- Justin! - krzyczę, ból jest niesamowity.
- Jezu, kochanie już biegnę! Co się dzieje?
- To już. Zabierz torbę z szafy i zawieź mnie do szpitala. - mówię prawie płacząc. Poród jest cholernie bolesny, ale kobiety są silne. To dlatego Bóg nas wybrał do tej roli.
- Eric! - krzyczy mój mąż. - Eric zakładaj buty i kurtkę, musimy jechać do szpitala. - widzę przerażenie w jego oczach.
- Justin, ja tylko rodzę. Nie masz się co obawiać, zawieź mnie do szpitala i tam wszystko się rozwiąże.
- Kotku, nie wiem czy wiesz, ale to jest dla mnie coś strasznego okej. A teraz chodź, zaniosę cię do samochodu. Eric! Ile można czekać?
- Musiałem spakować sobie jakieś zabawki tato! Nie chcę się tam nudzić. - odpowiada mały.
- Chodź już szybciutko! Wskakuj do auta. Sel? Wszystko w porządku?
- Tak, jedź juz, bo zaraz urodzę w tym cholernym aucie! - krzyczę. Boli coraz bardziej, ale wiem, że dzięki temu na świat przyjdzie nasze drugie dziecko. Nie chcieliśmy znać jego płci. Niech to będzie dla nas niespodzianka. Justin bardzo chce córkę, ale jak to stwierdził, nieważne jaka płeć, ważne, że to nasze dziecko, które będziemy kochać.
Dojeżdżamy do szpitala, Justin jest spanikowany, wcale mu się nie dziwię.
- Poczekaj chwilę, pójdę tam po jakis wózek albo lekarza, nie wiem, ale na pewno po coś z tych dwóch, bo rozumiesz...
- Idź już! - przerywam mu. Kuwa głową i szybko pędzi w stronę wejścia.
- Mamusiu? A jak to dziecko z ciebie wyjdzie?
- Synku, lekarze muszą wyjąć go z brzucha.
- A ja też tam byłem? - młody coraz bardziej zaskakuje mnie swoimi pytaniami.
- Tak kochanie, też tam byłeś.
Nagle zjawia się mój mąż z wózkiem i pielęgniarką. Zabierają mnie odrazu na blok, ponieważ skurcze są coraz częstsze i za chwilę urodzę. Eric z Justinem został na korytarzu, chociaż wiem, że zostawi gdzieś Erica żeby być przy mnie. I rzeczywiście tak robi.
- Skarbie, zaopiekuje się nim pielęgniarka, a ja zadzwoniłem do naszych rodziców i zaraz przyjadą się nim zająć, niczym się nie martw, jestem tu z tobą. - uśmiecha się i całuje mnie w czoło. Łapię go za rękę i ściskam przez ten cholerny ból.
Po 30 minutach męczarni w końcu słyszę płacz naszego dziecka. Justin prawie mdleje. Dostaje kubek wody o siada na krześle. W końcu to jego pierwszy poród. Nie dziwię się jego reakcji.
Lekarz kładzie mi dziecko na brzuchu. To córka. Justin dochodzi do siebie i jest przeszczęśliwy.
- Tak bardzo cię kocham skarbie i ciebie też, witaj na świecie maleńka.- mówi ze łzami w oczach.
Po porodzie zostałam odwieziona na salę. Justin oczywiście był cały czas przy mnie.
- Jak damy jej na imię? - pyta.
- Nie zastanawiałam się nad tym, nie mam pojęcia. Ale wybór należy do ciebie. Ericowi ja wybierałam imię, teraz twoja kolej - uśmiecham się.
- Dobrze skarbie, zastanowię się nad tym z Ericiem.
W tym momencie do sali wchodzi pielęgniarka i przywozi nam naszą córeczkę. Mała, cudowna istotka w różowych śpioszkach. Mamy łzy w oczach. Do sali wbiega uradowany Eric.
- Mamo mogę zobaczyć moją siostrę? - mówi szeptem. Kiwam twierdząco głową.
- Jasne kochanie, chodź do mnie. - mówi Justin i bierze małego na kolana. - Poznaj swoją nową siostrę - Lauren. Będziesz musiał jej bronić jak prawdziwy rycerz jak dorośnie.
- Zobacz tato! Uśmiecha się do mnie!
- Bo wie, że przyszedł jej braciszek.
To jest jeden z najcudowniejszych momentów w moim życiu. Nie spodziewałam się nigdy, że będzie tak wyglądać. Jestem cholerną szczęściarą.
***
Hej😄
To już koniec historii Sel i Justina. Jak kończyłam pisać tę książkę, miała zaledwie 3 tysiące wyświetleń. Teraz ta liczba jest o wiele, wiele większa,prawie 25 tysięcy. Dziękuję 😊 Mam nadzieję, że podobała wam się ta książka, mimo, że pisałam ją z przerwami i przez naprawdę długi okres czasu. Przepraszam za ewentualne błędy, będę starała się teraz je wszystkie poprawić.Do następnego 😄

CZYTASZ
I need him... |•Jelena•|
Fiksi Penggemar#106 w Fanfiction 19.12.2017 [Zakończone] Najlepsi przyjaciele? Tylko do czasu.