*XXXVI*

13.1K 711 24
                                    






***




Ana

Wpatrywałam się w okno rezydencji, bojąc się zbliżyć do wyczekiwanego z utęsknieniem domu. Bo czy aby na pewno był moim domem? Może nikt tam na mnie nie czekał? Na darmo pokonałam przeciwności losu, oszukałam szeregi wroga i poddałam się mocy zaklęcia?

Pragnęłam przekonać się, czy Księżyc się nie pomylił i podjął słuszną decyzję, ale nie sądziłam, że gdy już stanę u progu poznania, pojawi się tak wiele wątpliwości. Chciałam walczyć u boku ukochanego, ale czy faktycznie go... kochałam? Nadużywałam tego słowa dość często, ale czy robiłam to świadomie, czy po prostu korzystałam z wilczych przywilejów?

Niezdecydowana tkwiłam ukryta między krzewami herbacianych róż, dopóki nie usłyszałam za sobą cichego warczenia, aczkolwiek brzmiało raczej na zaciekawione, niż agresywne. No tak, kto normalny spodziewałby się ataku ze strony niezbyt wielkiej, puchatej kulki. Kto widziałby w niej w ogóle zagrożenie?

Kim jesteś, mała? Zgubiłaś rodziców? — padło pytanie, a ja zjeżyłam sierść.

Niechętnie obróciłam się do wilka, mierząc go uważnym spojrzeniem. Był całkiem spory i czarny jak noc, a jasne oczy przywodziły na myśl coś znajomego. To musiał być ktoś z rodziny Basha, zresztą pachniał bardzo podobnie. Czyżby jeden z młodszych braci, o których z miłością opowiadała Rosie?

Jestem... — zaczęłam, a wilkołak niemal zachwiał się z wrażenia.

O ile wcześniej mógł podejrzewać, że jestem zagubionym szczeniakiem, który zwiał zaniepokojonej matce, o tyle mój dojrzały głos musiał wprawić go w niemałe osłupienie. Róże pachniały na tyle intensywnie, że mógł jeszcze nie zorientować się, że czegoś ważnego w tym wszystkim brakuje.

Co tu robisz? — nie brzmiał groźnie, ale zbliżył się na tyle, by teraz odkryć prawdę.

Ja... — jęknęłam, ale co miałam mu powiedzieć? Pewnie nawet nie wiedział, że ktoś taki jak ja istnieje. — Szukam Bas... to znaczy księcia Sebasthiana.

Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, ale miałam świadomość, że zapewne poinformował już cały pałac o nietypowym intruzie w parku.

Zaraz przyjdzie — rzucił przyjaźnie i usiadł, machając zabawnie ogonem, jakby coś go ucieszyło. — Dlaczego nie pachniesz... księżniczko?

Wstrzymałam oddech, ze zdziwieniem dostrzegając w jego oczach psotne iskierki. Więc już wiedział. Ile prawdy zdradził innym mój przeznaczony, a ile odkryli sami?

Takie geny — mruknęłam, wychodząc spomiędzy krzewów i siadając obok wilkołaka. — Jesteś jego bratem?

Tak, jednym z dwóch — zachichotał, odwracając się w pewnym momencie za siebie. — Ron, możesz już wyjść.

Coś zaszeleściło i po chwili z mroku wyłonił się nieco większy wilk o rudobrązowym ubarwieniu i nieco dłuższej, potarganej sierści. Wyglądał bardzo sympatycznie, nieco jak uroczy łobuz ze szkolnej ławki.

Nachylił się nade mną i delikatnie obwąchał czubek mojej głowy, ale nic nie wyczuwając, cofnął się i przysiadł obok czarnego wilkołaka.

Więc nie kłamał — przyznał z podziwem, bez zawstydzenia patrząc mi w oczy. — Jesteś unikatowa. Taka luna to prawdziwy brylant.

Prychnęłam na te słowa, ale w żaden sposób ich nie skomentowałam. Przyszłam, żeby przekonać się o swoich uczuciach względem księcia, a nie pchać się w poczet rodziny królewskiej. Nie zależało mi na długim życiu w dostatku i rodzenia dzieci jedno po drugim, żeby arystokracja była zadowolona z przedłużania rodu.

Pragnęłam jedynie wiedzieć.

Po minutach, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność, usłyszałam ciche stąpanie potężnych łap. Bash wyłonił się z ciemności i dumnie wyprostowany stanął obok rodzeństwa, które nie dorównywało mu wzrostem, choć Ron był tylko odrobinę mniejszy.

Ja także wstałam i hardo spojrzałam mu w oczy, przeklinając samą siebie za chorą odwagę. Jarzyły się złotym blaskiem i tylko tyle wystarczyło.

Byłaś niepewna, ale ja od początku wiedziałem — szepnął, zbijając mnie tym z tropu.

Skąd? — zapytałam jedynie, ginąc gdzieś w otchłani płynnego metalu.

Bo tylko prawdziwa luna nie podda się rozkazom swojego alfy — warknął sfrustrowany, a ja roześmiałam się w myślach.

Jakoś o tym nie pomyślałam — mruknęłam, zanim wtuliłam się w jego miękkie futro, a Ron i Harry zawyli entuzjastycznie.

Mała i białaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz