Emily | Leo

222 28 21
                                    

10 grudnia 2038 roku. Godzina 13.42
Przed posiadłością Carla Manfreda

*Emily*

- Jesteśmy na miejscu. - powiedziałam stając przed drzwiami posiadłości wujka Carla, po tym prawie dziesięciokilometrowym spacerze.

Maxa już z nami nie było, bo wrócił do swojego domu - jego rodzina została w Detroit i musiał już wrócić do domu.

Ale wracając...

Podeszłam nieco bliżej drzwi a te automatycznie się otworzyły umożliwiając nam wszystkim wejście do środka.
Weszliśmy do halu.

- Wreszcie w domu... - usłyszałam cichy głos Markusa. W tonie jego głosu było słychać utęsknienie i szczęście.

- Nieźle mieszkałeś, Markus. - zaśmiał się Josh.

- Taa... - zaśmiał się Simon.

Po tych słowach wszyscy poszliśmy do salonu. Markus oczywiście patrzył na wszystko z wielkim szczęściem w oczach.

Chyba minęło ponad dziesięć minut, zanim Androidy skończyły się rozglądać, po wszystkim, co zyskał Carl.

- Może pokażesz im pracownię? - zapytałam podchodząc do Markusa.

- Dobry pomysł... - powiedział idąc w stronę drzwi, które prowadzą do pracowni. - Chodźcie.

Wszyscy od razu zaczęli iść za nim.
Gdy weszliśmy do pracowni Simon od razu zaczął chodzić tam i spowrotem patrząc co namalował Carl.

Joshowi i North widać, że też się podobało, ale nie aż tak.

- Umiesz malować? - zapytał w pewnym momencie Markusa Simon, który dalej był zafascynowany obrazami Carla.

- Chyba tak... Carl raz mnie uczył. - powiedział Markus. - Ale...

- A namalujesz coś? - przerwał mu blondyn.

- Simon, daj mu spokój. Dopiero wrócił do domu. - powiedział Josh podchodząc do Simona.

- To... Może Emily coś namaluje. - na te słowa Markusa wszyscy zwrócili wzrok w moją stronę. - Ma wielki talent i duże doświadczenie.

- Emm... - zająkałam się. - Okey. - powiedziałam.

Ściągnęłam ze sztalugi obraz, który aktualnie tam był. Nie przypominał jakiegokolwiek obrazu wujka. Czyżby namalował go Markus? Nie wiem.

Założyłam na sztalugę jedno z pustych płócien po czym podeszłam do stołu, na którym było pudełko z pędzlami.

Zaczęłam w nim szperać w poszukiwaniu mojego ulubionego pędzla.
Po chwili go znalazłam.

Nałożyłam na paletę kilka farb i podeszłam do płótna.

Zamknęłam oczy...
W mojej głowie pojawiały się coraz to bardziej rozmaite obrazy.

W pewnym momencie, dalej mając zamknięte oczy, nałożyłam na pędzel nieco farby i zaczęłam malować.
Koncepcja była dość prosta, ale pewnie jak zawsze coś pójdzie inaczej niż zaplanuję. Jak zresztą zawsze bywa.

Po kilku minutach odeszłam od sztalugi i otworzyłam oczy.

Obraz, który namalowałam przedstawiał panoramę Detroit. Dokładnie tak, jak sobie to wyobraziłam - wieżowce, parki... Wyraźnie było na nim widać, że Androidy i ludzie żyją w zgodzie...

Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz