Rozdział 24. - Dementorzy

491 29 45
                                    

— Rozsiądźcie się, moi mili.

Młodzi czarodzieje usiedli przy okrągłym stole w gabinecie profesora Slughorna. Harry usiadł obok Hermiony, pozostawiając dwa wolne miejsca obok siebie dla Ginny i Neville'a. Zupełnym przypadkiem, naprzeciwko niego usiadł Draco Malfoy, który uśmiechał się do Gryfona podstępnie, na Gryfonkę zas spoglądał z tradycyjnym wyrazem pogardy. Harry patrzył na niego spode łba, dopóki Hermiona nie szturchnęła go w ramię i nie obrzuciła go spojrzeniem mówiącym: „Nie zachowuj się jak dziecko".

— Pragnę zauważyć, że do naszych skromnych szeregów dołączył pan Malfoy — rzekł Slughorn rezolutnie. — Nie najlepiej zaczęliśmy naszą znajomość, natomiast doszliśmy do porozumienia i pomyślałem, że nikt z was się nie obrazi, jeśli go zaproszę. Draco, wstań i powiedz coś o sobie tym, którzy cię nie znają.

Malfoy wstał i zaczął mówić, ze zdania na zdanie coraz bardziej dając swym tonem do zrozumienia, że czuje się w tym towarzystwie mocno wyróżniony.

— Jestem na szóstym roku w Slytherinie. Moi rodzice są bardzo dobrym znajomymi profesora Slughorna. Mają też...

— Bardzo przepraszamy za spóźnienie, panie profesorze!

Do pomieszczenia wpadli zdyszani Ginny i Neville — widać było, że dopiero co biegli. Malfoy udawał, że nie czuje się zbity z tropu przez urwanie wypowiedzi, bardziej zaskoczyła go obecność dwójki Gryfonów. Zrobił wielkie oczy, widząc Ginny i Neville'a, po czym rzucił Zabiniemu porozumiewawcze spojrzenie i obaj stłumili śmiech.

— Ależ nie przejmujcie się, siadajcie — rzucił Slughorn. — Kontynuuj, Draco, kontynuuj.

— Jasne... — Malfoy przełknął ślinę, powstrzymując dalszy śmiech. Ginny usiadła na swoim miejscu, spojrzała na Hermionę i kiwnęła głową w stronę Ślizgona, marszcząc czoło. Hermiona skrzywiła się i wskazała ukradkiem Slughorna. — Tak że moi rodzice mają też świetne kontakty w ministerstwie...

— Mają? A to nie MIELI u POPRZEDNIEGO ministra? — syknęła Ginny.

— I nie miałeś przypadkiem mówić czegoś o SOBIE? — zadrwił Harry, nie zwracając uwagi na obecność Slughorna oraz na Hermionę, która znów szturchała go w ramię. — Bo na razie słyszałem tylko o twoich rodzicach. Może pochwalisz się czymś, czego sam dokonałeś?

Malfoy zmrużył oczy, a policzku poróżowiały mu ze złości. Slughorn spoglądał niepewnie to na Harry'ego, to na Dracona. W końcu przybrał swój tradycyjny, beztroski uśmiech i westchnął:

— Cóż, myślę, że tyle wystarczy, Draco. — Malfoy usiadł przy stole zrezygnowany i przez chwilę patrzył na Harry'ego ze złością. — Mam dla was również małą niespodziankę. Kiedy ostatnim razem tworzyłem Klub Ślimaka, co roku organizowałem skromne przyjęcie z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Zaproszeni są, rzecz jasna, członkowie naszego klubu, a także ich partnerzy. Co oznacza, że każdy z was powinien przyjść z osobą towarzyszącą, oczywiście płci przeciwnej.

Niektórzy czarodzieje jęknęli z niezadowolenia. Zabini spytał:

— Ale nie trzeba będzie tańczyć?

— No... nie trzeba, ale jest zalecane. Twoja partnerka chyba nie byłaby zachwycona, gdybyś nie miał ochoty z nią tańczyć przez całe przyjęcie? — Slughorn zachichotał, lecz nikt mu nie zawtórował. — W każdym razie dokładny termin spotkania, jak zwykle, przyślę wam sową. Powinno się odbyć w połowie grudnia. No! A teraz zajadajmy!

Po tych słowach na stole pojawiły się pucharki z lodami, wafle czekoladowe i inne desery.

Harry przyciągnął do siebie pucharek lodów waniliowych, lecz nie skosztował od razu. Uśmiechnął się pod nosem, ponieważ miał szczerą nadzieję, że tym razem znalezienie osoby towarzyszącej nie sprawi mu takiego kłopotu, co ostatnio.

Jak nasze patronusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz