Rozdział 28. - Nowa dziewczyna

481 24 36
                                    

— Harry, powiesz nam w końcu, co się wydarzyło wczoraj wieczorem?

— Mówiłem, że powiem później.

— Od rana jest jakiś dziwnie zakręcony, jakby coś cię bardzo rozweseliło...

— Nie coś, a raczej ktoś...

— Powiem. Wam. Później.

W istocie następnego dnia Harry, gdy tylko się obudził, rozpamiętywał chwile spędzone z Cho podczas i po przyjęciu u nauczyciela eliksirów. Oczywiście chciał się tym podzielić z Ronem i Hermioną, ale przeszkadzały mu w tym dwa czynniki — po pierwsze cały czas ktoś mógł ich podsłuchać, a po drugie chłopak pragnął jak najdłużej zachować to dla siebie. Właśnie wsiedli do jednego z powozów prowadzonych przez testrale (lub, dla co niektórych, jeżdżących samodzielnie), a Ron i Hermiona nalegali, by Harry jednak powiedział im od razu, co się zadziało. Brunet natomiast uparcie milczał, a w dodatku czuł, jak za każdym pytaniem przyjaciół coraz bardziej się czerwieni. Gdy testrale odwiozły czarodziejów do Hogsmeade, wszyscy zabrali się z kuframi na peron, gdzie Ekspres Hogwart-Londyn z parą buchającą z kotła już na nich czekał. Pociąg odjeżdżał za piętnaście minut. Harry, Ron i Hermiona zdecydowali się skorzystać z tego, że jeszcze nie wszyscy uczniowie dotarli i zajęli miejsca w pustym przedziale, a z racji takiej, że nie cały Hogwart wyjeżdżał, takowy na pewno by się znalazł. Już wciągnęli swe bagaże do przedziału i rozsiedli się wygodnie, gdy zajrzeli do nich Neville i Luna.

— Możemy się dosiąść? — spytał Neville.

— Eee... — Harry popatrzył znacząco na Rona i Hermionę.

— Wybaczcie, ale... — wymamrotała Hermiona. — Wolimy przez jakiś czas pogadać we trójkę. Myślę, że za jakąś godzinkę będziecie mogli tu wrócić.

— Och... no, tak, jasne — mruknął Neville pod nosem i zwrócił się do Luny. — To, poszukajmy gdzie indziej.

Po ich odejściu Harry delikatnie zasunął drzwi przedziału i ponownie usiadł na kanapie naprzeciwko Rona i Hermiony. Przyjaciele rzucili mu wymowne spojrzenia, a chłopak westchnął, znów oblał się rumieńcem i zaczął:

— No, to było tak...

Harry opowiedział prawie wszystkie szczegóły dotyczące wczorajszego wieczoru spędzonego u boku Cho. Oczywiście nie zamierzał przy Ronie mówić, jak zachowała się Ginny wobec nich. Gdy doszedł do ostatniego wątku, Ron wyszczerzył zęby, a Hermiona miała na twarzy minę mówiącą „No, no, brawo". Wówczas Ron zerknął na Hermionę porozumiewawczo, a dziewczyna przewróciła oczami i powiedziała z politowaniem:

— Daj spokój, Ron, przecież widać, że nic takiego jednak się nie wydarzyło...

— A może jednak? — spytał Ron z głupawym uśmiechem.

— O czym wy mówicie? — zdziwił się Harry.

— Ronald chce wyciągnąć z ciebie, czy między tobą a Cho nie było czegoś więcej... — rzuciła Hermiona.

Harry patrzył na nich z niezrozumieniem, a Ron poruszył brwiami dwuznacznie. Brunet wypuścił głośno powietrze i zawołał z niedowierzaniem:

— No, co wy! Dlaczego... dlaczego coś takiego przyszło wam do głowy?!

— Wiesz... długo się nie odzywałeś i ciągle się rumieniłeś, gdy o to pytaliśmy — wyjaśnił Ron — więc pomyśleliśmy... no, dobra, JA pomyślałem — dodał szybko, widząc spojrzenie Hermiony — że może faktycznie doszło do czegoś grubszego...

— Niczego takiego nie było, słowo skauta! — zapewnił Harry.

— Słowo... czyje? — zapytał Ron niepewnie.

Jak nasze patronusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz