Niesprawdzony.
-Co ty robisz do cholery? -Słyszę za sobą. -Nie wolno ci.
Nie odpowiadam, zamiast tego wyciągam z kieszeni banknot stuzłotowy i zwijam go w rulon.
-Igor. -Dominik łapie za moje ramiona i obraca mnie na krześle obrotowym w swoją stronę. -Przypomnę ci, że dzisiaj zabierasz dzieciaki do siebie, chyba nie powinieneś teraz ćpać.
-Co ty tam możesz wiedzieć. -Wzdycham. -Wszystko straciłem, Iza i Olek nie chcą mnie widzieć, ty.. nie jesteśmy już parą, Adrian i Kacper mają mnie w dupie, a Dawid.. nawet nie wiem gdzie on jest. -Tłumaczę spuszczając wzrok.
-To, że nie jesteśmy razem, nie oznacza, że nie będę ci pomagał. -Oświadcza łapiąc za moje ramiona. -Idź się ogarnąć, zawiozę cię do Izy.
-Dzięki, stary. -Rzucam objętnie i wstaję na równe nogi.
Kieruję się do swojej łazienki gdzie biorę szybki prysznic i zmieniam ubrania na nowe.
Patrzę na swoje odbicie i po chwili uderzam z pięści w lustro, które rozpada się na tysiąc małych kawałków.
Nawet nie mogę na siebie patrzeć, zastanawiam się dlaczego ja kurwa byłem taki głupi?
Iza to najwspanialsza kobieta na świecie i tylko z nią byłem szczęśliwy. Gdzie ja miałem oczy do chuja? Dlaczego w ogóle postanowiłem wdać się w głupi romans z Dominikiem?
Gdy teraz o tym pomyślę, robi mi się niedobrze.
Zaciągam się powietrzem i idę do swojej sypialni. Zabieram z niej dwie torebki prezentowe i razem z Dominikiem kierujemy się do jego samochodu.
-Powodzenia. -Klepie moje ramię gdy jesteśmy już pod mieszkaniem Olka i Izy. -Mam cię później odebrać?
-Nie trzeba. -Zapewniam. -Dzięki.
Wymieniam z chłopakiem jeszcze kilka słów i wychodzę z pojazdu. Przygryzam wargę i wciskam dzwonek, a po chwili otwiera mi Olek.
Szatyn niechętnie wpuszcza mnie do środka, a ja kieruję się do salonu gdzie zauważam Izę i dzieci.
-Cześć. -Zaczynam niepewnie.
-Tata! -Krzyczy wesoło dziewczynka i podbiega do mnie.
Uśmiecham się sam do siebie i mocno przytula blondynkę.
-Mam coś dla ciebie. -Oznajmiam podając jej torbę prezentową.
Dziewczynka rozpakowuje prezent przy pomocy Izy, a jej oczom ukazuje się ogromny domek dla lalek.
-Dzięki tato! -Blondynka uśmiecha się i wtula się w moje ciało, a ja sadzam ją na kanapie. -Kiedy do nas wrócisz? Wujek Olek jest bardzo fajny, ale tęsknie za tobą!
-Skarbie, idź pobaw się z wujkiem, tata zaraz po ciebie przyjedzie. -Wtrąca się dziewczyna i przeczesuje włosy dziecka. -No leć.
Nastia zeskakuje z kanapy i kieruje się do kuchni. Głośno wzdycham i rzucam blondynce spojrzenie.
-Więc, jak nazwałaś syna? -Dopytuję i przenoszę wzrok na śpiące w wózku dziecko.
-Nikodem. -Odpowiada poprawiając swoje włosy.
-Tak jak chciałem. -Stwierdzam kładąc dłoń na udzie Izy.
-Zabieraj ode mnie te brudne łapy. -Mruczy oschle. -Plecak Nastii jest na korytarzu, jutro o szesnastej ma być w domu.
-Taaak. -Przeciągam i wstaję na równe nogi. -Dla Nikodema też mam prezent. -Kontynuuję podając byłej żonie niebieską torbę.
-Teraz udajesz porządnego tatusia? -Kpi ze mnie. -Co tydzień tak będzie? Chcesz przekupić Nastię?
-Chcę tylko, żeby pamiętała, że ma ojca.. chyba nie ma nic w tym złego? -Krzyżuję dłonie.
-Zastanawiałabym się.
Przymykam oczy i kieruję się do kuchni. Zabieram Nastię na ręce i zgarniam jej plecak, po czym razem kierujemy się na przystanek autobusowy.
-Jechałaś kiedyś autobusem, skarbie? -Pytam mocniej przytulając dziecko do siebie.
-Nie, ale zawsze chciałam! -Wyznaje podekscytowana. -Chciałam jeszcze lecieć samolotem!
-Polecimy kiedyś, ja, ty, Nikodem i mama. -Wyznaję wsiadając do pojazdu. -Obiecuję.
Po około dziecięciu minutach jesteśmy już pod moim mieszkaniem, wkładam klucze do zamka, jednocześnie orientując się, że mieszkanie jest otwarte.
-Jest u ciebie jeszcze miejsce dla starego przyjaciela?
CZYTASZ
Come Back; ReTo
Short StoryGdzie on wpada w złe towarzystwo, a ona próbuje go uratować. A ona przecież tylko kochała.