Rozdział 4. - Rodzinne niespodzianki

1.2K 84 71
                                    

Gdy Harry obudził się nazajutrz rano, Ron jeszcze smacznie chrapał. Włożył na nos okulary i zerknął na zegar. Było wpół do siódmej. Chłopak uznał, że nie chce mu się jeszcze ubierać i schodzić do kuchni, więc po prostu sięgnął do kufra leżącego pod łóżkiem i zaczął czytać Quidditch przez wieki. W końcu jednak znudziła mu się lektura czytana chyba dziesiątki razy, po czym normalnie się ubrał i zszedł na dół. Przy stole w kuchni siedziały tylko dwie osoby - pan i pani Weasley.

- Dzień dobry, Harry! Co tak wcześnie, spać ci się nie chciało? - Pani Weasley przywitała go z uśmiechem. - Herbata chyba jeszcze nie wystygła, więc możesz sobie nalać.

Harry od razu to zrobił, dodatkowo biorąc kromkę chleba i smarując ją masłem. Kiedy popijał herbatę, do kuchni weszła Ginny, z lekko potarganym długim warkoczem, ubrana w niebieską koszulę nocną. Zobaczywszy Harry'ego, stanęła jakk wryta. Najwidoczniej nie spodziewała się go tutaj tak wcześnie. Chłopak również poczuł się trochę skrępowany jej obecnością. Żeby rozluźnić sytuację, postanowił pierwszy się odezwać.

- Cześć, Ginny - powiedział.

- Hej, Harry - odrzekła Ginny, lekko się rumieniąc i poprawiając włosy.

Dziewczyna usiadła przy stole. Wzięła sobie miseczkę, nasypała płatków kukurydzianych i zalała mlekiem. Po chwili Harry przyłapał się na tym, że od minuty wpatruje się w jej ręce, czego, całe szczescie, nikt nie zauważył. Nagle w kuchni znalazł się Ron, co sprawiło, że domownicy byli już prawie w komplecie.

Ron westchnął głęboko, usiadł przy stole obok Harry'ego i powiedział:

- Zjadłbym coś.

- Ale niespodzianka! - warknęła Ginny, stawiając mu przed nosem dzban z sokiem pomarańczowym.

- Co ja mam z tym zrobić? - zapytał Ron z zaskoczeniem.

- Ja bym się napił - mruknął Harry kpiąco.

- Nie o to chodzi - rzekł Ron. - Tutaj leżą grzanki z serem i szynką, a sokiem się raczej nie najem...

- A mnie chodzi o to, że za dużo się obrażasz. Płatki z mlekiem, a do tego sok jest znacznie zdrowszy niż te twoje grzanki - powiedziała Ginny z wyższością.

- A czy ty jesteś moją matką, że wypominasz mi, co mam jeść? - oburzył się Ron. - Mamo? To ty jej kazałaś tak mówić?

- Ależ skąd! - zawołała od razu pani Weasley.

Ron obrzucił ją lekko podenerwowanym spojrzeniem, ale ostatecznie nalał sobie soku do szklanki i się napił. Harry obserwował tę scenę z rozbawieniem.

Pani Weasley rzekła:

- No dobrze, ale wiecie, co nas dziś czeka? Trzeba wysprzątać korytarz w przedpokoju. A dobrze wiecie, że to nie będzie łatwe zadanie, bo...

- ...moja kochana mamusia skorzysta z genialnej okazji, aby się powydzierać. Dzień dobry wszystkim - dokończył Syriusz, wszedłszy do kuchni.

- Witaj, Syriuszu. To wcale nie jest śmieszne - mruknęła pani Weasley. - W czasie naszego pobytu tutaj ta wiedźma odezwała się chyba z dziesięć razy, a ja mam już naprawdę tego serdecznie dosyć. Gdyby tylko dało się to wszystko zrobić bez niej... a może by tak spróbować zdjąć jej obraz z tamtej ściany?

- Molly, znam ją zdecydowanie dłużej niż ty. Jej nic nie powstrzyma - odrzekł Syriusz.

Tym razem do pokoju weszło coś nisko przygarbionego, pomarszczonego, z długimi uszami jak u nietoperza i w starej, brudnej szmacie, która miała ponoć stanowić jego ubranie. Stworzenie odezwało się ochrypłym, ponurym głosem:

Jak nasze patronusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz