03. Teraz możemy być rodziną.

1.2K 135 38
                                    

Rozglądam się po okolicy jednak nigdzie nie zauważam Nastii. Nerwowo wyciągam telefon z kieszeni i ze łzami w oczach wybieram numer do Izy.

-Cześć. -Zaczyna. -Coś się stało?

-Nie wiem.. G-gdzie jest Nastia. -Zaczynam siadając na murku.

-Jak to kurwa nie wiesz gdzie jest Nastia?! -Krzyczy na mnie.

-Zostawiłem.. wózek..

To ostatnie słowa jakie mogę wypowiedzieć, później tracę przytomność.

Adrian

Budzę się gdy w sypialni nie ma już Dominika. Przeciągam się i wstaję na równe nogi. Zakładam na siebie bokserki, a w tym samym momencie chłopak pojawia się w pomieszczeniu.

Brunet trzyma na rękach płaczące dziecko. Patrzę na niego zszokowany i na chwiejnych nogach pochodzę bliżej, dopiero teraz zauważam, że to dziecko Izy i Igora.

-Co ty zrobiłeś?! -Krzyczę na niego, przez co mała zaczyna jeszcze bardziej płakać.

-Wczoraj rozmawialiśmy o adopcji dziecka.. pożyczyłem sobie jedno. -Oznajmia delikatnie się uśmiechając.
-Wiesz, że w normalnym wypadku nikt by nie dał dziecka parze homoseksualnej.

-Ty zwariowałeś?! -Po raz kolejny się unoszę i odbieram od chłopaka Nastię. -Policja zacznie nas szukać, Dominik. -Dodaję kołysając dziecko.

-Adi, wyluzuj. W końcu możemy być rodzicami. To piękne. -Uśmiecha się i całuje moje usta. -Znalazłem ją przed sklepem. Jakiś debil zostawił tam wózek.

Do takich rzeczy jest zdolny tylko Bugajczyk.

Odwzajemniam jego pocałunek, jednak po chwili odsuwam się od chłopaka i głośno wzdycham.

-Idę się przejść. -Oznajmiam. -Wezmę ze sobą dziecko.

Nie czekając na odpowiedź chłopaka wychodzę z mieszkania. Wyciągam telefon i wybieram numer do Izy.

-H-halo? -Zaczyna złamanym głosem.

-Iza.. Nastia jest u mnie. -Tłumaczę kierując się w stronę jej mieszkania.

-Co? -Pyta zaskoczona. -Naprawdę?

-Tak. -Przytakuję. -Jesteś w domu?

-Jestem w szpitalu, Igor źle się poczuł. -Wyznaje pociągając nosem. -Możesz ją tutaj przywieźć?

-Tak. Jasne.

Po tych słowach kończę połączenie. Wsiadam do samochodu i kieruję się do pobliskiego szpitala. Wchodzę do środka i odnajduję Izę na korytarzu.

Od razu podchodzę do niej i siadam obok, po czym podaję jej dziecko.

-Dziękuje. -Zaczyna prawie płacząc. -Jak ją znalazłeś?

-Uhh, to znaczy.. Igor zostawił ją przed sklepem. Bałem się, że ktoś ją zabierze, więc sam ją zabrałem. -Kłamię.

-Dziękuje, jesteś najlepszy. -Wzdycha przytulając dziewczynkę.

-Co jest z Igorem? -Zmieniam temat patrząc przed siebie.

-Nie wiem, lekarze jeszcze nic mi nie powiedzieli. -Oznajmia wycierając łzy. -Dzwonił do mnie, że ktoś zabrał Nastię, później chyba stracił przytomność.

Igor

Budzę się kompletnie nie wiedząc gdzie. Rozglądam się po pomieszczeniu i dopiero teraz wiem, że jestem w szpitalu.

Do sali wchodzi jedna z pielęgniarek, która uśmiecha się gdy widzi, że już się obudziłem.

-Dlaczego tu jestem? -Pytam poprawiając się na łóżku.

-Stracił pan przytomność. -Tłumaczy zmieniając moją kroplówkę. -Za chwilę przyjdzie do pana lekarz i dokładniej wszystko wyjaśni.

Przytakuję, a brunetka wychodzi z sali. Chwilę później mężczyzna w białym kitlu wchodzi do pomieszczenia.

-Jak się pan czuje? -Zaczyna podchodząc bliżej łóżka.

-W porządku. -Skinam głową. -Długo tutaj zostanę?

-To zależy od pana. -Wzdycha siadając na krześle. -Sądzę, że doskonale wie pan, że jest chory.

-Taak. -Przeciągam jednocześnie wplatając dłonie we włosy. W tym samym momencie zauważam, że spora ilość z nich została na moich rękach.

-I dlaczego nic pan z tym nie zrobi? -Pyta patrząc na mnie. -Wiesz, że jest na to operacja? I wcale nie jest groźna.

-Nie? -Przygryzam wargę. -Jest jeszcze dla mnie szansa?

-Oczywiście, że tak. -Skina głową. -Mam przygotować salę?

-Uhh... tak. -Zgadzam się. -Długo to potrwa?

-Zwykle taka operacja trwa trzy godziny. -Wyznaje wstając na równe nogi. -Potrzebuję pana podpisu.

Mężczyzna podaje mi kartkę i długopis. Bez zastanawiania podpisuję zgodę na leczenie, a lekarz wychodzi z sali. Jego miejsce zastępuje Iza wraz z Nastią.

Oddycham z ulgą, że dziewczynka się znalazła, a blondynka siada na moim łóżku.

-Będe miał operację. -Zaczynam patrząc na Nastię.

-Słucham? -Dziewczyna patrzy na mnie zaskoczona. -Dlaczego?

-Nic ci nie mówiłem, ale.. jestem chory. -Tłumaczę niepewnie. -Mam raka złośliwego serca.

-C-co? -Dopytuje z niedowierzaniem, a w jej oczach pojawiając się łzy. -Dlaczego ty mi nic nie powiedziałeś do cholery?

-Nie chciałem cię martwić. -Wzdycham splatając razem nasze dłonie. -Wszystko będzie dobrze, lekarz daje mi duże szanse na wyzdrowienie.

Come Back; ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz