***
Bash
Zrezygnowany siedziałem w gabinecie i przeglądałem dokumenty, które przysłał mi ojciec.
Byłem wściekły, bo okazało się, że nie ma możliwości, by wejść do Dziewiczego Boru, nie narażając się na gniew mieszkających tam magicznych stworzeń.
— Do diabła z tymi czarownicami — mruknąłem gniewnie pod nosem, odkładając stos papierów z powrotem na biurko.
— Jakie są rozkazy, Alfo? Co z Luną? — zainteresował się Igor, który wszedł nieproszony do środka.
— Czy ty też musisz mnie dobijać? — warknąłem na niego, odwracając się do okna.
Najpierw pozwoliłem im uciec, a teraz muszę czekać, aż same się znajdą.
— Rozumiem, że puszcza pozostaje terenem niedostępnym — obdarzyłem go lodowatym spojrzeniem, ale nie pozwoliłem, by wyprowadził mnie z równowagi.
— Gdzie Brain? — zapytałem dla odmiany, bo beta ostatnio znikał i to na podejrzanie długi czas.
— Podobno prowadzi śledztwo na własną rękę — poinformował mnie usłużnie Igor, a ja załamany oparłem się o ścianę.
— Co ze mnie za Alfa, skoro własnej Luny nie potrafię odnaleźć — biadoliłem, a Igor klepał mnie pocieszająco po plecach.
W takim stanie zastał nas Brain, który wpadł do gabinetu jak burza i błędnie zinterpretował całą sytuację.
— LUNA NIE ŻYJE?! — westchnąłem zrezygnowany, bo dotychczas sądziłem, że mój beta jest bardziej ogarnięty myślowo.
— Odbiło ci? — warknąłem. — Jest w Dziewiczym Borze, ale nie dostaliśmy pozwolenia, aby tam wejść.
— Całe szczęście, bo już myślałem, że błędnie zinterpretowałem ślady, które znalazłem wczoraj rano spory kawałek stąd — opadł na kanapę, zadowolony ze swojego odkrycia.
— Jakie ślady? — zapytaliśmy z Igorem w tym samym momencie.
— Duże ślady Rosie i małe Luny — ziewnął, nakrył się kocem i na naszych oczach zasnął.
Rąbnąłem pięścią w stół, ale wcale go to nie obudziło.
— Igor, idziemy na zwiady! — ryknąłem i wybiegliśmy z domu, zostawiając śpiącego betę w moim gabinecie.
Szybko zwołałem najlepszych łowców i wysłałem ich przodem, niech się popiszą albo początkiem lata pojadą wszyscy na powtórne szkolenie.
— Może Brain się pomylił — Joachim dotarł do nas spóźniony, cały wysmarowany wilgotną ziemią i na dodatek niósł jakąś szmatę w zębach.
— Czy możesz nam wyjaśnić, co właściwie robiłeś? — Igor rzucił mu rozbawione spojrzenie.
— Ćwiczyłem tropienie i znalazłem to — pochwalił się i położył przed moimi łapami postrzępiony materiał.
CZYTASZ
Mała i biała
Hombres LoboAna żyje w cieniu rodzeństwa, które usilnie próbuje się jej pozbyć. Ojciec dziewczyny, Beniamin, grozi jej śmiercią i wykluczeniem ze stada. Wszystko zmienia dzień, w którym zostaje zamknięta w lochu przez swoje siostry. Wilczyce są zazdrosne i nie...