Emily i Harry | Korespondencja Prezydent Warren

96 17 16
                                    

11 grudnia 2038 roku, godzina 21.32
Posiadłość Carla Manfreda

Minęło prawie sześć godzin, a Emily dalej nie była w stanie zrozumieć, że jest Androidem.
Bez przerwy myślała, że to tylko sen lub jakiś kawał.
Nikt przecież nie udowodnił, że nie jest człowiekiem.

W tym czasie w salonie trwała jakaś rozmowa.
Tak naprawdę, to tylko między Karą, North, Harry'm i Simonem.

Tymczasem Josh, Alice i Luther oglądali razem telewizję a Markus siedział w pracowni i rozmyślał dlaczego tak naprawdę rodzina nie powiedziała Emily o tym, kim jest.
Dla niego, z początku też było to szokującą wiadomością, ale nie okazywał tego.

W pewnym momencie postanowił zobaczyć co jest z kuzynką.

Wstał i wyszedł z pracowni.
Gdy szedł po schodach na piętro, usłyszał cichy płacz Emily.
Niespodziewałby się, że będzie dla niej aż tak ciężkie do zrozumienia.

Po chwili stanął przed zamkniętymi drzwiami do sypialni Carla.
Stamtąd było bardzo dobrze słychać, że Emily płakała.

- Emily, mogę wejść? - zapytał Markus.

- Zostaw mnie! - odkrzyknęła dziewczyna. W jej głosie było słychać, że już od dawna płacze.

- Emily, proszę. - mężczyzna nie ustępował od drzwi.

- Nie chcę z nikim rozmawiać. - ponownie odparła.

- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale proszę, daj mi wejść. - mężczyzna zapukał w drzwi sypialni.

- Na chwilę. - powiedziała cicho dziewczyna, a drzwi się otworzyły.

- Dzięki. - podziękował Markus, po czym wszedł do ciemnego pomieszczenia.

Jednym źródłem światła był księżyc.

W tym świetle jedynie zobaczył, to to, że Emily leży odwrócona w stronę okna.

Markus powoli podszedł do łóżka i usiadł na nim.

- Emily... Wiem, że to dla ciebie trudne, ale niestety taka jest prawda. - powiedział cicho Android.

- Nie jestem w stanie tego pojąć. - dziewczyna cicho westchnęła, po czym podniosła się do pozycji siedzącej i obróciła się w stronę kuzyna.

Markus zauważył, że Emily ma całe policzki z łzach, a jej oczy były czerwone.

- Rozumiem doskonale, ale niestety tak już jest. - Android starał się polepszyć stan dziewczyny.

- A ja dalej nie wierzę, że to prawda... - westchnęła brunetka. - Póki nie zobaczę, że naprawdę jestem Androidem nie będę wierzyć.

- Nawet wiem jak ci to wytłumaczyć. - Android lekko się uśmiechnął, po czym złapał Emily za rękę tak, jakby chciał się z nią połączyć.

Po kilku sekundach z obu dłoni zaczęła znikać skóra, a już po chwili Emily zrozumiała, że naprawdę nie jest człowiekiem, bo to, co stało się z jej ręką nie jest możliwe u ludzi.

Jednocześnie dziewczyna zobaczyła, jaka jest jej prawdziwa przeszłość, co spowodowało u niej kolejne łzy.
Tym razem szczęścia.

Widząc kolejne łzy dziewczyny, Markus puścił dłoń Emily i przytulił ją.

- Dziękuję... - powiedziała cicho Emily wycierając ręką twarz, która była cała we łzach.

- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się przyjaźnie Android.

W tym momencie do pokoju wbiegła North.

- Markus, chodź na dół! - powiedziała, gdy tylko weszła do pokoju.

- Co jest? - zapytał Markus.

- Zaraz zobaczysz. - powiedziała - Emily, ty też chodź.

Bez słowa Markus i Emily wstali, po czym poszli za North na korytarz.

- Prezydent Warren chce z tobą porozmawiać, Markus. - powiedziała North, gdy wchodzili do salonu.

Gdy tylko weszli, uwagę Markusa i Emily przykuł telewizor, w którym była prezydent Warren.

- Witaj Markusie. - przywitała się kobieta, widząc, że Markus już przyszedł.

- Dobry wieczór, pani prezydent. - przywitał się przywódca Androidów.

- Dzwonię do ciebie, ponieważ Stany Zjednoczone Ameryki potrzebują pomocy Androidów w walce z Rosją. - zaczęła kobieta. - Chwilę temu prezydent Rosji poinformował mnie, że wspominane już ataki na Amerykę zostaną wprowadzone.

- Oczywiście, że pomożemy, ale jest problem, ponieważ od kilku dni w Detroit grasuje złodziej biokomponentów co mocno zaszkodziło społeczności Androidów, a CyberLife nie chce nam ich użyczyć. - powiedział Android.

- Skoro jest taki problem, to osobiście skontaktuję się z rzecznikiem CyberLife by oddał waszej społeczności odpowiednią ilość biokomponentów oraz, by użyczał wam ich podczas wojny, która niestety się odbędzie. - doskonale było widać, że prezydent Warren jest mocno przejęta. - Prosiłabym, byś przyjechał jutro do Waszyngtonu byśmy ustalili dokładniejszy plan działania.

- Dobrze. Przyjadę. - mężczyzna przytaknął.

- Czekam na ciebie. Miłej nocy życzę. - pożegnała się kobieta, po czym korespondencja się wyłączyła.

- Czyli jutro jedziemy do Waszyngtonu? - zapytał Simon patrząc na Markusa.

- Nie możemy wszyscy. - powiedział przywódca patrząc na wszystkich. - Pojadą ze mną dwie osoby. Reszta zostanie i będzie pilnować miasta.

- A co z nami? - zapytał Harry. - Skoro jest wojna, granice zapewne będą zamknięte, co oznacza, że nie wrócimy do Kanady.

- Niestety musicie zostać. - poinformował go Markus. - Wiem, że to niekorzystne w szczególności dla Alice, ale póki co musicie zostać. Możliwe, że zdołacie pomóc.

- Napewno pomożemy. - lekki uśmiech zapanował na twarzy Kary. - Przynamniej postaramy się.

- A teraz co? W każdej chwili Rosja może przylecieć. - zapytał Simon.

- Póki co lepiej o tym nie myśleć. Nam mniej więcej nic nie grozi, bo zanim Rosja tu doleci minie trochę czasu, lecz nieco martwię się o Harry'ego, bo on jest człowiekiem. - Markus popatrzył na chłopaka.

- Jeśli coś, to nie powinno być problemu z pomocą mu. Przecież Carl trzymał tu jakieś opatrunki i takie rzeczy. - przypomniała mu Emily.

- No tak. Więc skoro tak, to nie grozi nam nic poważnego przez następne godziny. - lekko uśmiechnął się Markus.

- A co z Maxine? Ona nie wie, gdzie mieszka Rose. - odezwała się Alice.

- Nią się nie przejmujmy. - powiedziała North kucając koło Alice. - Nie jest warta uwagi takiej ważnej dla nas dziewczynki ani nikogo innego.

Jejuu xD
Ale mi się ten rozdział podoba xD
Sama nawet nie wiem czemu, ale bardzo xD

~Julka

Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz