Rozdział 11. - Nowy nauczyciel

727 44 56
                                    

- Harry! HARRY! - wołała Hermiona raz po raz, biegnąc za nim.

Chłopak w ogóle się nie odzywał ani do niej, ani do Rona, który szedł za Hermioną ze zmartwioną miną. Zamiast tego Harry szybko kierował się prosto do Wieży Gryffindoru. Stanął przy portrecie Grubej Damy i rzucił hasło:

- Czekoladowe żaby.

Dziura pod obrazem się otworzyła, a Harry wszedł do pokoju wspólnego, podążając do dormitorium, aby spakować do torby wszystkie podręczniki potrzebne tego dnia.

Gdy Ron szedł po schodach do sypialni za przyjacielem, Hermiona bez wahania też stawiała kroki na stopniach. Nie obyło się to bez zdziwienia Rona, który zatrzymał się na chwilę i popatrzył na Gryfonkę.

- To wy... wy możecie wchodzić do sypialni dla chłopaków? - zapytał.

- Możemy, bo ponoć dziewczyny są bardziej godne zaufania niż chłopcy - odparła Hermiona, po czym, przeskakując co drugi stopień, krzyknęła - Harry! HARRY POTTERZE, MASZ SIĘ NATYCHMIAST ZATRZYMAĆ!

Harry, będąc już powyżej schodów, stanął jak wryty i odwrócił się powoli. Na jego twarzy malowała się mieszanina zdziwienia i zniesmaczenia. Ron niepewnie wychylił się zza ramienia Hermiony, która złapała się pod boki i miała bardzo niezadowoloną minę.

- Harry, dlaczego się tak obrażasz? O co chodzi, że tak nagle wyszedłeś? - spytała.

- Bo nie mogę już słuchać tych waszych ciągłych kłótni! - zawołał Harry zdenerwowany. - Nie można z wami normalnie spędzić czasu, bo bez przerwy się na siebie boczycie! Jak już jedno z was się odezwie, to drugie oczywiście musi się nie zgodzić i wybucha zupełnie niepotrzebna sprzeczka. A potem się dziwicie, że nie mam ochoty z wami rozmawiać! Chyba nie wiecie, jak to jest, gdy miło gadasz ze swoim przyjacielem, podczas gdy jest on pokłócony z drugim... Zróbcie coś z tym, bo tego się naprawdę nie da wytrzymać!

Ron i Hermiona stali jak słupy soli z lekko otwartymi ustami. Po tych słowach Harry odwrócił się na pięcie i wszedł do dormitorium chłopców. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i schował je do torby. Zamknąwszy za sobą drzwi, szybkim krokiem udał się do schodów. Ron i Hermiona wciąż wpatrywali się w niego z dziwnymi wyrazami twarzy. Harry rzucił do nich na odchodnym:

- Przypominam, że po przerwie mamy eliksiry. I radze wam się pospieszyć, bo trochę głupio by było, gdybyście się spóźnili na lekcje z nowym nauczycielem. Szkoda byłoby to przegapić.

Po tych słowach zbiegł ze schodów do pokoju wspólnego, a stamtąd wyszedł przez dziurę pod portretem i pomaszerował korytarzem do lochów. Do dzwonka na lekcje zostało jeszcze siedem minut, więc Harry miał jeszcze dużo czasu. W korytarzu przy sali od eliksirów krzątało się już kilku Gryfonów, w tym Seamus, Dean, Parvati Patil i Lavender Brown. Trochę bardziej w głąb korytarza stali też Ślizgoni. Harry nie widział ich twarzy, za to dostrzegł grupkę dziewczyn raz po raz spoglądających na swój wrogi dom i chichoczących pod nosem. Chłopak przewrócił oczyma i podszedł do Seamusa i Deana.

- Cześć! Jak tam samopoczucie? - zapytał.

- Normalnie. - Dean wzruszył ramionami. - Gdzie twoi nierozłączni towarzysze?

- Zajęci kłótnią - odrzekł Harry, a gdy na twarzach kolegów zagościło zdziwienie, dodał - Wiecie, jak to z nimi bywa. Niby się lubią, ale kilku tygodni bez małej sprzeczki przeżyć nie mogą. Nie chciałem im przeszkadzać.

- Taaak... - Seamus podrapał się po głowie. - Ciekawe, jaki będzie ten nowy nauczyciel?

- Wyglądał na sympatycznego - stwierdził Harry. - Raczej nie przypominał kogoś, kto najchętniej za wszystkie następne prace dałby mi O oraz nie dopuścił do następnej klasy. Nie wspominając o publicznym drwieniu, wyśmiewaniu i innych takich.

Jak nasze patronusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz