Emily | Wizja przyszłych zdarzeń

121 18 8
                                    

11 grudnia 2038 roku, godzina 4.40
Posiadłość Carla Manfreda

*Emily*

Obudził mnie budzik, który nastawiłam w telefonie.
Spojrzałam na zegar w nim. 4.40. Oznacza to, że Markus za jakiś czas wychodzi.

Jako iż ja jako jedyna mam potrzebę spania, ja zajęłam sypialnię stryja.

Wstałam, wyszłam z niej na balkon i oparłam się o barierkę.

Zobaczyłam, że Josh i Simon starali się pojąć jak się gra w szachy, North siedziała na kanapie i czytała książkę. Zauważyłam, że koło niej stała jeszcze mała sterta książek co oznacza, że pewnie czytała całą noc. A Markus oglądał telewizję.
Widać, że cały czas czuł niepokój.

Odwróciłam się i skierowałam kroki ku schodom.
Zeszłam na parter i weszłam do salonu.

Od razu wszyscy skierowali swój wzrok na mnie.

- Emily, a ty nie miałaś spać? - zapytał Markus, który widocznie nie chciał bym tu była w tym momencie - Jest przed piątą.

- Nie jestem zmęczona. - odpowiedziałam.

- Okey. - odpowiedział wracając do oglądania wiadomości które w tym momencie leciały w telewizji.

Postanowiłam przyłączyć się do oglądania.

Usiadłam koło Androida i zaczęłam oglądać.

- Konflikt między armią amerykańską a rosyjską wciąż narasta. - mówił mężczyzna w telewizji - Rosjanie w ostatnich godzinach poinformowali prezydent Warren, że jeśli Amerykanie nadal będą zakłucać im prace na terenach Antarktydy, rozpoczną bombardowanie amerykańskich statków. W tej sprawie władze Kanady, Egiptu i Szwecji zaapelowały o jak najszybsze zwołanie międzynarodowego koncernu, na którym przywódcy pokojowo rozstrzygną co zrobić z terenami Antarktydy. Póki co, pańtwa te nie dostały odpowiedzi ani z Moskwy ani z Waszyngtonu....

- Ten konflikt jest coraz gorszy. - powiedział Markus przełączając kanał. - Oby nie doszło do wojny.

- Są marne szanse by do niej nie doszło. - westchnęła North patrząc na nas zza jednej ze swoich książek. - Rosja jest zbyt agresywna.

- A ty skąd to wiesz? - zapytał sarkastycznie Josh.

- Jak jeszcze nie byłam defektem, raz przyszedł Rosjanin i prawie zabił którąś Traci za to, że nie rozumiała Rosyjskiego. - odpowiedziała kobieta. - Szczerze to myślę, że on ją zabił, bo na jej miejsce dali kogoś innego.

- Nieźle... - powiedział Markus po czym wstał. - Za jakiś czas wrócę. - zaczął iść w stronę drzwi.

- A gdzie idziesz? - zapytała North.

- Przedtem był jakiś atak na Androidy. I muszę sprawdzić co z nimi. - odpowiedział odwracając się w naszą stronę. - Takie obowiązki przywódcy... - odwrócił się do nas tyłem i ponownie ruszył.

- Idę z tobą. - wyrwała North, gwałtownie wstając i odkładając książkę. - Każda osoba przyda się do pomocy.

Na to Markus ponownie odwrócił głowę w stronę nas.

- Nie myśl, że idziesz beze mnie! - powiedział Simon wstając i podchodząć do Markusa.

- I beze mnie. - dopowiedział Josh dołączając do blondyna.

- Jak chcecie. A ty Emily idziesz? - zapytał kuzyn patrząc na mnie.

- Nie jestem Androidem, więc chyba nie powinnam iść. - powiedziałam lekko zawiedzionym tonem.

Gdy to powiedziałam, Markus otworzył usta by coś powiedzieć, ale ostatecznie tego nie zrobił.

- Lepiej chodź. - zachęcił mnie Simon. - Ja bym Ci nie pozwolił zostać samej w wielkiej posiadłości.

- Ejj no! Jestem z was najstarsza. - wstałam. - Jeśli tak bardzo się o mnie martwisz to pójdę, ale nie myśl sobie, że robię to, bo się boję. - podeszłam do niego, by powiedzieć mu to prosto w oczy, ale jestem za niska by to zrobić. Gdyby była to North to byłoby łatwiej, bo jesteśmy identycznego wzrostu.

- Więc jednak idziesz. - stwierdził Markus wychodząc z salonu.

- Taa. - odpowiedziałam wyprzedzając go, by szybciej niż on dotrzeć do wieszaka na kurtki.

Chociaż w tym momencie na dworze jest pewnie z -8 stopni to ja jakoś nigdy nie czułam tego zimna. Dziwne...

Szybko ściągnęłam z wieszaka moją kurtkę i stanęłam kilka kroków dalej, by Androidy mogły też się ubrać.

Po chwili wyszliśmy z domu.

- Daleko oni są? - zapytałam.

- Dwa kilomerty stąd. W najbliższym szpitalu jest osiem Androidów i jeszcze trzy są kilomert dalej. - odpowiedział Markus. - Żeby się nie przemeczyć pojedziemy autobusem. - powiedział stając na krawężniku.

Nie musieliśmy długo czekać - już po chwili nadjechać jeden z autobusów miejskich.

- Nie wiem czemu, ale bez przerwy zdaje mi się, że niedługo stanie się coś, co odmieni nasze życie na zawsze. - powiedziała North siadając na jednym z foteli pod koniec autobusu.

- Mi też się tak zdaje... - powiedziałam siadając obok niej -  Dziwne...

Hej.
Sorry za przerwę, ale jakoś nie miałam weny na pisanie xD
W dodatku nie mam rozdziałów na zapas, więc od teraz rozdziały będą co 2-3 dni

Ps. Wpadajcie do truskaaaaawka bo wylądował u niej wczoraj naprawdę fajny Fanfic o Hanku i Connorze xD

~Julka

Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz