Wsiedliśmy do jego samochodu.
Ja cała zapłakana.
On cały rozdrażniony.- Pieprzyć szkołę. - Warknął uderzając pięściami o kierwonice. - Głodna?- Spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie wiem czy po tym wszystkim będę umiała jeść. - Wychrypiałam. Prawie straciłam głos. Super.
- Amy...- Znów powiedział do mnie po imieniu. Nachylił się w moją stronę zaglądając w głąb oczu. Czuje się jakby czytał z mojej duszy. - Czy on ci chciał zrobić to, co myślę? - Zapytał cicho, a ja obserwowałam ruchy jego ust. Były hipnotyzujące.
- Zaczął mnie całować po szyi...- Mój głos cały drżał. - Zrobił mi to. - Wskazałam na malinkę tuż pod brodą. Czułam się ohydnie. Miałam do siebie obrzydzenie. - Włożył rękę pod moją spódniczkę.- Zacisnęłam oczy, aby zahamować łzy cisnące się na zewnątrz.
-Ciiiii...- Przytulił mnie. Wtuliłam się w jego czarną bluzę. - Nie musisz mówić dalej. Rozumiem. - Wyszeptał całując mnie w czoło.
Spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Kącik jego ust podniósł się lekko. Starł z mojego policzka łzę, która właśnie spływała.
Powrócił do kierownicy odpalając silnik.- Pizza czy chińszczyzna? - Zapytał włączając radio. Akurat leciało There's Nothing Holding Me Back mojego Mendensika dlatego mój humor mimowolnie się polepszył.
- Pizza. - Uśmiechnęłam się lekko. -I jest taka sprawa...- Spuściłam wzrok. - Kupiłbyś mi jakiś alkohol? Wiono czy cokolwiek?- Wymruczałam prawie niesłyszalnie.
- Mam w domu wino. Jeśli Ci nie przeszkadza możemy napić się razem. - Uśmiechnął się szeroko. - Albo... Moi znajomi co ostatnio do mnie wpadli jak byłaś wiesz... Christian, Eric i Andrew. Może ktoś jeszcze Jakieś mocniejszy alkohol. Taka mała domówka na rozluźnienie.
- Dobry pomysł. Ale teraz pizza. - Uśmiechnęłam się. Całkiem zapomniałam co się przed chwilą działo. Co ten chłopak ze mną robi?!
- Nie wierze.- Szepnął po jakimś czasie drogi. - Najbardziej grzeczna dziewczynka w szkole będzie dzisiaj pić alkohol.
- Żeby to pierwszy raz..- Prychnęłam.
- Zaskakujesz mnie coraz bardziej Carter...Chłopak wpadł do samochodu z wielkim kwadratowym pudełkiem, a za nim zapach pysznej pizzy.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie Carter.- Podał mi białe pudło, które ułożyłam sobie na kolanach.
- Ile mam ci oddać?- Przerwałam mu.
Spławił mnie machnięciem ręki po czym kontynuował swoją wypowiedź.- Najpierw zjemy pizzę. Pojedziemy sobie na punkt widokowy i tam będziemy mogli ją skonsumować.
- Skonsumować. Boże Hale jakich ty słów używasz. - Parsknęłam śmiechem.
- Carter czy ty możesz chociaż raz mi nie przerywać ?- Rzucił zirytowany.
Przewróciłam teatralnie oczami co wywołało jego rozbawienie.- No więc tam sobie ją zjemy, a potem...
- Mogę ci w końcu opatrzyć ranę?!- Zapytałam nie mogąc się skupić na tym co mówi, że względu na jego ranę.
Chłopak prychnął po czym przyłożył mi swoją rękę do buzi.
Spojrzałam na niego zła na co on przyłożył palec do swoich ust, co miało oznaczać, że mam siedzieć cicho.
- Ciesz się, że nie zrobiłem tego ustami. - Na jego twarz wparował łobuzerski uśmiech.
Żeby zetrzeć tego banana z jego twarzy i przy okazji jego rękę z moich ust polizałam wewnętrzną część jego dłoni na co on natychmiast ją zabrał.
