Jay | Kradzież

132 19 22
                                    

11 grudnia 2038 roku, godzina 8.27
Komisariat Policji Detroit

*Jay*

- Więc od czego zaczynamy? - zapytałem patrząc jak Hank je już chyba trzeciego pączka.

- Connor, gdzie jest najbliższe wezwanie? - zapytał Hank i wziął gryza pączka.

Przed chwilę Connor nic nie mówił.

- Dwie ulice stąd. Kradzież. - powiedział Android po jakimś czasie.

- Jedziemy. - powiedział Hank, po czym wstał i zaczął iść w stronę drzwi wyjściowych, a my za nim.

Po chwili Hank zatrzymał się.
Stanął akurat przy stole, na którym była gazeta.
Chociaż nieco się śpieszyliśmy zaczął ją czytać.

Tymczasem z drugiej strony stanęła Anna.

- A wy co? Nowa sprawa a Hank gazetę czyta? - zaśmiała się.

- Hank ostatnio zaczął interesować się światem. - odpowiedział jej Connor.

- Wszystko jasne. - dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja razem z nią, bo Hank, który interesuje się tym, co się dzieje na świecie to nowość.

- Dobra, idziemy. - wyrwał Hank, okładając gazetę.

- To miłego śledztwa. - zaśmiała się Androidka i poszła do swojego biurka.

Szybko ruszył z miejsca i skierował się w stronę drzwi wyjściowych z biura. Ja i Connor jak zawsze poszliśmy za nim.

- Ofiara jest Androidem. Model PL600. Ukradziono mu zapasone biokomponenty. - informował nas Connor, gdy wychodziliśmy z biura. - Dodatkowo większość innych spraw też jest w sprawie kradzieży biokomponentów.

W tym momencie stanął hank ponownie stanął i zaczął przyglądać się temu, co mówią w wiadomościach.

-...Od kilku dni, w Detroit grasuje złodziej biokomponentów. Może to oznaczać, że Androidy będą miały duże problemy. Nasz reporter poprosił CyberLife o komentarz w tej sprawie, ale odpowiedzi nie uzyskał...

- Chyba to będzie coś grubszego, skoro jest taki kryzys. - rzucił Hank i ponownie zaczął iść.

Po jego słowach nie rozmawialiśmy.
Wyszliśmy z budynku komisariatu i poszliśmy do samochdu Hanka, do którego wsiedliśmy i pojechaliśmy na miejsce zdarzenia.

Po raz kolejny musieliśmy mijać roboty drogowe, co wkurzyło Hanka, ale po chwili się uspokoił.

Dopiero po około siedmiu minutach mijania robót, dojechaliśmy na miejsce.

Android, który zgłosił to zdarzenie mieszkał w jednym wyższych z wieżowców w mieście.

Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się ku windzie.

- Piętro numer 17. - powiedział Connor, gdy weszliśmy do środka.

- Jasne. - odparł Hank po czym wcisnął odpowiednie przyciski na panelu windy.

Po chwili stania winda stanęła a my z niej wyszliśmy.

Znaleźliśmy się w korytarzu.
Ściany były czarne, tak samo jak podłoga. Po lewej stronie było duże podświetlane akwarium, w ktorym pływało kilka ryb. U góry było zapalonych kilka białych i niebieskich lamp.

Zaczęliśmy iść przez ten korytarz. Gdy przeszliśmy koło akwarium usłyszałem czyjeś kroki, a po chwili zza zakrętu wyszedł jakiś mężczyzna.

Miał jasną cerę, blond włosy i niebieskie oczy. Był ubrany w czarne spodnie i koszulę. Wyglądał, jakby miał zaraz iść do pracy.

- Dzień dobry. Porucznik Hank Anderson, detektyw Connor Anderson i detektyw Jay Lee. Policja Detroit. - powiedział Hank. - Pan zgłosił kradzież biokomponentów?

- Tak. To byłem ja. Proszę, wejdźcie. - powiedział Android robiąc kilka kroków w tył i wskazując na wejście, które było za zakrętem.

W tym momencie Hank ruszył. Connor, ja i Android za nim.
Po chwili starszy mężczyzna stanął i odwrócił się w naszą stronę.

- Poszukajcie poszlak. - powiedział siwowłosy. - Ja przesłucham Androida. - na te słowa przytaknęliśmy i zaczęliśmy przeszukiwać mieszkanie.

Tymczasem Hank przesłuchiwał Androida. Z tego co usłyszałem, pytał o rzeczy typu 'Kiedy dowiedział się pan o zdarzeniu?' czy 'Podejrzewa pan kto to mógłby być?'.

Po kilku minutach szukania nie znalazłem nic szczególnego, a Connor jedynie odciski palców.

- Jay, Connor, znaleźliście coś? - zapytał Hank, gdy podeszliśmy po skończeniu poszukiwań.

- Jedynie odciski palców. Należą do Barta McCartney'a. - powiedział Connor.

- Na sumieniu ma między innymi kradzieże na zlecenia, pobicie trzech osób i morderstwo żony. - powiedziałem. Doskonale pamiętam kartotekę McCartney'a, bo bardzo często moi znajomi o nim rozmawiali. - Mieszka pięć przecznic stąd. - powiedziałem to, gdyż znam też jego adres.

- Jakby coś się jeszcze działo, to przyślemy to kogoś by jeszcze pana przesłuchać. - powiedział Hank do Androida. - Chodźcie. - po tych słowach szybko ruszył w stronę wyjścia a my oczywiście za nim.

Weszliśmy do windy, a po chwili czekania wyszliśmy na ulicę.

Jako iż samochód był kilkanaście metrów od tego wieżowca, skierowaliśmy się w lewo by do niego dojść.

Hank i Connor szli bardzo szybko ja zaś szedłem kilka metrów dalej.

W pewnym momencie zatrzymała mnie jakaś kobieta.
Nie zdążyłem się jej przyjrzeć, ale zauważyłem, że jest szatynką.

- Nie mów o mnie i tym nikomu. - powiedziała dając mi jakąś kopertę.

Niepewnie wziąłem przedmiot a  dziewczyna odeszła.

- Jay? Co tak stoisz? - krzyknął do mnie Hank.

- Emm... Już idę. - odpowiedziałem nadal lekko oszołomiony, chowając kopertę do kieszeni kurtki.

Szybko podszedłem do samochodu i do niego wszedłem.

Tak, wiem...
Mówilam, że rozdziały będą co 2-3 dni, ale nie mogłam się powstrzymać by to udostępnić xD

~Julka

Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz