11 grudnia 2038 roku, godzina 15.53
Posiadłość Carla ManfredaChociaż minęło już kilka minut od przyjazdu Harry'ego ten dalej był mocno zafascynowany faktem, że przed chwilą widział Markusa - istotę, która w ostatnich tygodniach stała się tematem wszystkich gazet.
Oprócz niego, także Alice była bardzo podekstytowana, ponieważ to właśnie dzięki Markusowi ona i jej rodzina jest w stanie mieszkać w Kanadzie.
- Na długo tu jesteście? - zapytała Emily prowadząc gości do salonu.
- Tak naprawdę to jesteśmy tu tylko dzisiaj. - powiedział Harry, który szedł tuż koło dziewczyny. - Ale możemy zostać dłużej.
- Jasne. - odparła brunetka, wchodząc do środka wielkiego pomieszczenia. - Przyprowadziłam gości. - poinformowała znajdujące się w środku Androidy.
- Na długo? - zapytała North wychylając się zza kolejnej już książki.
- Zapewne do wieczora. - odparł Luther rozglądając się po pomieszczeniu.
- To... - Emily nie wiedziała co powiedzieć - Może usiądziecie?
- Z chęcią. - lekko uśmiechnęła się Kara i razem z Alice usiadła na jednej z dwóch kanap.
- A w ogóle po co tu przyjechaliście? - zapytał Josh patrząc jak Kara przytula Alice.
- Tylko przez moją obietnicę. - powiedziała białowłosa. - I by zobaczyć, jak to wszystko teraz wygląda.
- Okey. - odpowiedział cicho czarnoskóry.
- A szczerze mówiąc, to jedynie nastał pokój i jesteśmy na skraju wojny. - westchnęła North odkładając książkę na stertę, po czym wstała i zaniosła je na regał z którego je przedtem wzięła.
Gdy ta układała książki, Maxine zajęła miejsce obok tego, na którym przed chwilą była rudowłosa.
Po krótkiej chwili tuż koło niej usiadła Emily, a po drugiej stronie dziewczyny ponownie usiadła rudowłosa Androidka.- W jakim sensie jesteśmy na skraju wojny? - zapytał Harry stając koło Kary.
- Rosja grozi bombardowaniem Stanów, jeśli nie wycofają się z Antarktydy. - powiedział w skrócie Simon. - Póki co Amerykanom nie śpieszy się, więc jest bardzo prawdopodobne, że dojdzie to do skutku.
- Nieźle... - westchnął Harry.
Przez dłuższy czas wszyscy byli cicho.
Tymczasem Maxine bez przerwy przyglądała się Emily tak, jakby chciała sprawdzić czy skądś ją zna.- Emily... - zapytała po jakimś czasie blondynka. - Jesteś człowiekiem czy Androidem? - na te słowa brunetka zdziwiła się.
- Człowiekiem... A co? - odpowiedziała cicho.
- Pytam, bo wyglądasz jak moja stara Androidka, która rok temu od nas uciekła. - powiedziała podejrzliwym tonem blondynka wstając.
- Nie wiem o co ci chodzi. - choć upierała się, Emily była coraz bardziej niepewna tego, kim naprawdę jest, bo skoro rodzice jej nie mówili niczego, co wiązało się z jej przeszłością, musiało być coś na rzeczy.
- Max, od zawsze mówiłaś, że nie miałaś żadnego Androida. - przypomniał Harry, patrząc jak przyjaciółka patrzy na Emily tak, jakby wiedziała, że Emily nie jest pewna swego.
- Jak miałam, to ciebie jeszcze nie znałam. - odpowiedziała fioletowooka. - I potem wolałam o tym nie mówić.
- Ale nie musiałaś mnie okłamywać! - krzyknął.
Wszyscy inny jedynie patrzyli i nie wiedzieli co powiedzieć, w sprawie obecnej sytuacji.
- North, mogłabyś pójść po Markusa? - zapytała przez komunikator Kara.
- Jasne. - odpowiedziała dziewczyna, po czyn szybko wstała i poszła do pracowni.
- Markus, chodź. - poprosiła szybko North wchodząc do pracowni malarskiej, w której aktualnie był.
- Co jest? - mężczyzna oderwał się od malowania i odłożył paletę oraz pędzel.
- Kłótnia. - odparła dziewczyna.
- Dobra. - przytaknął Markus wychodząc tuż za dziewczyną do salonu. - Co się dzieje? - zapytał dość głośno patrząc, jak Maxine i Harry się kłócą oraz Emily wygląda tak, jak wątpiła w swoje życie.
Gdy tylko to powiedział wszystkie oczy skierowały się w jego stronę.
Nikt nic nie odpowiedział.- Pytam się czegoś, tak? Co się dzieje? - powtórzył.
- To tylko zwykła kłótnia na temat mojej starej Androidki, która wyglądała jak Emily. - wytłumaczyła blondynka takim tonam, jakby nie wiedziała z jak ważną osobą w społeczności Androidów rozmawia.
- Tylko zwykła kłótnia, tak? To może przeprowadzicie ją poza terenem tego domu. - przywódca wskazał na drzwi.
- Nie trzeba. Już sobie prawie wszystko wytłumaczyliśmy. - odparła dziewczyna.
- Więc czego nie? - dopytał.
- Tego, czy Emily jest tak naprawdę człowiekiem. - parsknęła Max.
Po tych słowach Markus stanął przed dużym wyborem - powiedzieć kim naprawdę jest Emily czy nie.
Po jakimś czasie zdecydował.- Emily... - cicho zaczął. - Nie jesteś człowiekiem.
- Co... - niedowierzała dziewczyna. - N-nie wierzę... - jej głos się łamał.
- Jesteś Androidem. - powiedział trochę głośniej Markus.
- Cz-czemu nikt mi nie powiedział?! - krzyknęła dziewczyna gwałtownie wstając. W jej oczach było widać dużo łez. - Rok żyłam w kłamstwie! Że jestem człowiekiem! - z oczu Emily zaczęły wypływać łzy. - Nikt mi nie powiedział! Nikt! - po tych słowach wybiegła z pokoju i skierowała się do sypialni Carla, w której się zamknęła.
- Mogłaś nie zaczynać tego tematu, Maxine. - powiedział ze spokojem Luther. - Dla wszystkich byłoby lepiej.
Po jego słowach wszyscy popatrzyli z pogardą lub gniewem w stronę blondynki, która miała minę, jaķby nic się nie stało.
A już po kilku sekundach nastawienie do niej przez wszystkich spadło o katastrofalną ilość.
Po kilkunastu minutach ciszy nikt dalej nie pokazywał, że ma coś do powiedzienia.
- Jebać to... Wracam do Rose. - powiedziała w jakimś momencie blondynka, po czym wyszła z pomieszczenia a później z posiadłości.
Wreszcie rozdział xD
Sorry, że dopiero teraz, ale od piątku było u mnie kuzynostwo co uniemożliwiło mi pisanie rozdziałów xD~Julka ♡
CZYTASZ
Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human
Fanfiction! W książce występują wulgaryzmy itp. ! Jak sprawić by radość, tolerancja i spokój zmieniły się w smutek i wojnę? Proszę. Starczy, że ktoś postanowi rozpętać wojnę, w kraju, który był u skraju wojny niecały miesiąc temu... Dalsze losy protagonist...