- Nic mu nie będzie. Tylko zemdlał.
- Tylko dlaczego?
- Nie mam pojęcia... spójrz, chyba się budzi!
Harry otworzył oczy. Widział jakieś zamglone twarze zwrócone ku niemu. Osoba siedząca najbliżej musiała mieć włosy koloru gumy balonowej, sięgające do ramion. Obok stał jakiś wysoki siwiejący mężczyzna, a przy nim barczysty, czarnoskóry czarodziej. Chłopak zamrugał parę razy i omiótł wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdował. Przed oczami stanęło przynajmniej osiem dobrze znanych mu osób. Kobieta spoglądająca mu w oczy z wesołym uśmiechem była Nimfadorą Tonks, a dwaj pozostali mężczyźni to Remus Lupin i Kingsley Shacklebolt. Reszta, podobnie jak wspomniana trójka, stanowiła część Zakonu Feniksa. Gdy Harry zdążył się zorientować, że znajduje się w swojej sypialni przy Privet Drive, różowowłosa rzekła:
- Wszystko dobrze, młody? Może byś nam teraz opowiedział, co się właściwie stało...?
- Jeszcze się porządnie nie rozbudził! Daj mu odpocząć, Nimfadoro... - odezwał się ochrypły głos dobiegający z głębi pokoju.
Tonks odwróciła się powoli i spojrzała na Alastora Moody'ego, wykrzywiając wargi.
- Nie mów... do mnie... Nimfadora... Szalonooki... - warknęła, mocno podkreślając dwa ostatnie słowa. - Przepraszam cię, Harry, za takie powitanie.
Harry sam nie wiedział, co powiedzieć. Wspierając się na ramionach, powoli usiadł na łóżku. Zauważył, że ma na sobie to samo ubranie, jak jeszcze w kręgielni. Zdołał jedynie wydusić:
- Ja długo tu jestem?
- Jakieś dwie godziny - odparł Lupin.
- Tylko... ja nic nie rozumiem. Czemu tu wszyscy jesteście? Kto was przysłał? Gdzie są Dursleyowie? Wpuścili was? - zaciekawił się Harry, gdy nagle zebrała mu się wielka ochota na zadawanie pytań.
- Wiedziałem, że zaraz zechce mu się nas o wszystko wypytywać - zarechotał starszy czarodziej z kępką siwych włosów na głowie. Był nim Elfias Doge.
Harry uświadomił sobie nagle, że musi wyglądać trochę głupio, siedząc niemal wystraszony niczym jakiś siedmiolatek, otoczony przez grupkę członków Zakonu Feniksa. Całość dopełniał fakt, że jak gdyby nigdy nic siedzieli sobie w sypialni mugolskiego mieszkania, co zdawało się w pełni normalne jedynie dla Harry'ego.
- Słuchaj, Harry, razem z Tonks postaramy ci się wszystko wyjaśnić, ale najpierw ty musisz opowiedzieć, co się stało w tej kręgielni - powiedział Lupin z zaciekawieniem. - Twój wuj i ciotka nic nie widzieli albo niczego nie chcieli powiedzieć, a twój kuzyn po powrocie do domu od razu zaszył się w swoim pokoju.
Chłopak zaczął więc opowiadać, uwzględniając dziwną chęć zrobienia Dudleyowi czegoś na przekór jego oczekiwaniom. Na informację o piskliwym głosie usłyszanym we własnej głowie, czarodzieje wymienili tylko znaczące spojrzenia, lecz nic nie skomentowali. Tonks zaś powiedziała tylko:
- No dobra, to rzeczywiście dość dziwne, ale wytłumaczymy ci teraz, jak się tu znaleźliśmy. Dumbledore już wcześniej nas zawiadomił, że dziś mamy cię przenieść na Grimmauld Place... tak, wiemy, że się cieszysz. - Tonks się uśmiechnęła, widząc minę Harry'ego. - No więc powiedział nam o tym, ale wszyscy zapomnieliśmy o zawiadomieniu twoich mugoli... tak, wiem, głupio zrobiliśmy - dodała, nerwowo oglądając paznokcie.
- W każdym razie weszliśmy do domu, ale nikogo nie zastaliśmy. Samochodu też nie było, więc uznaliśmy, że gdzieś wyszliście - rzekł Lupin.
- Prawdę mówiąc, bardzo się zdziwiłem, zauważywszy, że ciebie nie ma, Potter - wtrącił Moody, spoglądając na Harry'ego swoim magicznym okiem. - Nie sądziłem, że Dursleyowie zabiorą cię gdzieś ze sobą.
CZYTASZ
Jak nasze patronusy
FanficCofnijmy się w czasie... A gdyby Syriusz Black przeżył bitwę w Departamencie Tajemnic? Jak wpłynęłoby to na losy innych bohaterów? Harry jest już w takim wieku, że może bezwstydnie myśleć o osobach płci przeciwnej. Kto tym razem wpadnie mu w oko i j...