Rozglądam się po okolicy jednak nigdzie nie zauważam Nastii. Nerwowo wyciągam telefon z kieszeni i ze łzami w oczach wybieram numer do Izy.
-Cześć. -Zaczyna. -Coś się stało?
-Nie wiem.. G-gdzie jest Nastia. -Zaczynam siadając na murku.
-Jak to kurwa nie wiesz gdzie jest Nastia?! -Krzyczy na mnie.
-Zostawiłem.. wózek..
To ostatnie słowa jakie mogę wypowiedzieć, później tracę przytomność.
Adrian
Budzę się gdy w sypialni nie ma już Dominika. Przeciągam się i wstaję na równe nogi. Zakładam na siebie bokserki, a w tym samym momencie chłopak pojawia się w pomieszczeniu.
Brunet trzyma na rękach płaczące dziecko. Patrzę na niego zszokowany i na chwiejnych nogach pochodzę bliżej, dopiero teraz zauważam, że to dziecko Izy i Igora.
-Co ty zrobiłeś?! -Krzyczę na niego, przez co mała zaczyna jeszcze bardziej płakać.
-Wczoraj rozmawialiśmy o adopcji dziecka.. pożyczyłem sobie jedno. -Oznajmia delikatnie się uśmiechając.
-Wiesz, że w normalnym wypadku nikt by nie dał dziecka parze homoseksualnej.-Ty zwariowałeś?! -Po raz kolejny się unoszę i odbieram od chłopaka Nastię. -Policja zacznie nas szukać, Dominik. -Dodaję kołysając dziecko.
-Adi, wyluzuj. W końcu możemy być rodzicami. To piękne. -Uśmiecha się i całuje moje usta. -Znalazłem ją przed sklepem. Jakiś debil zostawił tam wózek.
Do takich rzeczy jest zdolny tylko Bugajczyk.
Odwzajemniam jego pocałunek, jednak po chwili odsuwam się od chłopaka i głośno wzdycham.
-Idę się przejść. -Oznajmiam. -Wezmę ze sobą dziecko.
Nie czekając na odpowiedź chłopaka wychodzę z mieszkania. Wyciągam telefon i wybieram numer do Izy.
-H-halo? -Zaczyna złamanym głosem.
-Iza.. Nastia jest u mnie. -Tłumaczę kierując się w stronę jej mieszkania.
-Co? -Pyta zaskoczona. -Naprawdę?
-Tak. -Przytakuję. -Jesteś w domu?
-Jestem w szpitalu, Igor źle się poczuł. -Wyznaje pociągając nosem. -Możesz ją tutaj przywieźć?
-Tak. Jasne.
Po tych słowach kończę połączenie. Wsiadam do samochodu i kieruję się do pobliskiego szpitala. Wchodzę do środka i odnajduję Izę na korytarzu.
Od razu podchodzę do niej i siadam obok, po czym podaję jej dziecko.
-Dziękuje. -Zaczyna prawie płacząc. -Jak ją znalazłeś?
-Uhh, to znaczy.. Igor zostawił ją przed sklepem. Bałem się, że ktoś ją zabierze, więc sam ją zabrałem. -Kłamię.
-Dziękuje, jesteś najlepszy. -Wzdycha przytulając dziewczynkę.
-Co jest z Igorem? -Zmieniam temat patrząc przed siebie.
-Nie wiem, lekarze jeszcze nic mi nie powiedzieli. -Oznajmia wycierając łzy. -Dzwonił do mnie, że ktoś zabrał Nastię, później chyba stracił przytomność.
Igor
Budzę się kompletnie nie wiedząc gdzie. Rozglądam się po pomieszczeniu i dopiero teraz wiem, że jestem w szpitalu.
Do sali wchodzi jedna z pielęgniarek, która uśmiecha się gdy widzi, że już się obudziłem.
-Dlaczego tu jestem? -Pytam poprawiając się na łóżku.
-Stracił pan przytomność. -Tłumaczy zmieniając moją kroplówkę. -Za chwilę przyjdzie do pana lekarz i dokładniej wszystko wyjaśni.
Przytakuję, a brunetka wychodzi z sali. Chwilę później mężczyzna w białym kitlu wchodzi do pomieszczenia.
-Jak się pan czuje? -Zaczyna podchodząc bliżej łóżka.
-W porządku. -Skinam głową. -Długo tutaj zostanę?
-To zależy od pana. -Wzdycha siadając na krześle. -Sądzę, że doskonale wie pan, że jest chory.
-Taak. -Przeciągam jednocześnie wplatając dłonie we włosy. W tym samym momencie zauważam, że spora ilość z nich została na moich rękach.
-I dlaczego nic pan z tym nie zrobi? -Pyta patrząc na mnie. -Wiesz, że jest na to operacja? I wcale nie jest groźna.
-Nie? -Przygryzam wargę. -Jest jeszcze dla mnie szansa?
-Oczywiście, że tak. -Skina głową. -Mam przygotować salę?
-Uhh... tak. -Zgadzam się. -Długo to potrwa?
-Zwykle taka operacja trwa trzy godziny. -Wyznaje wstając na równe nogi. -Potrzebuję pana podpisu.
Mężczyzna podaje mi kartkę i długopis. Bez zastanawiania podpisuję zgodę na leczenie, a lekarz wychodzi z sali. Jego miejsce zastępuje Iza wraz z Nastią.
Oddycham z ulgą, że dziewczynka się znalazła, a blondynka siada na moim łóżku.
-Będe miał operację. -Zaczynam patrząc na Nastię.
-Słucham? -Dziewczyna patrzy na mnie zaskoczona. -Dlaczego?
-Nic ci nie mówiłem, ale.. jestem chory. -Tłumaczę niepewnie. -Mam raka złośliwego serca.
-C-co? -Dopytuje z niedowierzaniem, a w jej oczach pojawiając się łzy. -Dlaczego ty mi nic nie powiedziałeś do cholery?
-Nie chciałem cię martwić. -Wzdycham splatając razem nasze dłonie. -Wszystko będzie dobrze, lekarz daje mi duże szanse na wyzdrowienie.
CZYTASZ
Come Back; ReTo
Historia CortaGdzie on wpada w złe towarzystwo, a ona próbuje go uratować. A ona przecież tylko kochała.