04. Teraz już będzie dobrze.

1.2K 125 45
                                    

-To, że będziesz tutaj siedziała mu nie pomoże. -Oznajmia przyjaciel kładąc dłonie na moich ramionach. -Jedź do domu, Iza. Odpocznij trochę, zjedz coś.

-Nigdzie nie jadę. -Wzdycham przecierając oczy dłonią.

Jest nieco po drugiej w nocy, godzinę temu Igora zabrali na salę operacyjną.

Teoretycznie lekarz poinformował mnie, że w jego przypadku nie powinno być żadnych powikłań, jednak ja i tak się boję. W końcu to operacja najważniejszego narządu w ciele człowieka.

-Cała się trzęsiesz. -Dodaje Adrian i siada obok mnie. -Nie jest ci zimno?

-Nie, to ze stresu. -Przyznaję szczerze. -Zawsze tak mam.

-Naprawdę nie uda mi się ciebie przekonać, żebyś wróciła do domu? -Upewnia się, a ja zaprzeczam gestem.

-Nie, nie chcę, żeby był sam gdy się obudzi.

-Przecież ja z nim będę. -Ciągnie temat, na co rzucam mu wymowne spojrzenie. -Jesteś taka uparta. -Stwierdza i podchodzi do automatu z kawą.

Zakładam nogę na nogę, a chłopak podaje mi ciepły napój. Rzucam mu ciche „dzięki" i opieram się o jego ramię, a ten delikatnie mnie przytula.

Przygryzam wargę i upijam łyk cieczy, później mocniej wtulam się w jego ciało jednocześnie cały czas patrząc na drzwi od sali operacyjnej.

xxxxx

Operacja trwa już niecałe pięć godzin, a ja naprawdę zaczynam się martwić jeszcze bardziej. Lekarz na początku wyraźnie zaznaczył, że potrwa to nie więcej niż trzy godziny.

Brunet przeczesuje moje włosy i podaje mi kolejny kubek herbaty. Biorę głęboki wdech jednocześnie czując łzy w oczach i upijam łyk cieczy.

Zrywam się na równe nogi gdy z pomieszczenia wychodzi lekarz przeprowadzający operację.

Razem z Borowskim podchodzimy do niego, a ten delikatnie się do nas uśmiecha.

-Jak on się czuje? -Zaczynam mocniej zaciskając ręce na kubku herbaty, który trzymam w dłoni.

-Wszystko poszło dobrze. -Oznajmia, a ja oddycham z ulgą. -Zabieg się trochę przedłużył, ponieważ pierwsza dawka leków usypiających nie zadziałała. Pani mąż to straszny gaduła, musieliśmy podać większą dawkę.

Uśmiecham się sama do siebie podczas gdy Adrian wymienia z mężczyzną jeszcze kilka zdań.

W tym samym momencie dwie pielęgniarki przewożą Bugajczyka na inną salę. Oddaję kubek Borowskiemu i podbiegam do łóżka, na którym zauważam szatyna.

Chłopak jest strasznie blady, jednak jest przytomny, gdy tylko mnie zauważa na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech.

Odwzajemniam jego gest i splatam razem nasze dłonie cały czas idąc za pielęgniarkami.

Igor tylko do połowy przykryty jest białym kocem, przez co mogę zobaczyć opatrunek na jego klatce piersiowej, zasłania ranę po cięciu.

Wchodzę z kobietami na odpowiednią salę, jedna z nich podłącza szatynowi kroplówkę, a druga podaje mu jakieś leki przeciwbólowe.

-Mogę tutaj zostać? -Pytam cicho.

-Przykro mi, jednak pacjent musi teraz odpocząć. Proszę przyjechać za kilka godzin, najlepiej około południa.

-Chociaż na chwilkę. -Nalegam.

-Chyba pięć minut może pani zostać. -Wtrąca się blondynka.

Skinam głową i podchodzę do łóżka, a pielęgniarki opuszczają salę. Siadam obok chłopaka, a ten kładzie dłoń na mojej.

-Teraz już będzie wszystko dobrze. -Wyznaje patrząc w moje oczy. -Za kilka tygodni będę w pełni zdrowy i będę mógł opiekować się tobą i Nastią do końca życia.

Mimowolnie się uśmiecham i muskam jego usta. Wymieniam z chłopakiem jeszcze kilka zdań i po chwili opuszczam salę.

-Zawieziesz mnie do domu? -Pytam podchodząc do bruneta. -Wrócimy tutaj za kilka godzin, Igor musi odpocząć, a ja mam dość siedzenia na tych niewygodnych krzesłach.

-W końcu zmądrzałaś. -Kpi ze mnie i obejmuje mnie ramieniem.

Przewracam oczami i razem kierujemy się do samochodu. Przyjaciel otwiera mi drzwi i zajmuje miejsce za kierownicą.

-Chcesz zostać? -Pytam gdy zatrzymujemy się pod moim mieszkaniem.

-Jasne. -Przytakuje i wysiada z samochodu.

Otwieram drzwi z klucza i zapalam światło. Od razu kieruję się do sypialni i zabieram z niej swoją piżamę. Wyciągam jeszcze koszulkę z szafy Igora i wracam do Adriana.

-Będzie za duża. -Stwierdzam patrząc na chude ciało bruneta. -Cóż, trudno. -Dodaję wzruszając ramionami. -Bokserek ci nie dam, bo..

-Jeszcze bym je rozerwał. -Przerywa mi wybuchając śmiechem. -Natura obdarzyła mnie hojniej niż Bugajczyka.

-Jesteś niemożliwy. -Parskam śmiechem.

Kieruję się do łazienki, a to, co w niej zauważam przyprawia mnie o dreszcze. Próbuję krzyczeć, jednak strach za bardzo mnie paraliżuje.

Come Back; ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz