Kilka tygodni później Harry, Ron, Hermiona i Ginny o siódmej rano jedli śniadanie i czekali na sygnał od państwa Weasley, że pora wybierać się na King's Cross. Niedaleko kuchni stali Tonks i Lupin i ze ściszonymi głosami zawzięcie o czymś dyskutowali. Przed powrotem z Pokątnej na Grimmauld Place trzeba było długo przekonywać Hermionę, aby zamieszkała z nimi na resztę wakacji. Mimo iż jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu, dziewczyna ewidentnie miała jakieś konkretne powody, aby wymigać się od tego pomysłu. Argumentowała to między innymi tym, że przecież nie wzięła ze sobą walizki z potrzebnymi rzeczami. Po czym Harry i Ron zdołali ją przekonać, że może przecież wrócić z rodzicami do domu, zabrać kufer i pojechać prosto na Grimmauld Place 12. Tak też zrobiła Hermiona i dlatego teraz mogą tu być całą czwórką. Przez cały swój pobyt dziewczyna znów zachowywała się dość dziwnie — raz była tajemnicza i praktycznie się nie odzywała, a innym razem stawała się bardzo towarzyska i głośna. Naturalnym by więc było, gdyby dziś przy śniadaniu zaprezentowała jeszcze inną postawę. Ale nie. Dziś była prawie całkowicie normalna.
— Jak myślisz? Jaki będzie ten rok w Hogwarcie? — zapytała.
— Mam nadzieję, że zupełnie zwyczajny. Chociaż czym byłby Hogwart, gdyby nie krył w sobie tylu dziwnych spraw? — odrzekł Ron.
— Ja też wierze w zwyczajność tego roku, ale wiem, że najmniejsza sprawa do wyjaśnienia musi się pojawić — dodał Harry.
— A później ta najmniejsza sprawa zamieni się w największą — powiedziała Hermiona.
— I tak w skrócie podsumowałbym naszą naukę w Hogwarcie — roześmiał się Ron.
Nagle do kuchni weszli Molly i Artur Weasleyowie, a za nimi zaspany Syriusz. Mężczyzna usiadł obok Harry'ego, potężnie ziewnął i nalał sobie kawy do kubka. Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi, a następnie rozległy się krzyki pani Black. Pani Weasley zerwała się na równe nogi i pomknęła ku drzwiom.
Okazało się, że odwiedził ich Alastor Moody. Kuśtykając na swojej sztucznej nodze, dosiadł się do Syriusza i powiedział:
— Dzień dobry, dzień dobry. Nie wiem, czy wam to pasuje, i szczerze mówiąc, nie bardzo mnie to obchodzi, ale będę was dziś odprowadzał King's Cross.
— Z naszą pomocą! Prawda, Remusie? — zawołała Tonks podekscytowana, ściskając Lupina za rękę. Lupin uśmiechnął się blado, lecz potem popatrzył się na dwudziestotrzylatkę ze zmartwieniem w oczach. Tonks wyglądała, jakby zrobiła coś bardzo niestosownego i przybrała normalną postawę.
— Eeee... tak. Właśnie. — Moody najwidoczniej zapomniał, co miał powiedzieć. — Punktualnie o godzinie dziesiątej wychodzimy i skorzystamy z mugolskiej komunikacji miejskiej, to znaczy z metra. Zdaje się, że mamy tu dwa wybryki natury, które doskonale wiedzą, czym jest ten środek transportu — dodał, spoglądając swoich sztucznym okiem na Harry'ego i Hermionę. Obaj zgodnie pokiwali głowami.
— Z tym że my dokładnie tak samo dojechaliśmy na peron w zeszłym roku, Alastorze — wtrąciła Molly.
— Ach tak, no tak, przecież — zająkał się Moody. — No co, stary jestem, mogłem zapomnieć. W każdym razie tak to wygląda. Wszystko jasne?
Przez kuchnię przebiegł szmer przytakiwania. Moody pokiwał głową i rzekł:
— Świetnie. To ja może coś przekąszę.
około trzech godzin później
— Harry? — spytał Syriusz, podchodząc do chrześniaka, który stał w przedpokoju. Od jakiegoś czasu wszyscy domownicy chodzili po mieszkaniu podenerwowani, wpadając na siebie co chwila. Moody często zwracał uwagę innym czarodziejom, że powinni się szybciej szykować do wyjścia. Dlatego też w tym zamieszaniu Syriusz znalazł czas na krótką rozmowę z Harrym.
CZYTASZ
Jak nasze patronusy
FanficCofnijmy się w czasie... A gdyby Syriusz Black przeżył bitwę w Departamencie Tajemnic? Jak wpłynęłoby to na losy innych bohaterów? Harry jest już w takim wieku, że może bezwstydnie myśleć o osobach płci przeciwnej. Kto tym razem wpadnie mu w oko i j...