Wreszcie nadszedł dzień, którego z niecierpliwością wyczekiwali Harry, Ron i Hermiona. W piątek szóstoroczni z Gryffindoru kończyli lekcje o godzinie szesnastej trzydzieści, a więc dosyć szybko przed umówionym spotkaniem Gwardii Dumbledore'a. Dlatego też trójka przyjaciół nie mogła się skupić na lekcjach, tak byli przejęci. Na zielarstwie, które było przedostatnią lekcją tego dnia, zdecydowanie ciałem byli w cieplarni, słuchając o groźnych stronach biedawnika pospolitego, duchem zaś już na polanie przy jeziorze. Harry i Ron dodatkowo przyglądali się pozostałym Gryfonom, których zaprosili na spotkanie, lecz po nich nie zauważyli cienia podekscytowania.
Tak naprawdę najbardziej pożyteczną rzeczą, jaką zrobili w czasie lekcji, było zapisanie pracy domowej na następną lekcję. Natomiast, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, Harry, Ron i Hermiona szybko spakowali przybory szkolne to toreb, po czym wybiegli pędem na dwór. Niedługo potem znaleźli się w zamku oraz w Wieży Gryffindoru, przebrali się z szat szkolnych w luźniejsze ubrania i wrócili na błonia. Nie było jeszcze godziny siedemnastej, ale trójka Gryfonów, a jednocześnie liderzy GD, postanowili wyczekiwać członków grupy przez cały czas.
Po dziesięciu minutach oczekiwań zaczęli się już trochę nudzić. Ron i Hermiona robili kaczki na wodzie, Harry zaś wciąż stał i obserwowali drogę od wyjścia z zamku. W końcu dostrzegł dobrze znane mu sylwetki. Przyszli bowiem Neville, Ginny oraz Luna Lovegood.
— Cześć wszystkim! — zawołał Neville, na co Ron i Hermiona uśmiechnęli się szeroko. — Tak mało nas?
— Jak widać — mruknął Harry. — Mam nadzieję, że nie zapomnieli o spotkaniu.
— Nie martw się, Harry, na pewno wszyscy niebawem się zjawią. — zapewniła go Luna.
— Oczywiście, że tak — zaaprobowała ją Ginny, po czym posłała Harry'emu przyjazny uśmiech i poprawiła sobie włosy. — Patrzcie! Już ktoś idzie!
Kilkadziesiąt metrów od miejsca zbiórki szło troje dziewcząt. Harry od razu rozpoznał jedną z nich. Nerwowo przełknął ślinę i pomachał do czarownic. W międzyczasie Ron i Hermiona stanęli u boku chłopaka, po czym Ron szturchnął go z łobuzerskim uśmiechem, a Hermiona niepostrzeżenie przewróciła oczami. Natomiast gdy Cho Chang oraz bliźniaczki Parvati i Padma Patil zjawiły się przy reszcie czarodziejów, mugolaczka zwróciła się do nich sympatycznie:
— Miło was widzieć. Nie spotkałyście za sobą nikogo innego?
— Terry, Anthony i Michael już idą — odrzekła Padma.
— Wiem, że Lavender na pewno się wybierała — dodała Parvati. — W naszym Pokoju Wspólnym usłyszałam też fragment rozmowy Deana i Seamusa. Mówili coś w stylu „Myślisz, że różdżka będzie potrzebna?"
— A ja rozmawiałam w ciągu dnia z Hanną Abbott. Wszyscy zaproszeni Puchoni na pewno przyjdą — rzekła Cho.
— Świetnie. Teraz trzeba tylko czekać — powiedział Harry, próbując patrzeć na wszystko wokół, tylko nie na Cho. Nawet Ron zauważył dziwne zachowanie przyjaciela i żartobliwie klepnął go w tył głowy. Jednak Harry nie miał nad tym kontroli i potknął się na stojąco, prawie przewracając się u stóp ładnej Krukonki. Ron, Neville i Luna parsknęli śmiechem, Ginny, Parvati i Padma rozszerzyły oczy z zaskoczenia, Hermiona zaś patrzyła na Rona bardzo sceptycznym wzrokiem.
Harry natomiast czuł, że czerwieni się jak burak. „Niech szlag trafi Rona i moją cholerną równowagę" — klął w myślach zażenowany. Jedyne, co był w stanie wówczas zrobić, to spojrzeć na Cho spode łba i bąknąć:
— Przepraszam.
— Nic nie szkodzi. Każdemu się zdarza — odparła dziewczyna, jednocześnie wciąż będąc mocno zaskoczona.
CZYTASZ
Jak nasze patronusy
FanfictionCofnijmy się w czasie... A gdyby Syriusz Black przeżył bitwę w Departamencie Tajemnic? Jak wpłynęłoby to na losy innych bohaterów? Harry jest już w takim wieku, że może bezwstydnie myśleć o osobach płci przeciwnej. Kto tym razem wpadnie mu w oko i j...