- Wsiadaj. - Warknął ściskając mnie za ramię. Ścisnął stanowczo za mocno.
- Ałć, Will to boli. - Wyszeptałam, patrząc na niego z dołu.
- Przepraszam. - Wyjąknął, puszczając mnie od razu i otwierając drzwi do jego czarnego BMV.
Co się stało z Will'em ? Gdzie jest mój romantyk? Gdzie jest mój kochany Will'ek? Mój dżentelmen? To on zawsze pluł na mężczyzn, którzy źle traktowali słowie kobiety, a teraz ? Wątpię, żeby chwycił mnie tak mocno i agresywnie przez przypadek. Mu nigdy nie zdażały się takie przypadki.
Usiadłam na miejscu pasażera zapinając pas. Spojrzałam na blondyna, który odpalił silnik. Chęć mordu, która pojawiła się w jego oczach była przerażająca. Zaczynałam się go bać...
Podjechaliśmy na linię startu, gdzie stał już Jake. Chłopacy gazowali swoje fury, a ja coraz bardziej wbijałam się w fotel. Cholera... Chce stąd wyjść!
Na środek wyszła ta lokowana lala z flagą w ręku. William spuścił szybę, aby lepiej słyszeć jej słowa.- Zasady jak zawsze kochani. Kto pierwszy, zbiera wszystko. Spróbujcie, aby obyło się bez obrażeń, czy skutków śmiertelnych. Powodzenia. - Mlasnęła gumą.
Zaczęła machać materiałem, ależ ona była ładna.
- Na miejsca, gotowi, STAR!- Krzyknęła i szybko spuściła flagę w dół.
Warkot silników rozniosł się po okolicy, a samochody z piskiem ruszyły do przodu. Will skupiony na drodze, klnął pod nosem, gdy czerwony Mustang dotrzymywał mu kroku. Żyły na jego szyi były bardzo widoczne, co oznacza, że jest spięty. Siedziałam w fotelu nie odzywając się. Zawsze bałam się szybkości. Zamknęłam oczy, ściskając mocno powieki.
- Will, boję się. - Wyjąknęłam, uchylając jedno oko.
- Zamknij się. - Warknął dociskając gaz. Cholera.
Czerwona plama śmignęła obok nas.
- Kurwa! - Zawył blondyn. - Otworz schowek. - Warknął, otwierając szybę, którą zdążył zamknąć.
- Co? - Wyjąknęłam zdziwiona.
- Czego kurwa nie rozumiesz ! Otwórz schowek!- Krzyknął i spojrzał na mnie. Ta agresja w jego wzroku...
- Nie krzycz na mnie. - Powiedziałam spokojnie, biorąc głęboki wdech.
- Kurwa. Otwórz ten schowek. - Na liczniku zaczęła pojawiać się liczba dwieście.
Zrobiłam to co mi kazał. Ręce mi się trzęsły, gdy próbowałam chwycić za klamkę.
- Japierdole ty to się już tylko do pieprzenia nadajesz. - Warknął.
Szarpnął za klamkę i włożył rękę do schowka. Wyciągnął z niej czarny, lśniący pistolet.
Otworzyłam szerzej oczy. On nadal go miał. Co chial zrobić?- Jesteś pokurwiony?- Krzyknęłam, gdy ten wystawił broń za okno.
- Zamknij ryj suko. - Warknął.
Każde jego słowo coraz bardziej bolało. Dlaczego on taki jest?
Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Zakryłam twarz dłońmi chcąc opanować płacz.- Kurwa. - Wysyczał. Chybił. Nie trafił.
Na szczęście.
Wchodziliśmy w zakręt, po którym była ostatnia prosta. Jake miał sporą przewagę. Nie dziwię się. Jego Mustang sunął jak szalony .
DeVitto dociskał już chyba pedały do samej ziemi. Wskaźnik powoli posuwał się do przodu. Ten samochód nie osiągnie takiej szybkości jakiej oczekuje blondyn.Ostatnie sekundy.
Jeszcze trochę.
Kilka metrów.
Hale przekroczył już metę.
William przegrał.
Zachował z piskiem na lini mety.
Wyszedł z samochodu.
Wziął ze sobą pistolet.
Oooo cholera.
Natychmiast odpięłam pas bezpieczeństwa i pobiegłam za wkurzonym stalookim. Szedł prosto w stronę bruneta, który niczego świadom wychodził z samochodu. Nagle przyjaciele Hale zaaregowali wskazując na DeVitto. Jacob spojrzał na niego zszokowany. Po chwili obydwoje mierzyli do siebie z lśniących broni. Co tu się do cholery dzieje. Skąd Jake ma pistolet. Gdzie ja trafiłam?!
- Nie rób głupot DeVitto. - Warknął Hale. Zaczęli krążyć po niewidocznym okręgu.
- To ty zrobiłeś głupotę Hale. - Był agresywny. Strasznie agresywny.
- Znałeś zasady. - Powiedział spokojnie zielonooki.
William spojrzał na mnie. Stałam niedaleko. To był błąd. Chwycił mnie za szyję i przyłożył pistolet do skroni.- Zrób krok, a strzelę. - Wyszeptał.
Łzy powoli zaczęły spływać po moich policzkach. Moje ciało trzęsło się. Nie rozumiałam o co tu chodzi. Wiedziałam tylko, że moje życie jest na krawędzi...
CZYTASZ
Bad boy
Teen Fiction- Nie rób głupot DeVitto. - Warknął Hale. Zaczęli krążyć w kółko. - To ty zrobiłeś głupotę Hale. - Był agresywny. Strasznie agresywny. - Znałeś zasady. - Powiedział spokojnie zielonooki. William spojrzał na mnie. Stałam niedaleko. To był błąd. Ch...