11 grudnia 2038 roku, godzina 5.38
Dom Jay'a*Jay*
Obudziłem się dwie minuty przed budzikiem.
Skąd to wywnioskowałem?
Po prostu zawsze tak mam, że budzę się dokładnie dwie minuty przed budzikiem.Szybko wstałem z łóżka i nie zważając na to, że jest bardzo ciemno podeszłem do szafy, z której wziąłem jakieś ubrania.
Gdy to zrobiłem podszedłem do okna i odsłoniłem żaluzję. Śniegu było bardzo dużo, ale nie padał.
Odszedłem od okna i wyszedłem z pokoju. Skierowałem swoje kroki ku łazience, by się przebrać.
Gdy z niej wyszedłem spojrzałem na zegarek w telefonie. Była 6.04.
Dzisiaj mam pierwszy dzień w pracy i nie chcę się spóźnić, a mam być o 7.00.
Wszedłem do kuchni, która jest połączona z salonem i zacząłem robić śniadanie.
Gdy zrobiłem jedzenie szybko je zjadłem i unyłem talerz.
Nie zważając na to, że miałem jeszcze ponad pół godziny postanowiłem już wyjść z domu.
Ale w tym momencie pojawił się problem - jak się dostać na komisariat.
Po chwili przypomniałem sobie, że Hank i Connor mają na mnie poczekać z wyjazdem.A zważając na to, że mają już przydzieloną jakąś sprawę, możliwe, że też zaraz jadą.
Nie wiedziałem, o której godzinie moi sąsiedzi mieli wyjechać do pracy, więc postanowiłem wyjść i poczekać na nich.
Ubrałem kurtkę i buty po czym wyszedłem z domu.
Co dziwne Connor i Hank już na mnie czekali.- Chodź Jay. Nie będziemy czekać jeszcze godziny. - powiedział głośno Hank, który siedział za kierownicą.
Ja nic nie odpowiedziałem, tylko szybko zamknąłem drzwi od domu na klucz i wszedłem do samochodu sąsiada.
- Magia się dzieje, Hank wstał na siódmą do roboty. - zaśmiałem się siadając.
- Connor mnie obudził i wygonił pod pretekstem podwiezienia cię. - powiedział mężczyzna kierując samochód, który uprzednio włączył.
- Sam wczoraj poprosiłeś mnie, bym cię obudził. - powiedział Android.
- Jakoś tego nie pamiętam. - odpowiedział siwowłosy.
- Byłeś pijany. Nie dziw się. - poinformował go młodszy.
- Dobra, już się nie sprzeczajcie. - zaśmiałem się.
Na to nie dostałem odpowiedzi.
Przez następne około piętnaście minut jechaliśmy przez miasto. Niestety pod koniec drogi trafiliśmy na roboty drogowe, więc musieliśmy jechać objazdem, przez co Hankowi trochę pogorszył się humor.
Dopiero po dwudziestu dodatkowych minutach dojechaliśmy na komisariat.
Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do budynku.
Gdy tylko pojawiliśmy się na korytarzu ukazał nam się widok całego korytarza zapełnionego ludźmi i Androidami.- Zapowiada się pracowity dzień. - zaśmiał się Hank.
- Przecież i tak nie tylko my tutaj jesteśmy detektywami, Hank. - powiedział Connor wchodząc do drugiego pomieszczenia.
Było to duże biuro poruczników, detektywów i takich podobnych. Było tam chyba z dwadzieścia biurek i na końcu sali było oddzielone, zeszklone pomieszczenie. To zapewne biuro ich przełożonego.
- Wiem, wiem... Jest jeszcze Gavin z Ninesem, ale nic po nich. Bardziej myślą o innych rzeczach... - powiedział siwowłosy podchodząc do swojego biurka.
Było ono na samym końcu pomieszczenia.
Na pierwszy rzut oka było widać, że jest Hanka.
Połączone one było z innym. Zapewne należącym do Connora.
Dodatkowo koło jednego z nich stało dodatkowy fotel.- Mamy już przydzielone jakieś sprawy, Connor? - zapytał Hank siadając na swoim fotelu, a Connor na to usiadł na swoim i zamknął oczy.
- Póki co mamy jedną. - powiedział Android otwierając oczy. - Zabójstwo.
- Znowu? - zapytał Hank zrezygnowanym tonem. - A właśnie Jay... Siadaj, a nie stoisz jak kołek. - zwrócił się do mnie.
Bez większego zamysłu zrobiłem to, co powiedział mężczyzna.
- Ouu... Już tego nie ma. - powiedział Connor ze zdziwieniem w głosie.
- Jak sprawa zniknęła? - zapytał Hank też zdziwiony włączając konputer, który był przed nim. - Kurwa, Reed przejął sprawę!
- To tak można? - zdziwiłem się.
- Gavin może, bo w zgłoszeniu była wzmianka o podejrzanym Androidzie. A my oraz Gavin z Ninesem jesteśmy od spraw związanych z Androidami. Oczywiście nie tylko, ale też.
- Co o mnie gadacie? - usłyszałem za sobą głos.
- Tylko mówiłem nowemu jak działa system spraw z Androidami. - odpowiedział Hank.
- Nowemu? - zapytał mężczyzna. - Temu, co mówił o nim Fowler?
- Tak. Tu siedzi. - Hank wskazał na mnie.
W ty momencie poczułem na plecach morderczy wzrok tego mężczyzny.
- Więc ty jesteś tym nowym... - powiedział nieznajomy stając naprzeciwko mnie.
Był on brunetem o brązowych oczach.
Miał na sobie dżinsy i brązową bluzę. W ręce trzymał kubek kawy.- Jak się nazywasz? - zapytał.
- Jay. - odpowiedziałem krótko.
- Jestem Gavin Reed. - odpowiedział mężczyzna. - I z tego co się zorientowałem Hank ci już o mnie mówił.
- Niekoniecznie dużo - wtrącił Hank. - A w ogóle to przejeliście tą sprawę morderstwa co jeszcze chwilę temu była wolna?
- Nie. Właśnie po to przyszedłem, bo myślałem, że wy. - powiedział Reed.
- Więc kto? - zaczął zastanawiać się na głos Hank.
- Nie wiem, ale dobra. Zastanowimy się tym potem. - powiedział mężczyzna i poszedł w stronę innych biurek.
- Coś dziwnie spokojnie zachowywałeś się, Hank. - powiedział Connor.
- Normalnie się zachowywałem. - odpowiedział mężczyzna.
- No chyba raczej nienormalnie. - powiedział Android. - Rzadko bywa byś w moim towarzystwie był co do biego taki spokojny. Zawsze się na niego drzesz jak jestem w pobliżu. Mam na ciebie zły wpływ?
Rozdział już 5 dzień z rzędu xD
Czyli cud się dziejeA właśnie xD
Zapomniałam w prologu napisać, że chronologia wydarzeń między historiami może się trochę nie zgadzać xD
CZYTASZ
Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human
Fanfiction! W książce występują wulgaryzmy itp. ! Jak sprawić by radość, tolerancja i spokój zmieniły się w smutek i wojnę? Proszę. Starczy, że ktoś postanowi rozpętać wojnę, w kraju, który był u skraju wojny niecały miesiąc temu... Dalsze losy protagonist...