*IV*

41.6K 2K 152
                                    






***




Ana

Obudził mnie krzyk, który z pewnością należał do kobiety.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam rudowłosą wilczycę, która wymachiwała rękami i wydawała się bardzo zdenerwowana, a obok niej stał mój porywacz. Kiedy spostrzegł, że już nie śpię, wygonił rudowłosą z pokoju.

Był dosyć wysoki, wszystkie wilkołaki miały ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, jasne włosy i czekoladowe tęczówki, które ciemniały, kiedy się denerwował.

Szybko zeszkoczyłam na podłogę i ukryłam się pod łóżkiem. Nie wiedziałam, co chciał zrobić, ale wolałam zachować się tak jak on wobec mnie. Postanowiłam dmuchać na zimne. Chyba coś mówił, ale rozróżniałam jedynie pojedyncze słowa, bo silny ból głowy zaburzał moje zmysły. Szczególnie zmysł wzroku i słuchu. To mogło mieć związek z ugryzieniem.

Po chwili pod łóżkiem znalazła się także rudowłosa, ale już w wilczej postaci, która wydawała się zachwycona moją obecnością.

Jak masz na imię? — zapytała, przekrzywiając zabawnie głowę.

Ana — przedstawiłam się grzecznie, bo wilczyca nie zrobiła mi nic złego.

Poza tym wydawała się bardzo sympatyczną osobą.

Ja jestem Rosie! Niestety, jestem blisko spokrewniona z tym gburem, przed którym się ukrywasz — przyznała niechętnie. — On bardzo chciałby cię poznać, ale chyba nie ujął tego odpowiednio. Wybacz mu, taki ma charakter po ojcu.

Pokiwałam ze zrozumieniem głową.

Gdzie jesteśmy? — zagadnęłam, bo chociaż tyle chciałam wiedzieć przed śmiercią.

Jesteśmy na terenie watahy Północnych Wzgórz — wyjaśniła prędko. — Mój brat jest następcą alfy, ale i króla wszystkich wilkołaków. Pochodzimy z królewskiej rodziny, a w naszych żyłach płynie błękitna krew.

Na chwilę wstrzymałam oddech.

Naprawdę? — zaskomlałam, orientując się, że tajemniczy porywacz jest księciem.

Tak, ma na imię Sebasthian — ziewnęła i przeciągnęła się lekko.

Z góry dobiegł nas zirytowany głos Basha, który nakazał nam natychmiast wyjść spod łóżka.

To co robimy? — wilczyca spojrzała na mnie z nadzieją.

Wyjdę, jeśli na chwilę opuści pokój. Chciałabym się chociaż owinąć kołdrą — postawiłam swoje warunki, a zadowolona Rosie wygramoliła się spod łóżka.

Chwilę to trwało, ale w końcu oświadczyła, że alfa się zgodził i właśnie wychodzi, a całe pięć minut mamy dla siebie.

Posłusznie wyszłam, słysząc charakterystyczny dźwięk łamiących się kości. Obróciłam się i zobaczyłam, że dziewczyna ma już na sobie koszulkę brata, zresztą o wiele na nią za dużą.

— Dawaj, Ana. Mam dla ciebie identyczną — uśmiechnęła się i wyciągnęła ku mnie granatowy t-shirt, którym mogłam się owinąć dookoła trzy razy.

Powąchałam go nieufnie, ale nie spodobało mi się, że mam nosić coś, co jest przesiąknięte zapachem obcego wilkołaka.

Siostry opowiadały mi kiedyś, że jak raz założy się coś, co należy do samca, na zawsze zostaje się naznaczoną jego zapachem. Żadne środki dezynfekujące tego nie zmyją. Można jedynie spróbować zakamuflować woń jakimiś tajemniczymi ziołami, ale nawet nie wiedziałam, o które z nich dokładnie chodzi. W innym wypadku już dawno sporządziłabym taką mieszankę. Kto wie, może babcia potrafiła ją robić, ale nigdy nikomu tego nie zdradziła? Gdy ją odnajdę, zapytam. Zresztą zapytam ją o wiele rzeczy i na wszystkie będzie musiała mi odpowiedzieć.

Cofnęłam się i zaczęłam uciekać, a za mną biegła Rosie, uparcie namawiając mnie do tego, żebym jednak założyła aromatyczną koszulkę. Taki widok zastał Bash, kiedy postanowił wrócić do środka. Chyba nie był zbyt zadowolony, bo zaczął krzyczeć na siostrę, a ona odkrzykiwała mu równie głośno.

Ostatecznie jednak dał za wygraną i wyszedł, a ja przemieniłam się w człowieka, ponieważ nie miałam już siły na utrzymywanie wilczej sylwetki. Rosie od razu zaprowadziła mnie do łazienki i obiecała, że zaraz przyniesie coś normalnego do ubrania ze swojej szafy.

Zostawiła mnie samą, zanim zdołałam ją przed tym powstrzymać.

Mała i białaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz