All | Czas by się przenieść + dzięki ♡

88 14 12
                                    

13 grudnia 2038 roku, godzina 5.24
Posiadłość Manfredów

Przez całą noc nic się nie działo.
Jedynie w oddali raz po raz było słychać krzyki, które mówiły, że nocni chuligani dalej panują na przedmieściach...

W ciągu tych pięciu godzin Androidy zajmowały się w jakimś stopniu sobą lub rozmawiały z kimś innym, a tymczasem Harry, Jay i Emily spali, bo tylko oni potrzebowali snu, by w miarę sobrze funkcjonować.

- Chyba będziemy musieli się przenieść. - powiedział w pewnym momencie Markus, a wszyscy zwrócili ku niemu głowę. - Mamy tu za małe zabezpieczenia a ten budynek zbyt się wyróżnia.

- Więc gdzie mamy się przenieść? - zapytał Josh.

- Na granicy miasta jest opuszczony park rozrywki. - odparł Luther - Jest tam trochę Androidów i byłoby to dobre miejsce, bo jaki idiota atakowałby tam, gdzie nie ma istnień.

- Ale trzeba jednocześnie znaleźć coś, gdzie Jay i Harry nie zamarzną. Przecież są ludźmi. - przypomniała Anna.

- Jakoś sobie poradzą. Pomożemy im jeśli będzie trzeba. - stwierdził Markus.

W tym momencie do pomieszczenia wszedł Jay.

- O czym rozmawiacie? - zapytał zatrzymując się.

- O przeniesieniu się. - odparła Anna podchodząc do chłopaka. - Ale nie wiemy gdzie, bo ty i Harry to ludzie.

- Skoro pod takim kątem patrzycie, to zostawcie to mnie. - po tych słowach wyciągnąl telefon i przez kilka chwil coś pisał. Po chwili ponownie włożył telefon do kieszeni. - Już...

- Jak ty to tak szybko zrobiłeś? - zdziwił się Markus.

- Mam kontakty w całym mieście, więc proszę się nie dziwić. - odparł czarnowłosy.

- Jasne. - odparł mężczyzna. - Więc kiedy będziemy mogli tam pojechać?

- Nawet zaraz. - odparł chłopak robiąc kilka kroków w lewo, a drzwi za nim otworzyły się i do pomieszczenia weszła Emily, a za nią Harry.

- O czym mowa? - zapytała brunetka, patrząc po wszystkich.

- Wynosimy się. - odparł Jay odwracając się w jej stronę.

- A co z rzeczami po Carlu? - zapytała dziewczyna.

- Możliwe, że przetrwają, a możliwe, że nie. - powiedział Leo. - Mam ukryte kilka jego dzieł, więc jakby te nie przetrwały, zawsze coś zostanie.

- Chociaż to... - westchnęła, po czym skierowała swoje kroki do kuchni zostawiając wszystkich w ciszy.

Przez następne kilka minut nikt się nie odezwał.
Ciszę tę po chwili przerwał Josh.

- Skoro mamy się wynieść, to lepiej zrobić to w nocy... - stwierdził stając między kanapami. - Lub zaraz, bo jest przed wschodem.

- Skoro tak, to bierzemy najpotrzebniejsze rzeczy i idziemy. - powiedziała North odkładając książkę, którą czytała.

Godzina 4.14
Przedmieścia Detroit

Od dwóch dni Maxine chodziła bez celu po Detroit. Nikogo tam nie znała i nie wiedziała, gdzie mieszka Rose, więc nie była w stanie dostać jakiejkolwiek pomocy od kogokolwiek.

Za dnia chodziła po mieście, czasem zachodziła do jakigoś jeszcze otwartego sklepu by kupić sobie jedzenie, a w nocy ukrywała się w opuszczonych domach, magazynach lub innych miejscach.

Lecz dzisiaj było inaczej - chociaż wiedziała, że czeka ją tam ryzyko zabicia, wyszła na ulicę w poszukiwaniu porządniejszego schronienia.

Dzisiejsza noc była nadzwyczaj zimna, a śnieg ledwo padał, przez co nie było go tak dużo.
Wiatr był dość mocny, przez co dziewczyna była zmuszona ściągnąć soczewki, by nie przesuszyć oczu.

W tym momencie blondynka szła aleją parkową.
Dziewczyna była mocno zamyślona.

Na tyle, że nie zauważyła nadchodzącego z naprzeciwka mężczyzny, który tak, jak ona był mocno zamyślony.

Był dość wysokim brunetem o ciemnych oczach. Na jego ubraniu widać było ślady krwi co oznaczało, że zapewne w ostatnich godzinach zabijał ludzi.

Gdy dziewczyna, akurat miała zrobić kolejny krok w przód, niespodziewanie wpadła na wspomnianego mężczyznę, co wybudziło ją z zamyśleń.

Błękitnooka cofnęła się lekko, szybko wyciągnęła z kieszeni broń i skierowała w głowę bruneta.

Jednocześnie on, także się ocknął i podniósł rękę w której także trzymał pistolet, ale niespodziewanie dziewczyna wyrwała mu go z ręki i rzuciła gdzieś w śnieg.

- Kim jesteś? - zapytała szybko dziewczyna patrząc na mężczyznę.

- Grigoij... Grigoij Zukov... - odparł. W jego głosie było słychać rosyjski akcent. - A ty? - co dziwne, mówił po angielsku.

- Maxine Smith. - powiedziała dziewczyna.

- Znam twoje nazwisko. Kobieta w Moskwie jest o tym nazwisku. Uczy ona grać na gitarze - powiedział mocno łamanym angielskim. - Olga Smith.

- To moja babcia... - powiedziała cicho dziewczyna. - Co tu robisz?

- Przysłano mnie. Trwa wojna. - powiedział, a gdzieś w dali było słychać krzyk i strzał. - A ty jesteś naszym rodakiem, więc przyłącz się.

- Ale... Do Rosjan? - zdziwiła się.

- Tak. - przytaknął mężczyzna.

Przez chwilę trwała niezręczna cisza.

- Dobra... - powiedziała cicho dziewczyna. - Chociaż będzie to zdrada przyjaciela, to to zrobię...

No więc...
1. Sorry, że nie było rozdziału w weekend
2. Dzięki VchillyV za pomoc przy tym rozdziale ♡

I bardzo dziękuję wam za...

Jestem cholernie podekstytowana, że moja książka ma 1 tyś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jestem cholernie podekstytowana, że moja książka ma 1 tyś. wyświetleń

Dzięki bardzo ♡♡

Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz