12 grudnia 2038 roku, godzina 23.24
Posiadłość Manfredów, DetroitOstatnie trzy godziny upłynęły dla Alice, Kary i North bardzo przyjemnie - zdążyły upiec ciastka i babeczki jednocześnie brudząc całą kuchnię, namówić Josha do zagraniu czegoś szybkiego na fortepianie, co mu się nie udało oraz zażartować z Luthera, mówiąc, że zaraz posiadłość zostanie zbombardowana.
- Bardzo śmieszne, wiecie? - powiedział sarkastycznie Luther, gdy Alice zaczęła się śmiać, jednocześnie zdradzając, że to był kawał.
- To był pomysł North, więc na nią się gniewaj. - zaśmiała się Kara.
- Wal się. - odparła ze śmiechem North, krzyżując ręce na piersiach.
Jeszcze przez chwilę trwała ta półnerwowa konwersacja.
A przerwał ją Leo.- Kurwa... Co jest? - zapytał wchodząc do salonu. Wyglądał jakby mocno bolała go głowa.
- Całkiem nachlany przylazłeś tu. - powiedziała North, niezbyt zachwycona obecnością mężczyzny. - Zacząłeś się drzeć, że jesteś królem nocy i biegałeś po całym domu.
- Ou... Sorry, jeśli to przeszkadzało wam. - zawstydził się brunet, po czym usiadł na jednej z kanap. - Markus i Emily gdzie?
- Wyjechali. Za kilkadziesiąt minut będą. - odparł Harry.
- Jasne... - powiedział cicho Leo.
- W ogóle to wiedziałeś, że Emily jest Androidem? - zapytała w pewnym momencie North siadając naprzeciwko przybysza.
- Tak. Cała rodzina, włącznie z Markusem o tym wiedziała. - powiedział chłopak. - Pamiętam jeszcze jak tu przyszła w poszukiwaniu pomocy...
- A... Byłbyś w stanie opowiedzieć coś o jej przeszłości? - zapytała rudowłosa.
- Tak, ale lepiej by ta dziewczynka wyszła. - na te słowa odwrócił głowę w stronę Alice.
- Nie będzie słuchać. - powiedziała Kara. - Zajmiemy się czymś, a Luther mi potem opowie.
Po tych słowach białowłosa zaprowadziła córkę do wcześniej zrobionego namiotu i tam, zaczęła się z nią bawić dwoma pluszakami, które dziewczynka wzięła do zabawy.
- Więc tak... - zaczął Leo. - Jej historia zaczęła się w klubie Eden. Wtedy wyglądała identycznie jak ty, North. Przez rok tam pracowała, potem ją sprzedano do rodziny Smith, gdzie była sprzątaczką. Po pół roku, ten facet co ją kupił całkiem ją zniszczył i wczytali jej pamięć jakiejś Androidce. Po pół roku uciekła i szukając pomocy natrafiła na dom mojego ojca. Akurat było spotkanie rodzinne, więc dużo ludzi ją zobaczyło. Była cała przemoknięta i widać było, że podróżuje już kilka dni. Tato bez wachania zaprosił ją do domu i po długiej naradzie, Stephanie i Steve, czyli rodzice Emily postanowili ją zaadoptować. Jeszcze w tym czasie Cyberlife przysłało tacie prototyp Androida, który jest w stanie być bardziej ludzki niż inne - mógł jeść ludzkie jedzenie, potrzebował snu... I w ogóle. Zważając na to, że Emily miała żyć jak normalna nastolatka, Carl oddał jej rodzicom tego Androida i właśnie temu prototypowi wczytali jej pamięć. - po tych słowach przerwał by złapać oddech. - Więc jak z początku była modelem WR400, potem AX500, to teraz jest PX200 i póki co jedyną Androidką z tej serii... - mężczyzna zakończył patrząc, jak Kara i Alice bawią się pluszowymi kotem i jednorożcem.
- Skoro ona potrzebuje snu, to jak wytrzymuje bez? - zapytała North patrząc na dalej nieco zdezorientowanego Leo.
- Tą opcję niby można wyłączyć. - odparł brunet kierując swój wzrok na rudowłosą.
- A czemu rodzina chciała, by Emily nie wiedziała, że jest Androidem? - zapytał Harry.
- Bo Stephanie i Steve chcieli mieć normalne dziecko, nie takie Androidowe, które wie, że jest Androidem. - rzekł mężczyzna.
- Więc już wszystko jasne. - stwierdziła North.
Po jej słowach wszyscy usłyszeli w korytażu otwieranie drzwi.
Alice momentalnie wyrwała się do wyjścia z namiotu, ale spowolniła ją Kara, by dziewczynka nie wpadła w Luthera, który akurat koło nich usiadł.
Po kilku sekundach do pomieszczenia wszedł Markus, a za nim Simon i Emily w towarzystwie chłopaka i dziewczyny, których nigdy nie widzieli.
- Emily! - krzyknęła Alice na widok zaprzyjaźnionej Androidki, po czym podbiegła by ją przytulić.
- Cześć Alice. - zaśmiała się dziewczyna.
Tymczasem reszta rozeszła się po pokoju i zaczęła rozmawiać z innymi. Jedynie Jay i Anna patrzyli na wszystkich z lekkim zakłopotaniem.
- Jebani Rosjanie... - powiedział cicho Markus siadając koło North.
- Już coś zrobili? - zapytała rudowłosa patrząc na Emily, która w tym momencie ściągnęła nieco zakrwawioną bluzę zostając w koszulce.
- Chcieli zrzucić bombę na Biały Dom. - powiedział szybko Simon. - Przez to Emily ma krew na bluzie.
- Więc wszystko jasne. - powiedział Leo.
Przez chwilę trwała cisza, której nikt nie był w stanie przerwać.
- A to kto? - zapytała w pewnym momencie North patrząc na Jay'a i Annę.
- To Anna i Jay. Policja przydzieliła ich do ochrony nas. - wytłumaczył Markus.
- Mi nie trzeba ochrony! - oburzyła się Androidka.
- Potrzebujesz bardziej niż myślisz, North. - odezwała się Anna podchodząc do rudowłosej.
- Skąd wiesz jak się nazywam?! - przeraziła się dziewczyna.
- Dostęp do międzynarodowej bazy danych się kłania. - zaśmiała się brunetka. - A na poważnie... Miło cię poznać. - uśmiechnęła się.
Hej
Jak ktoś chce zobaczyć moje rysunki lub dowiedzieć się jak wyglądają postacie z FanFika niech wbija na mojego ArtBooka ♡♡~Julka
CZYTASZ
Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human
Fanfic! W książce występują wulgaryzmy itp. ! Jak sprawić by radość, tolerancja i spokój zmieniły się w smutek i wojnę? Proszę. Starczy, że ktoś postanowi rozpętać wojnę, w kraju, który był u skraju wojny niecały miesiąc temu... Dalsze losy protagonist...