*IX*

35.6K 1.7K 53
                                    






***




Rosie

Gdy tylko znalazłyśmy się na wzgórzu, wpadłam na pewien pomysł.

An, zakopmy tutaj ubrania — nakazałam mniejszej wilczycy. — Nie będą nam już potrzebne, a poza tym zmylimy pogoń.

Zaciekawiona Ana przekrzywiła zabawnie głowę, jakby nie za bardzo rozumiała sens tego planu.

Jak to? — zapytała naiwnie.

Zaufaj mi, wiem o tym lesie nieco więcej, niż ty — zapewniłam, żeby dodać jej otuchy.

Dziewczyna posłusznie zaczęła kopać w grząskiej ziemi dziurę, a ja szybko do niej dołączyłam.

Kiedy uznałyśmy, że miejsce ukrycia jest stosunkowo niewidoczne, ruszyłyśmy ponownie w dół zbocza, porośniętego bujnie mchem i paprociami.

Dokąd nas prowadzisz? — zainteresowała się po dłużej chwili wędrówki.

Uśmiechnęłam się pod nosem, ale odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Gdzieś, gdzie nawet sam król wilkołaków nas nie znajdzie — obiecałam, chociaż miałam obawy co do słuszności obranego przez siebie celu.

Powoli zbliżałyśmy się do miejsca, które spowite było potężną magią.

Dwie niezależne od siebie ziemie oddzielała urocza polana, którą porastały bujne krzewy dzikich jagód.

To tutaj — trąciłam małą nosem.

Nie spodobało jej się to.

W jej oczach dostrzegłam błysk zrozumienia, jakby dopiero teraz rozpoznała to miejsce.

Ros, czy to jest uświęcona ziemia? Biada temu, kto ją przekroczy, nie słyszałaś starych legend? — zaniepokoiła się, rozgladając ze strachem dookoła.

Skąd o tym wiesz? — spojrzałam na nią zaskoczona.

Nikt już nie pamiętał przesłanek o wiedźmach i czarownicach, które wzamian za pomoc przy największej bitwie stulecia, zażądały skrawka ziemi na wyłączność. Oczywiście otrzymały nawet więcej, niż pragnęły, bo wszyscy z ulgą pozbyli się przesyconego śmiercią i cierpieniem pasma Dziewiczego Boru.

Mama i babcia mi opowiadały — wyjaśniła, siadając na brzegu lasu.

Kto wie, może ostatecznie nie przekroczyłybyśmy wątpliwej granicy i wybrałybyśmy inną, bezpieczniejszą drogę, gdyby nie donośne wycie dobiegające gdzieś z okolic wzgórza, opuszczonego przez nas kilkanaście minut wcześniej.

To Bash! Znaleźli nasze ubrania! Złapali no nowo trop! — spanikowałam, ale Ana zachowała zimną krew.

Szybko! Do lasu! — rozkazała i jako pierwsza przekroczyła próg przeklętej puszczy.

Wyprzedziłam ją i wysunęłam się na prowadzenie, nie zwracając uwagi na niepokojące dźwięki dochodzące ze wszystkich stron na raz.

Biegłam tak szybko, jak tylko pozwalały mi łapy i zatrzymałam się dopiero, gdy miałam już pewność, że brat nie znajdzie mnie pośród gęstego lasu.

Chyba jesteśmy bezpieczne, An — zwróciłam się do przyjaciółki, dopiero po chwili orientując się, że nigdzie jej nie ma. — An? An! ANA?!

Mała i białaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz