11 grudnia 2038 roku, godzina 8.53
Przed domem Barta McCartney'a- To tu. - powiedział Jay, wysiadając z samochodu.
Budynek przed nimi wyglądał na opuszczony.
Był to nieduży, szary dom.
Wokół niego rosło bardzo dużo bujnych roślin, które pokrywał śnieg.- Masz jakiś plan? - zapytał Hank, także wysiadając z auta.
- Tak. - odpowiedział chłopak.
- Więc tłumacz. - poprosił Connor wychodząc i stając koło ojca.
- Z tego co wiem, jest uzbrojony, więc musimy być w gotowości. - powiedział Jay, a Hank wyciagnął z kieszeni swoją broń. - Najlepiej będzie jak po prostu wejdziemy, szczerze mówiąc. - wytłumaczył, powoli idąc w stronę drzwi wejściowych.
- To tyle? - zapytał Hank, który nie dowierzał w słowa młodszego.
- Tak. - odpowiedział chłopak podchodząc do wejścia od domu.
Czarnowłosy zapukał w drzwi.
Brak odpowiedzi.
Spróbował jeszcze raz.
Dalej cicho.- Skoro nie chce otworzyć, sami wejdziemy. - powiedział chłopak ciągnąc za klampkę.
Co dziwne, drzwi otworzyły się.
- Pójdę pierwszy. - powiedział cicho Hank, przechodząc koło Jaya z wystawioną przed siebie bronią.
Cała trójka weszła do domu.
Wszystkie pomieszczenia wyglądały na opuszczone.
Po chwili przeszukiwań został tylko do przeszukania salon.
Hank wszedł do pokoju dość szybkim krokiem, a tuż za nim Connor i Jay.
Po kilku sekundach od wejścia, policjanci usłyszeli strzał co oznaczało, że ktoś tam oprócz nich był.- Pokaż się! - wrzasnął Hank.
Nagle zza fotela wyszedł mężczyzna w średnim wieku.
Miał on czarne włosy i brązowe oczy.- Czego ode mnie chcecie? - krzyknął.
On, tak jak Hank i Jay, miał w ręce broń.
Skierowana była w ich stronę.- Wiesz doskonale! - odparł Hank.
- Nie weźmiecie mnie! - mężczyzna oddał strzał. Pocisk nikogo nie zranił.
Nikt mu nic nie odpowiedział.
Po chwili ciszy Hank zdecydował się strzelić w mężczyznę.
To był błąd, ponieważ rozpoczęło to strzelaninę.Po kilkunastu minutach McCartney się poddał, gdyż rozstał postrzelony w ramię.
Oprócz niego, Jay zostaw postrzelony tyle, że w nadgarstek.
Hank i Connor zaś, nie doznali żadnego uszczerbku na zdrowiu.Hank zakuł podejrzanego w kajdanki i wyprowadził mężczyznę na dwór, po czym wprowadził do samochodu.
A już po kilku minutach byli w drodze na komisariat.
11 grudnia 2038 roku, godzina 11.03
Komisariat Policji DetroitOd razu po powrocie Hank wraz z Connorem zabrali się za przesłuchiwanie podejrzanego i świadków kradzieży biokomponentów, którzy czekali na korytarzu.
Jay zaś nie miał przydzielonego żadnego zadania, więc siedział w barku i pił kawę.
Nikogo tymczasem nie było w tym pomieszczeniu, więc nie był w stanie zapoznać się z jakimkolwiek współpracownikiem.Przynajmniej przez jakiś czas, bo gdy ten kończył pić swój napój, w zasięgu jego wzroku pojawił się Gavin Reed w towarzystwie Anny i Ninesa.
CZYTASZ
Aɴᴅʀᴏɪᴅs Aʟsᴏ Fᴇᴇʟ | Detroit: Become Human
Fanfiction! W książce występują wulgaryzmy itp. ! Jak sprawić by radość, tolerancja i spokój zmieniły się w smutek i wojnę? Proszę. Starczy, że ktoś postanowi rozpętać wojnę, w kraju, który był u skraju wojny niecały miesiąc temu... Dalsze losy protagonist...