27. you

343 24 7
                                    

Dostałem telefon z kliniki i byłem w drodze właśnie do tego miejsca.
Stres był jedyną emocją przeze mnie odczuwaną, którą potrafiłem nazwać.

Nie miałem pojęcia czy Briana rodzi, czy to tylko fałszywy alarm.
Ciężko było mi to stwierdzić.

Dopiero gdy przekroczyłem próg budynku udało mi się zdobyć jakiekolwiek informacje. Dowiedziałem się, że za kilka godzin po raz pierwszy zobaczę mojego syna.

Wewnątrz odczuwałem szczęście. Było ono zakopane pod warstwą niepokoju i stresu, ale ciągle tam było.

Siedziałem na korytarzu z dłońmi splecionymi ze sobą i ułożonymi na kolanach.
Mój telefon co chwilę dzwonił, ale ja nie odbierałem. Zdawałem sobie sprawę, że nie byłbym w stanie skupić się na rozmowie.

Straciłem poczucie czasu bardzo szybko. Fizycznie byłem obecny, ale moje myśli kręciły się wokół mojego syna, który już niedługo miał pojawić się na tym świecie. 

-Pan Tomlinson? - słysząc swoje nazwisko, podniosłem się do pionu. Głos lekarza przywrócił mnie do rzeczywistości. - Gratuluję, syn jest zdrowy i ma się dobrze - posłał w moją stronę uśmiech. 

-Mogę go zobaczyć? 

-Proszę to włożyć i zapraszam za mną - założyłem podany mi wcześniej fatruch, jeśli tak mogę to nazwać, i zaraz za lekarzem wszedłem do sali. 
Pierwszym, co ujrzałem, był maleńki chłopiec, leżący w tak samo maleńkim łóżeczku obok lekko uśmiechniętej Briany. 
Podszedłem do nich po cichu i nie mogłem przestać spoglądać na Freddiego, bo takie imię chcieliśmy mu nadać.

Dziewczyna była bardzo zmęczona, więc nie chciałem przeszkadzać jej w odpoczynku. Chciałem po prostu stać tam i wpatrywać się w śliczną buzię mojego dziecka.

Nic innego się dla mnie w tamtym momencie nie liczyło..

Towarzyszyło mi zupełnie inne, nowe uczucie, ale było ono naprawdę dobre. 

Nie dochodziło do mnie, że właśnie patrzę na MOJEGO syna.
Mimo wszystko czułem się wspaniale.

Posiedziałem przy Brianie i Freddiem przez jeszcze jakiś czas, a później opuściłem szpital z zamiarem powrotu następnego dnia.

Wróciłem do domu z uśmiechem na twarzy. Zrozumiałem jakie to uczucie, kiedy twoje dziecko przychodzi na świat i nie mogłem tego porównać do żadnego innego uczucia, które kiedykolwiek mi towarzyszyło.

Dopiero będąc w mieszkaniu sprawdziłem komórkę. Miałem kilka nieodebranych połączeń od Liama.

Postanowiłem do niego oddzwonić, żeby nie pomyślał sobie, że umarłem, albo coś.

-No nareszcie!

-Mam syna - powiedziałem od razu, nie czekając na to, co on chciał mi przekazać.

-Co? - zapytał natychmiast. - Stary, gratuluję.

Uśmiech wpełzł na moją twarz. - Dziękuję.. ale chciałeś coś?

-Musimy to uczcić, przyjdę do ciebie.

-Czekam - urwałem.

-Wiesz.. - powstrzymał mnie przed zakończeniem połączenia. - ..może lepiej nic nie mówić Harry'emu.. Nie jestem w stanie przewidzieć jak to przyjmie. W dodatku.. - zaciął się. - Rozmawiał z nami trochę ponad godzinę temu. Mówił, że jest pewien, co do zmiany płci.

Jego słowa uderzyły we mnie, jak cios prosto w policzek. - Ale że.. - chciałem zapytać, ale te słowa nie chciały przejść mi przez gardło.

Kiedy Payne usłyszał, że nie uda mi się zadać pytania dodał. - Tak, jest pewien, co do operacji.

Pokiwałem głową, podchodząc do blatu. Oparłem na nim obie dłonie i dopiero po chwili odpowiedziałem. - To widzimy się.. - nie miałem głowy, żeby prowadzić tę rozmowę dalej. Z tego więc powodu szybko się żegnając, zakończyłem połączenie.

Harry naprawdę chce zostać kobietą?

Ten chłopak, z którym byłem przez tyle lat i zdawało mi się, że znam go lepiej niż samego siebie?
Ten sam?

Po prostu nie potrafiłem tego do siebie dopuścić.
I im więcej wydarzało się sytuacji, które to potwierdzały, tym ciężej było mi w to uwierzyć.

Nie miałem pojęcia, że rozmyślanie zajęło mi aż tyle czasu, bo zupełnie niespodziewanie usłyszałem dzwonek do drzwi.

-Cześć - przywitałem się, będąc nie do końca obecnym. Moje myśli ciągle były zajęte przez tę samą sprawę, a ja nic nie mogłem na to poradzić.

Brunet przekroczył próg mojego mieszkania i od razu rozsiadł się wygodnie na kanapie.

-Niall przyjdzie później? - zapytałem zdziwiony faktem, że blondyn nie przyszedł z nim.

-Nie - odparł, a ja zamknąłem drzwi. - Jest u Harry'ego - wymruczał dużo ciszej, jakby wolał, żebym tego nie usłyszał.

-Dlaczego? - dopiero po zadaniu tego pytania, uświadomiłem sobie jak źle to zabrzmiało.

Payne spojrzał na mnie z widocznym dystansem. Nie chciał mi powiedzieć. - Harry tak jakby.. Trochę dziwnie się zachowywał? Ja.. my.. martwiliśmy się o niego.

-Co robił? - zmarszczyłem czoło i usiadłem obok chłopaka. Zdawałem sobie sprawę, że wiercę w nim dziurę moim spojrzeniem, ale naprawdę chciałem wiedzieć.

-Trochę majaczył, nie wiem czy to przez leki, czy.. - westchnął. - Nie wiem Louis - przyznał i poniósł na mnie wzrok. - Niall podejrzewa, że zobaczył zdjęcie - dodał smutno. - To właściwie miałoby sens, jednak tak, czy inaczej gadał totalnie bez sensu.

-Jakie zdjęcie?

-To na Instagramie Briany. Staramy się trzymać go od tego wszystkiego z daleka, ale mimo chęci nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego..

Zaczynałem się denerwować przez fakt, że jako jedyny byłem niedoinformowany. Instynktownie złapałem Payne'a za ramię i zmusiłem, żeby na mnie patrzył. - Co takiego mówił? - mój ton niekontrolowanie stał się bardziej ostry.

Brązowooki jeszcze przez chwilę był niepewny. Patrzył na mnie nieufnie aż w końcu się przełamał. - Wyglądał jakby miał jakiś atak paniki, nie jestem lekarzem, nie znam się na tym. Mówił w kółko, że da radę i że na pewno mu sie uda? - chłopak przygryzł wargę, chcąc prawdopodobnie jak najlepiej przytoczyć opisywaną sytuację. - Że.. jeszcze będzie dobrze, a on sobie poradzi..

______________________
Wiem, że dodaje bardzo późno i przepraszam, ale cały dzień spędziłam z rodziną przyjaciółki, bo jutro od niej jadę i było takie mini pożegnanie.
Dlatego za pisanie zabrałam sie dopiero pod wieczór.

Muszę wam przyznać, że urodziny były bardzo udane, a ja jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie życzenia♡

Dziękuję też za 1K wyświetleń i 200 gwiazdek!♡

Jutro będę już w domu, więc dodam kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że wam się podoba!
Doceniam czas, który poświęciliście, żeby przeczytać ten rozdział♡
Natalie♡

тнιngѕ ι can'т • larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz