnicy mętów i szumowin. Tu mogłem trafić na tych, którzy mieli dość starego Prawa. Posługując się moimi zmysłami znalazłem największe skupisko wampirów i szedłem tam wiedząc, że pcham się prosto w paszczę lwa. Każdy rozsądny osobnik o w miarę zdrowych zmysłach dawno by zawrócił. Cóż... Nigdy nie byłem tchórzem, a niektórzy nawet mówili, że jestem wręcz szalony.
Był to mały bar, ale już z daleka czuć było odór śmierci. Gdy tylko przekroczyłem próg, wszyscy od razu spojrzeli na mnie i Kirę. Miałem jakieś niejasne przeczucie, iż negocjacje przerodzą się w rękoczyny. Nagle to mój towarzysz wyminął mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Kto tu jest największym skurczybykiem?! - zawołał, a ja w duchu zacząłem się zastanawiać o to czy wraz z powrotem do życia Kira odzyskał rozum.
Przez moment panowała cisza, gdy wszystkie pijawki patrzyły po sobie, aż w końcu jedna z nich podniosła się.
   - Ja... I co Ci do tego? - spytał patrząc na Otonawę z wyzwaniem.
Mój towarzysz tylko uśmiechnął się promienie i podszedł do wampira, po czym położył go na ziemię jednym mocnym i celnym uderzeniem w tchawicę. Patrzyłem na to zdziwiony, a wszyscy dookoła nie mogli opanować mimiki twarzy wyrażającej najróżniejsze rodzaje szoku.
W pewnym momencie, gdy się rozglądałem zauważyłem jedną, która wyzwoliła we mnie taką mieszankę uczuć, której jeszcze nigdy w życiu nie odczułem. Powolnym, wręcz nonszalanckim krokiem podszedłem do tego konkretnego wampira.
   - Witaj Miguelu... - powiedziałem cicho mrużąc oczy.
W pierwszej chwili ten konkretny krwiopijca, gdy tylko na mnie spojrzał, nie zrozumiał przed kim stoi, ale po chwili otworzył szeroko oczy w całkowitym zaskoczeniu.
   - To niemożliwe... - mruknął po kilku sekundach robiąc krok w tył - przecież Ty...
   - Co? Nie żyję? - spytałem z cynicznym uśmiechem - wybacz, ale jakoś ostatnio nawet śmierć mnie nie chce w swoim łóżku.
Miguel zamarł, o ile to było możliwe w przypadku wampira i znów się cofnął. Kątem oka zauważyłem, że Kira dalej robi z siebie widowisko, co było mi bardzo na rękę, dzięki czemu mogłem zająć się ważniejszymi sprawami.
   - Teraz mam do Ciebie jedno pytanko? - spytałem wampira ze śmiertelną powagą.
Krwiopijca znów chciał się wycofać, ale już stolik mu na to nie pozwalał. W jednej chwili znalazłem się tuż przy nim i złapałem go za przód bluzy.
   - Jak mi zapłacisz za śmierć mojej siostry? - syknąłem tak cicho, żeby tylko on mnie usłyszał.
   - Odwal sie ode mnie... - powiedział już przerażony hiszpański wampir - nie robiłem niczego, czego ona by chciała...
   - Nie kłam pijawko... -mruknąłem tak lodowato, że niewiele by brakowało, a mógłbym zeskrobywać szron z twarzy Miguela - znam prawdę od Trishy...
To już do reszty sprawiło, że wampir oklapł w moim uchwycie jakby godząc się ze swoim losem, a właśnie na tym mi zależało. Co prawda, miałem ochotę go rozszarpać, ale teraz zbyt zależało mi na odzyskaniu Leny, by przedłożyć własne sprawy nad nią.
   - Słuchaj mnie uważnie, bo mogę dać Ci szansę na odkupienie swoich grzechów - powiedziałem z groźnym uśmiechem.
   - Jaką? - spytał Miguel niemal od razu z nadzieją w oczach.
   - Wiem co potrafisz i będę potrzebował twoich umiejętności. Potrzebuję kogoś odzyskać i to jak najszybciej. Nie ważne jakimi środkami, ale mimo wszystko nikt nie może zginąć...
   - Czy przypadkiem nie chodzi Ci o...
   - Zgadza się - kiwnąłem głową zadowolony, że wampir pojął o co mi chodzi - na pewno będziesz miał wsparcie trzech osób, w tym moje.
   - Ty chcesz zacząć wojnę - stwierdził Miguel w jednej chwili poważniejąc.
   - Tak... - mój wzrok znów stwardniał - ale nie chcę być w tej wojnie sam... Chcę stworzyć przymierze wszystkich ras, które sprzeciwiają się staremu Prawu.
   - Wchodzę w to - powiedział wampir ku mojemu zaskoczeniu uśmiechając się - wiem, że tylko z Tobą i Wilson mamy szansę na zmianę. Na lepsze...
Kiwnąłem głową i puściłem go. Skinąłem głową na Kirę, który przestał już zgrywać wariata i usiadł z nami. Dopiero teraz we trzech zaczęliśmy omawiać wszystkie szczegóły planu, na który wpadł już Hiszpan. Był śmiały, odważny oraz nieco szalony, czyli krótko mówiąc, całkowicie w moim stylu. Miałem tylko nadzieję i modliłem się z całego serca by moja ukochana wytrzymała jeszcze kilka godzin.

Jeśli chodzi o mój rozdział to już koniec. Akcja wreszcie nabrała tempa i wychodzą na jaw kolejne fakty z życia Chrisa. Mam nadzieję, że dalej będziecie z Roxi i ze mną.

Czekamy na Wasze gwiazdki i komentarze.

Zawsze z Wami
Daniel

RinascitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz