Jay | W gabinecie Fowlera

148 20 16
                                    

11 grudnia 2038 roku, godzina 8.02
Komisariat Policji Detroit

*Jay*

Wraz z Connorem i Hankiem siedzimy na komisariacie już dobrą godzinę.

Przez ten czas nic się nie działo. Bez przerwy tylko siedzimy i czekamy, aż pojawi się jakieś zgłoszenie.

Co jakiś czas Connor sprawdza czy nie ma jakiejś nowej sprawy, ale póki co, nic się nie pojawiło

- Ja pierdole! Nie ma nic do roboty! - wykrzyknął w pewnym momencie na całe pomieszczenie Hank. - W recepcji było od cholery ludzi a my nie mamy NICZEGO do roboty!

- Hank, to pewnie przez to, że Androidy się ukrywają. - powiedział spokojnie Connor.

- Ale chyba powinno coś być, tak?! - powiedział wkurzony mężczyzna. - Kurwa, ide do Fowlera by przydzielił nam cokolwiek! - siwowłosy gwałtownie wstał.

-

Hank, uspokój się najpierw. - szybko wstałem i stanąłem tak, by zagrodzić mu przejście.

Ten stanął i popatrzył na mnie.
Po chwili westchnął co oznaczało, że się uspokoił, a ja mu ustąpiłem przejścia.
Ten zaczął powoli iść w stronę przeszklonego pomieszczenia a Connor i ja za nim.

Gdy byliśmy przed drzwiami, Hank zapukał w nie po czym wszedł do środka. My oczywiście za nim.

- Co tym razem, Hank? - zapytał mężczyzna, który wtedy był w pomieszczeniu.

Był on czarnoskóry. Miał na sobie szarą koszulę.
W tym momencie siedział przy czarnym biurku, na którym było dużo teczek i segregatorów.

- Przyprowadziłem nowego. - powiedział Hank, opierając się o krzesło stojące naprzeciwko biurka. - I mam pewną sprawę.

- Dobrze. - powiedział mężczyzna wstając. - Ty jesteś Jay? - zapytał wychodząc zza biurka.

- Tak. - odpowiedziałem szybko.

- Jestem Jeffrey Fowler. Od teraz twój przełożony. - przedstawił się czarnoskóry.

- Dobrze, kapitanie. - powiedziałem.

- A co jest tą sprawą, Hank? - zapytał Fowler patrząc na Hanka.

- Ktoś przejął sprawę zabójstwa. A nie byliśmy to ani my ani Reed. - odpowiedział siwowłosy.

- No tak. - przełożony parsknął śmiechem. - Zapomniałem powiedzieć, że jest ktoś nowy od spraw związanych z Androidami. Poczekajcie chwilę.

Fowler podszedł do drzwi, otworzył drzwi i wyszedł. Z tego co usłyszałem krzyknął jakieś imię, po czym wrócił do pomieszczenia.

- Zaraz przyjdzie. - powiedział i ponownie usiadł za biurkiem.

Po chwili do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna.
Na pierwszy rzut oka wyglądała na człowieka, ale po chwili zauważyłem, że ma na szyi ledwo widoczną niebieską ranę co oznacza, że jest Androidem.

Chwilę się jej przyglądałem i spostrzegłem, że ma szare oczy i nie posiada diody, którą zazwyczaj posiadają Androidy.

Była ubrana w dżinsy, dość niskie, czarno - niebieskie kozaki i szarą kurtkę.

- Jestem. W jakiej sprawie mnie pan wołał? - zapytała stając między nami a Fowlerem.

- Tylko byś przedstawiła się dwójce detektywów i rekrutantowi. To jest Anna. - mężczyzna ostatnie zdanie skierował do nas po czym ponownie zwrócił się do Androidki. - Chcieli się dowiedzieć kto przejął sprawę morderstwa.

- To byłam ja. - dziewczyna odwróciła się w naszą stronę. - Już sprawca jest złapany. Był to Androidka. Model WR400. Ukrywała się w domu. Zamordowany to diler Bordo, Emanuel Wiliams.

- Nawet dobrze, że nie żyje. Mniej dilerów tego świństwa. - Hank parsknął śmiechem. - A Androidów to mocno nie obciąży. Przecież to tylko lekka pomoc dla policji, że diler nie żyj...

- Mógłbyś przestać Hank! - krzyknął kapitan i uderzył ręką w biurko. - To, że zneutralizowała jednego nie znaczy, że tk nam bardzo pomogło. Dilerów w mieście jest od cholery!

- No dobra, już dobra... - powiedział Hank. - Powiem tylko, przydziel nam cokolwiek, bo od godziny siedzimy i nie mamy nikt do roboty od cholernej godziny!

- Hank, właśnie przyszło do mnie prawie dziesięć spraw. - powiedział Connor.

- No to macie zajęcie! - powiedział kapitan. - A teraz wszyscy wyjdźcie!

Po jego słowach nic nie mówiąc opuściliśmy pomieszczenie i wróciliśmy do biurek. Anna też. Z tego ci zauważyłem miała biurko jakieś trzydzieści metrów od nas.

- Zapowiada się cholernie pracowity dzień... - powiedział Hank siadając na fotelu. - I to naprawdę pracowity...

Kolejny rozdzialik c:
Sorry, że nie było wczoraj, ale nie miałam telefonu i nie byłam w stanie pisać ;-;

Ale już mam i mogę pisać c:

Jeszcze raz dzięki -anisiek za wymuszanie na mnie pisanie rozdziału xD

Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz