- Wskakujcie na miotły i znajdźcie sobie trochę miejsca wokół siebie. Zrobimy kilka prostych ćwiczeń na rozgrzewkę - powiedział Harry do trzydziestokilkuosobowej grupy Gryfonów chętnych do drużyny.
Kilka osób posłusznie wzniosła się w powietrze i czekało na kolejne polecenia. Wśród nich znajdowali się także Ron i Ginny, którzy wyraźnie współczuli Harry'emu pracy z niektórymi Gryfonami, bo o współpracy nie można było wspomnieć.
Część kandydatów do drużyny, zamiast wykonać dane im polecenie, biła się między sobą o miotły - wielu bowiem nie miało jeszcze własnej, korzystali ze szkolnych. Byli też i tacy, którzy uważali, że nie muszą robić tego, o co prosi kapitan zespołu, a opowiadać wszystkim, czego to oni nie wyprawiali na swojej miotle. A konkretnie jeden - Cormac McLaggen. Harry musiał najzwyczajniej w świecie zakończyć te przechwalanki, bo inaczej do egzaminu nigdy by nie doszło.
- Przepraszam, że przerywam te pogaduszki - zaczął Harry, stając za McLaggenem - ale chciałbym zacząć naszą rozgrzewkę.
Cormac obrócił się powoli i spojrzał na Harry'ego z pogardą. Szesnastolatek nie czuł się zbyt pewnie, rozmawiając z chłopakiem dużo wyższym od siebie, ale nie dał się zwieść. Był przywódcą zespołu i nie mógł pozwolić sobie wejść na głowę komuś, kto go nie słuchał.
- Czego chcesz? - warknął McLaggen.
- Hmm, pomyślmy - zadrwił Harry. - Jestem kapitanem zespołu, więc czego mógłbym od ciebie chcieć? Może tego, żebyś zaczął mnie słuchać?
- Och, przepraszam, nie usłyszałem. Albo wolałem usłyszeć to bezpośrednio do siebie. - Obrzucił wzrokiem pozostałych Gryfonów i zwrócił się do nich - A wy co tak stoicie? Nie idziecie na rozgrzewkę? Bo jeszcze wam się oberwie od kapitana Pottera, więc lepiej uważajcie.
McLaggen wzbił się w powietrze, co zrobili wszyscy pozostali na czele z Harrym.
Czarodzieje zatrzymali się w powietrzu ze średniej długości odstępami między sobą. Większość wołała schować się daleko w tyle, być może dlatego, że nie wierzyli we własne umiejętności i chcieli uniknąć ewentualnych upokorzeń. Na przedzie zostali jedynie Ron, Ginny, Cormac McLaggen i Dean Thomas. Harry czekał, aż wszyscy zajmą swoje miejsca i w tym samym czasie dostrzegł Hermionę siedzącą pośrodku trybun. Pomachał do niej wesoło, a ona odwzajemniła to tym samym. Ron i Ginny odwrócili się do niej i również się z nią przywitali. McLaggen zwrócił głowę w jej stronę, lecz jej nie pomachał. Wprawdzie Harry nie widział tego, co zrobił, ale mógłby przysiąc, że puścił do niej oczko, bo następnie dziewczyna ukryła głowę w dłoniach z zakłopotaniem.
Gdy wszyscy się uspokoili i obserwowali Harry'ego, oczekując następnych poleceń, brunet zaczął mówić:
- Eee... no więc tak. Zróbcie dziesięć małych kółek w prawo i dziesięć w lewo, o tak. - Harry zademonstrował, a następnie pozostali powtórzyli ćwiczenie. Wszyscy, oprócz Cormaca.
- Mam ci dać specjalne zaproszenie?
Starszy Gryfon przewrócił oczami i niechętnie zaczął robić ćwiczenie.
- Słuchaj, jeśli coś ci się nie podoba, to możesz sobie iść. Nikt ci nie każe brać udziału w sprawdzianie - zwrócił się Harry do niego. - Cześć z zebranych tu kandydatów to członkowie drużyny z poprzednich lat, a mimo to nie stroją fochów tak jak ty, tylko normalnie ćwiczą. Jest tu trzydziestu pięciu ludzi, a tylko z tobą są problemy, choć jesteś z najstarszego rocznika. Nie zachowuj się więc jak rozwydrzony książę i rób to, co inni, jeśli chcesz mieć jakiekolwiek szanse na miejsce w drużynie. Albo zlatuj na ziemię i się żegnamy. To jak?
CZYTASZ
Jak nasze patronusy
FanfictionCofnijmy się w czasie... A gdyby Syriusz Black przeżył bitwę w Departamencie Tajemnic? Jak wpłynęłoby to na losy innych bohaterów? Harry jest już w takim wieku, że może bezwstydnie myśleć o osobach płci przeciwnej. Kto tym razem wpadnie mu w oko i j...