Abigail POV'S
Cały weekend spędziłam z braćmi i Rebeccą. Obejrzeliśmy sporo filmów, jedząc przy tym fast foody. Także w poniedziałek rano, wybrałam się pobiegać. Było już dość chłodno. Cholernie chłodno.
Anglia.
Późny październik.
I klimat.
To nie jest za dobre połączenie. Tym bardziej dla kogoś kto jest ciepłolubny.
Tak, tym kimś jestem ja.
Zatrzymałam się w momencie, w którym zaczynało się wejście do lasu. Oparłam się o drzewo i patrzyłam na płynącą wodę w rzece. Było to miejsce oddalone od miasta. Od mojego domu są to jakieś trzy kilometry w jedną stronę. Jednak dla takiego widoku, z rana, warto tu przybiec.
Wschód jak i zachód słońca wyglądał tu obłędnie. Było to jedno z niewielu miejsc w Bostonie, gdzie można było ujrzeć to tak dobrze.
Po kilku minutach do moich uszu dotarł warkot motoru. Obróciłam głowę w prawą stronę i ujrzałam wielki, czarny motor, na którym jechał chłopak, ubrany w ciemny kombinezon i kask.
Zatrzymał się blisko mnie i wyłączył silnik. Przyjrzałam się mu uważnie, a on ściągnął kask.
- Jack - stwierdziłam, marszcząc czoło.
- Co tu robisz Evans? - zapytał, dalej siedząc dalej na przedmiocie i obserwując mnie.
- Stoję jak na razie - parsknęłam. - Nie sądziłam, że jeździsz - zmieniałam temat.
- Dlaczego?
- Zawsze widziałam cię z samochodem, więc ni.. samo wyszło.
- Dlaczego nie było cię na imprezie? - oparł się o kierownice.
- A działo się coś ciekawego? - założyłam ręce na piersi.
- Było kurewsko zarąbiście - oznajmił. - Fajnie się tu myśli nad życiem i w ogóle nad wszystkimi pierdołami - powiedział nagle.
- Tak sądzisz?
- Ja to wiem - spojrzał w moje oczy, a później na słońce, które było już lekko w górze. - Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość.
Przez dobrą chwilę nic nie mówiłam i zastanawiałam się nad sensem jego słów.
W sumie jakaś racja w tym była.
Poprawiłam szal, który miałam na szyi. Zaczęło wiać i robiło się naprawdę zimno.
- Zabrać cię do domu? - spytał niepewnie, a ja poważnie się nad tym zastanowiłam. - Chyba, że wolisz iść na piechotę.
Trzy cholerne kilosy.
Czy jazda z Jackiem.
- Dobra.
Odepchnęłam się od drzewa i zabrałam od chłopaka kask, który mi podał. Zajęłam miejsce za nim.
- Wiesz, że musisz się mnie chwycić skarbie? - zarechotał.
Skarbie?
Jak słodko.
Przewróciłam oczami w myślach.
Owinęłam go w pasie i przybliżyłam się.
*
Godzinę po tym jak pod chatę odwiózł mnie Jack, byłam już na dziedzińcu szkoły.
![](https://img.wattpad.com/cover/153331991-288-k797766.jpg)
CZYTASZ
PROBLEM |PART ONE|
Novela JuvenilJack Watson to przystojny kapitan drużyny piłki nożnej. Lubi imprezować i zmieniać dziewczyny jak rękawiczki. Często nazywany bezuczuciowych draniem, który żyję swoim światem. Ma za sobą ciężką przeszłość o której wiedzą nieliczni. Abigail Evans to...