- Fuj Carter. To było ohydne.- Wytrał swoją rękę w moją białą bluzę.
Wzruszyłam ramionami uśmiechając się triumfalnie.- Mogłaś powiedzieć, że chcesz lizać to udostępniłbym ci coś...
- Stop! Zaraz to zajdzie za daleko. Teraz ty jesteś obrzydliwy. - Rzuciłam z obrzydzeniem, uderzając go w klatkę piersiową.
Usłyszałam jego donośny śmiech.
- Mogę skończyć?
- Mhm. - Mruknęłam skupiając na niego całą moją uwagę.
- Potem pojedziemy do mnie. Ale nie do tego co ostatnio byliśmy. Tylko tego gdzie pomieszkuje z moimi kumplami. - Oznajmił powoli.
- Ostatni raz takie coś słyszałam, gdy Will zabierał mnie do bazy gansterskiej. - Czyżby historia się powtarza?
Chłopak znieruchomiał.
- Byłaś tam? - Jego oczu się poszerzyły.
- Tak. Nieraz.
- Widziałaś może jakieś papiery albo magazyn?- Nagle stał się rozjuszony.
- Nie. - Odparłam przesuwając w głowie wszystkie historie z pobytu tan. - William mnie skutecznie izolował.
- No tak. - Oparł się o szybę. - Mogłem się spodziewać. Dobra jedźmy.
- Jacob czy ty?
- Wszytsko w swoim czasie Carter. - Uśmiechnął się w moją stronę, gdy odpalał auto. - Wszytsko w swoim czasie....
- Napewno nie!- Krzyknął chłopak, który siedział na masce samochodu.
Dusiłam się ze śmiechu patrząc jak chłopak obraca głowę, gdy chce mu przykleić plaster. Oparłam się o jego klatkę piersiową dalej chichocząc. Niedość, że najpierw nie chciał dać sobie przemyć rany wodą utlenioną, bo to szczypie i on nie chce, to jeszcze te plastry.- Nie moja wina, że nie masz w apteczce plastrów, a mój asortyment w plecaku liczy tylko te różowe w pingwiny! - Parsknęłam śmiechem widząc jego minę. - Zniż się Hale. Jesteś za wysoki.
- Albo ty za niska. - Na jego twarzy widniał ten łobuzerski uśmiech. Odchylił głowę w bok niczym zaciekawiony psiak. Wtedy jego bluza trochę się odsunęła i na obojczyku ujrzałam tatuaż. Hale miał ich pełno, ale ten był malutki i przyciągał uwagę. Był to zarys wilka wyjącego do księżyca tylko konturowany. Miał może dwa, trzy centymetry.
W jego środku były napisane trzy literki. T. W. S.
Uniosłam rękę, by dotknąć tego dzieła. Kciukiem powoli gładziłam skórę, czując kość obojczyka.
- Świetny prawda?- Usłyszałam głos, który wyrwał mnie z tego całego zaciekawienia.
- T.. Tak. - Wyjąknęłam odsuwając się trochę i zabierając rękę.
- Ale i tak nie będę paradował z różowym plastrem w pingwiny.- Oznajmił twardo.
- Będziesz. - Pociągnęłam go za sznurek bluzy tak, że w końcu mogłam robić to co planuje już od dziesięciu minut.
Zadowolona z osiągniętego efektu stanęłam zakładając ręce na biodra.
- I nawet nie waż mi się go ściągnąć. -Pogroziłam mu palcem, gdy jego ręką powędrowała do rany.
- W łóżku też jesteś taka ostra?- Podniósł brew z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Chyba nie chcesz się przekonać. - Puściłam mu oczko po czyn powędrowałam do samochodu.
Tak wiem jest dużo Jacoba. Ale chyba w końcu kiedyś musiało haha.
CZYTASZ
Bad boy
Teen Fiction- Nie rób głupot DeVitto. - Warknął Hale. Zaczęli krążyć w kółko. - To ty zrobiłeś głupotę Hale. - Był agresywny. Strasznie agresywny. - Znałeś zasady. - Powiedział spokojnie zielonooki. William spojrzał na mnie. Stałam niedaleko. To był błąd. Ch...