*XIV*

26.8K 1.3K 110
                                    






***




Bash

Zrezygnowany siedziałem w gabinecie i przeglądałem dokumenty, które przysłał mi ojciec.

Byłem wściekły, bo okazało się, że nie ma możliwości, by wejść do Dziewiczego Boru, nie narażając się na gniew mieszkających tam magicznych stworzeń.

— Do diabła z tymi czarownicami — mruknąłem gniewnie pod nosem, odkładając stos papierów z powrotem na biurko.

— Jakie są rozkazy, Alfo? Co z Luną? — zainteresował się Igor, który wszedł nieproszony do środka.

— Czy ty też musisz mnie dobijać? — warknąłem na niego, odwracając się do okna.

Najpierw pozwoliłem im uciec, a teraz muszę czekać, aż same się znajdą.

— Rozumiem, że puszcza pozostaje terenem niedostępnym — obdarzyłem go lodowatym spojrzeniem, ale nie pozwoliłem, by wyprowadził mnie z równowagi.

— Gdzie Brain? — zapytałem dla odmiany, bo beta ostatnio znikał i to na podejrzanie długi czas.

— Podobno prowadzi śledztwo na własną rękę — poinformował mnie usłużnie Igor, a ja załamany oparłem się o ścianę.

— Co ze mnie za Alfa, skoro własnej Luny nie potrafię odnaleźć — biadoliłem, a Igor klepał mnie pocieszająco po plecach.

W takim stanie zastał nas Brain, który wpadł do gabinetu jak burza i błędnie zinterpretował całą sytuację.

— LUNA NIE ŻYJE?! — westchnąłem zrezygnowany, bo dotychczas sądziłem, że mój beta jest bardziej ogarnięty myślowo.

— Odbiło ci? — warknąłem. — Jest w Dziewiczym Borze, ale nie dostaliśmy pozwolenia, aby tam wejść.

— Całe szczęście, bo już myślałem, że błędnie zinterpretowałem ślady, które znalazłem wczoraj rano spory kawałek stąd — opadł na kanapę, zadowolony ze swojego odkrycia.

— Jakie ślady? — zapytaliśmy z Igorem w tym samym momencie.

— Duże ślady Rosie i małe Luny — ziewnął, nakrył się kocem i na naszych oczach zasnął.

Rąbnąłem pięścią w stół, ale wcale go to nie obudziło.

— Igor, idziemy na zwiady! — ryknąłem i wybiegliśmy z domu, zostawiając śpiącego betę w moim gabinecie.

Szybko zwołałem najlepszych łowców i wysłałem ich przodem, niech się popiszą albo początkiem lata pojadą wszyscy na powtórne szkolenie.

Może Brain się pomylił — Joachim dotarł do nas spóźniony, cały wysmarowany wilgotną ziemią i na dodatek niósł jakąś szmatę w zębach.

Czy możesz nam wyjaśnić, co właściwie robiłeś? — Igor rzucił mu rozbawione spojrzenie.

Ćwiczyłem tropienie i znalazłem to — pochwalił się i położył przed moimi łapami postrzępiony materiał.

Mała i białaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz