10 grudnia 2038 roku, godzina 14.08
Posiadłość Carla Manfreda*Emily*
- Sorry... - powiedział Leo patrząc to na mnie, to na Markusa. - Te dragi znowu mnie opanowały...
- Musisz z tym zaprzestać... - powiedziałam patrząc na Leo, który był dość mocno zdezorientowany.
- To nie jest takie łatwe... - odparł kuzyn kierując się w stronę drzwi. - A w ogóle, możecie tu zostać, ale czasem tu wpadnę...
- Dzięki. - powiedział Markus.
- A właśnie Emily... - chłopak odwrócił się w moją stronę. - Lepiej przejrzyj swoją historię. To co mówią ci rodzice nie jest prawdą.
- Co...? Ale o co ci chodzi? - zdziwiłam się.
- Nie mogę ci powiedzieć, ale zważając na twoją inteligencję, dowiesz się tego bardzo szybko. - po tych słowach wyszedł z pracowni.
W tym momencie w mojej głowie pojawiło się miliard pytań na temat tego, co powiedział Leo.
Ciekawe co ukrywają przede mną rodzice...?Godzina 20.17
Chociaż te zdarzenia związane z Leo miały miejsce dobre sześć godzin temu, dalej zastanawiam się i co chodziło mu, mówiąc, że rodzice mnie okłamują.
Od tamtego czasu Markus dziwnie się zachowuje. Tak, jakby wiedział o co chodziło mojemu kuzynowi.
- Emily? - powiedział Simon wyrywając mnie z zamyśleń.
- Tak? - zapytałam.
- Mam pytanie... - powiedział Android siadając koło mnie na kanapie. - Jak ci się udało z nami porozumieć bez użycia ust skoro nie jesteś Androidem?
Przez chwilę się nie odzywałam. Musiałam pomyśleć, jak odpowiedzieć mu na to pytanie.
- Bo... Bo mam w uchu komunikator. - powiedziałam w pewnym stopniu kłamiąc. Mam w uchu komunikator, ale od kilku dni nie działa. Tak naprawdę nie wiem czemu tak umiem. - Dostałam go od rodziców by było mi łatwiej się komunikować.
- Aha... Dzięki, że powiedziałaś. - powiedział Simon wstając. - A właśnie! Dzięki, że powstrzymałaś Leo.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się lekko.
Gdy to powiedziałam, android podszedł do fortepianu, przy którym Josh starał się coś zagrać.
Nawet mu to wychodziło.Tymczasem North czytała jakąś książkę, a Markusa nie było w salonie, więc nie wiedziałam co robił.
Postanowiłam to sprawdzić.
Wstałam z kanapy i wyszłam z salonu.
Zaczęłam chodzić po domu w poszukiwaniu Markusa.Po przeszukaniu parteru nie znalazłam Markusa, więc skierowałam się na piętro.
Po wejściu po schodach zaczęłam iść korytarzem wiodącym do jedynego pokoju na tym piętrze - sypialni.
Podeszłam do drzwi. Były otwarte na oścież.
Zajrzałam do środka.Koło okna stał Markus. Rozmawiał z kimś przez telefon.
- Jakim cudem?! Przecież były zapasy na przynamniej rok! - mówił do telefonu - Był atak? Gdzie? - android zaczął krążyć po pokoju. Widać, że jest zdenerwowany. - Słuchaj, nie mogę teraz przyjechać, bo dopiero co dzisiaj przeniosłem się i chcę mieć trochę spokoju! Będę rano, okej? Koło piątej lub szóstej... Jasne... Dobra, cześć.
Mężczyzna odłożył telefon na komodę i zaczął krążyć po pokoju.
Po chwili stanął i popatrzył w moją stronę.- Wiem, że tam jesteś, Emily. - powiedział.
Nic nie mówiąc wyszłam zza ramy drzwi i powoli weszłam do pokoju.
- O jakie zapasy chodziło? - zapytałam.
- Tyrium i biokomponentów. Po drugiej stronie miasta był atak na dużą grupę androidów. Wszyscy prawie umarli. Przybyły jakieś służby pożądkowe, ale niestety nie pomogli wszystkim... - powiedział Markus. - A w dodatku ktoś okradł asortyment szpitali. Po prostu świetnie... - mężczyzna usiadł na łóżku i oparł głowę o dłonie.
Przez chwilę kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz widzę go załamanego... Nawet podczas rewolucji nigdy go takiego nie widziałam chociaż byłam kilka razy na Jerychu.
- Nie wiem co powiedzieć... - powiedziałam podchodząc do Markusa.
- Nie dziwię się... - westchnął. - To pierwszy przypadek, gdy w biały dzień androidy zostały zaatakowane. - mówiąc to podniósł głowę i popatrzył na mnie. - A zdobycie nowych biokomponentów nie będzie łatwe, tym bardziej, że Cyber Life nie odda nam ich od tak.
- To... Może ich zmusimy jakoś do tego by nam je oddali. - powiedziałam.
- Możnaby było, ale wtedy stracimy na opinii publicznej... - odparł mężczyzna wstając.
- Więc wymyślimy inny sposób. Mogę ci obiecać, że uda nam się wprowadzić tu sprawiedliwość. - uśmiechnęłam się.
- Oby się udało. - Makrus odwzajemnił uśmiech.
Po jego słowach wyszliśmy na korytarz.
Jako iż był on zarazem balkonem widzieliśmy i słyszeliśmy jak Josh starał się grać na fortepianie, jak North krzyczy na niegi, że źle, wszystko robi i Simona, który przyglądał się rzeczom wujka Carla.- Widzę, że już tu się zadomowili. - zaśmiał się Markus.
- I dobrze... - odparłam. - Przecież od dzisiaj tu mieszkacie.
- Taa...
Hejoo
Już od tygodnia codziennie wrzucam rozdziały c:
Oby dalej mi tak szłoPa
~Julka :3
CZYTASZ
Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human
Fanfic! W książce występują wulgaryzmy itp. ! Jak sprawić by radość, tolerancja i spokój zmieniły się w smutek i wojnę? Proszę. Starczy, że ktoś postanowi rozpętać wojnę, w kraju, który był u skraju wojny niecały miesiąc temu... Dalsze losy protagonist...