chapter 6.

494 27 10
                                        

-Wezmę wszystko i wyjdę - powiedział. Kiedy zobaczył, że uważnie mu się przyglądam dodał - Nie przeszkadzaj sobie, już mnie tu nie ma.

-Nie chcesz chwilę zostać? - zapytałem, gdy chłopak wychodził w bluzie w rękach i torbie przerzuconej przez ramię.

Zielonooki spojrzał na mnie kpiącym spojrzeniem i prychnął. - Żartujesz sobie, co? - uniósł brew. Poklepał mnie po ramieniu, kręcąc głową. Nie powiedział już nic, po prostu wyszedł.

Pokiwałem głową, patrząc na zamkniętą drewnianą powłokę.
Westchnąłem i poszedłem do kuchni, żeby napić się herbaty.

Cały czas chodził mi po głowie fakt, że już jutro będę zmuszony spotkać się z tą laską, która skutecznie niszczy mi życie.

Otworzyłem lodówkę i pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy było mleko, z którym Harry zawsze robił mi herbatę.
Każda część tego mieszkania kojarzyła mi się z nim.

Odrzuciłem od siebie wszelkie bolesne wspomnienia i wyjąłem kubek z szafki.
Kiedy zobaczyłem ten, który wyjąłem przypadkiem, zacząłem jeszcze bardziej wierzyć w to, że los mnie po prostu nienawidzi.

Kubek, który Harry miał na teledysku do "Drag me down", a później kupił drugi, żebyśmy mieli takie same.
Odłożyłem przedmiot na szafkę i postanowiłem zrezygnować z pomysłu picia herbaty.

Po prostu włożyłem telefon do kieszeni i wyszedłem z mieszkania.
Musiałem wyjść na spacer, bo to mieszkanie zaczynało mnie dobijać.
Było w nim tak pusto, kiedy byłem sam.

Harry zawsze wprowadzał do niego trochę życia. Przynajmniej nie było w nim tak cicho.

Zawsze mogłem usłyszeć jak próbuje swoich umiejętności w gotowaniu, albo pieczeniu. Słyszałem jak śpiewa, słucha muzyki, albo gra. Słyszałem jego rozmowy przez telefon, a czasem jego śmiech.
Widziałem jak szuka w internecie nowych koszul, które tak kocha i jak prosi, żebym nie patrzył na niego, gdy je.
Kiedy prosił, żebym wieczorem zrobił mu herbatę, albo, żebym go przytulił, gdy było mu zimno.
Gdy śmiał się, widząc mnie, chodzącego w jego bluzach.
Każdy drobny moment, który mogłem z nim dzielić był dla mnie zupełnie nowy i piękny na swój wyjątkowy sposób.

-Loui? - usłyszałem za sobą, przez co zmarszczyłem brwi. - Jak się cieszę, że cię widzę - położyła dłoń na ustach.

Uśmiechnąłem się do niej. - Jak masz na imię? - zapytałem.

-Jestem Susanne - przedstawiła się i widziałem, że próbuje powstrzymać łzy, które i tak mimowolnie spływały po jej policzkach.

-Nie płacz kochanie - przytuliłem ją do siebie, a ona złapała mnie rękami za szyję.

-Nie przejmuj się tym wszystkim co się teraz dzieje - powiedziała prosto do mojego ucha, kiedy trwaliśmy w uścisku. - Wiele takich osób, jak ja, jest z tobą całym sercem, nieważne co by się działo - odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła się lekko.

Przejechała dłonią po policzku, żeby wytrzeć mokre od łez policzki. - Dziękuję, że mogłam cię przytulić - widziałem łzy w jej oczach. - Byłeś chyba ostatnią osobą, której bym się tu spodziewała, ale dziękuję - włożyła ręce do kieszeni. - No cóż.. Nie przeszkadzam, bardzo dziękuję - chciała odejść.

-Dokąd idziesz? - zapytałem.

-Po kawę - zaśmiała się.

-Nie pij za dużo, bo później nie będziesz mogła spać - puściłem jej oczko. - Miewaj się dobrze i mam nadzieję, że do zobaczenia.

Dziewczyna uśmiechnęła się i poszła w swoją stronę.
Ja natomiast wróciłem myślami do tej pieprzonej rzeczywistości.
Nie chciałem spotkać się z tą Brianą. Właściwie.. myślę, że to była ostatnia rzecz, jakiej chciałem..

 myślę, że to była ostatnia rzecz, jakiej chciałem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Uśmiechnąłem się do telefonu czytając to. Nie wiem właściwie jakim cudem to znalazłem, bo na Twitterze jest masa rzeczy, w których jestem oznaczony.

Postanowiłem zaobserwować jej profil. Może chociaż ona uzna ten dzień za dobry, czego ja niestety nie mógłbym zrobić.

***
Wywróciłem oczami, gdy podczas jedzenia tych pieprzonych lodów czekoladowych ubrudziłem białą koszulkę.
Odłożyłem pudełko ze słodyczami, które podobno miały poprawić mi humor.
Zdjąłem moją pobrudzoną koszulkę i rzuciłem w kąt.

Poszedłem do garderoby, która była naprawdę pusta. Zawsze nie mogłem w niej niczego znaleźć przez ogromną ilość ubrań Harry'ego, ale teraz? Co najmniej połowa garderoby była pusta.

Po raz kolejny odrzuciłem od siebie te myśli. Obiecałem sobie, że przestanę się zadręczać myślami o nim..
Założyłem na siebie czysty t-shirt, tym razem w kolorze czarnym.
Przelotnie zerknąłem na zegarek, który wskazywał dwunastą.

Przez chwilę pomyślałem, że mógłbym wyjść z Brianą na jakiś lunch, ale od razu zrezygnowałem z tego pomysłu.
Tylko tego mi brakowało, żeby jakiś paparazzi mnie z nią złapał.
Wszystkie zdjęcia trafiłyby do Harry'ego, a mnie jeszcze ciężej byłoby uspokoić tą całą burzę, która jest między nami.

Nie miałem pojęcia gdzie mógłbym się z nią zobaczyć.
Dopiero później stwierdziłem, że mógłbym pojechać do jej mieszkania.

____________________
Cześć, witajcie😂
Jeżeli tutaj jesteś to zostaw coś po sobie😁
Dziękuję wam za przeczytanie.
Postaram się dodać jeszcze do "We are One Direction", ale jeśli mi się to nie uda to rozdział będzie jutro.

Chciałabym zrobić maraton do tego ff w tym tygodniu.
Powiem wam jeszcze w który dzień😊

Kocham i doceniam was wszystkich i do następnego!
Nataliee xx

тнιngѕ ι can'т • larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz