Rozdział 30. - Nic z tego nie będzie

444 28 35
                                    

Następnego dnia Harry obudził się krótko przed dziewiątą. Od razu przypomniał sobie zdarzenia z poprzedniego wieczoru i przypomniał sobie też, jak okropnie zachował się wobec bliskich ludzi. Cofnął się również pamięcią do rozmowy z Syriuszem i do tego, jakie ważne rady od niego usłyszał. Już wiedział, co powinien zrobić. Otrząsnął się z tych rozmyślań, kiedy usłyszał chrząknięcie Rona przekręcającego się na łóżku. Dość cicho, by go nie obudzić, Harry wydobył ubrania z kuframi i zaczął się przebierać. Jednak wystarczyło, by prawie przewrócił się o wystający spod łóżka drążek miotły i narobił drobnego hałasu, aby Ron przebudzeniu się z dość płytkiego już snu. Chłopak rozejrzał się zaspanym wzrokiem po pokoju i spojrzał na Harry'ego.

— Ty już nie śpisz? — zachrypiał Ron.

— Tak, od jakichś dziesięciu minut — odrzekł Harry.

Ron podparł łokciami na łóżku i zapytał:

— O czym rozmawialiście wczoraj z Syriuszem?

Harry westchnął ciężko. Szczerze powiedziawszy, pierwotnie wolał zachować dla siebie rady uzyskane od ojca chrzestnego. Pomyślał jednak, że nic nie zaszkodzi, jeśli podzieli się tymi sprawami z Ronem. Tym bardziej że przyjacielowi rady uczuciowe na pewno by się przydały. Dlatego młody Potter opowiedział o tym, co usłyszał. Już się obawiał, że Ron wybuchnie śmiechem, tymczasem ten jak zwykle uniósł się lojalnością i pokiwał głową z powagą.

— Jeśli ja to zapamiętam, to Hermiona będzie dumna — stwierdził.

— A co o tym myślisz? — zapytał Harry.

— Co ja mogę myśleć? Ładnie powiedziane i wystarczy się do tego stosować, no nie? — powiedział Ron.

— Racja — rzekł Harry. — I będę musiał przeprosić Tonks i Lupina za moje teksty.

— No, faktycznie nie było to za fajne — powiedział cicho Ron.

Harry nerwowo zagryzł wargę i rzucił:

— Chyba mi to wybaczą, no nie?

— No pewnie, że tak, stary! — zawołał Ron. — Przecież wszyscy z Zakonu nie potrafią się na ciebie długo złościć.

Gryfon puścił tę uwagę mimo uszu. Poczekał, aż Ron się ubierze i razem zeszli do kuchni na śniadanie. Przy stole siedzieli już państwo Weasleyowie oraz Syriusz. Kiedy Harry i Ron się dosiedli, by nalać sobie herbaty, Molly powitała ich z nieco mniejszym entuzjazmem niż zwykle.

— Cześć, chłopcy. Jak wam się spało?

— Nieźle — odpowiedział Ron krótko.

Harry już czuł gęstniejącą w powietrzu atmosferę oraz dystans płynący od państwa Weasley. Cały czas unikali jego spojrzenia, aż w końcu Harry tego nie wytrzymał i rzekł, minimalnie głośniej niż powinien:

— Pani Weasley, panie Weasley, naprawdę bardzo mi przykro z powodu tego, co powiedziałem Tonks i Remusowi. Przy najbliższej okazji na pewno ich przeproszę.

Rodzice Rona najwidoczniej nie spodziewali się takiego obrotu spraw, bo wyglądali na bardzo zbitych z tropu. Syriusz jak zwykle nie starał się udawać, że przysłuchuje się tej wymianie zdań z wielkim zaciekawieniem, tylko w spokoju jadł śniadanie.

Wyraz twarzy pani Weasley natomiast momentalnie się rozpogodził, a ta po chwili namysłu powiedziała:

— Ależ oczywiście, Harry, przecież cię nie obwiniam. Nie tłumacz się nam. No, jedz, jedz, nie krępuj się. Jesteś zdecydowanie zbyt chudy jak na ten wiek.

Jak nasze patronusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz