Rozdział 12. - Prośba

686 44 42
                                    

— Jak myślicie, jak długo jeszcze będziemy musieli na niego czekać? — zapytał Ron, nachyliwszy się do Harry'ego i Hermiony, którzy wzruszyli ramionami.

Od ponad pięciu minut Gryfoni oraz Ślizgoni niecierpliwie czekali na ,,nowego-starego” nauczyciela. Wbrew pozorom nie stali przed klasą od obrony przed czarną magią. Przeciwnie — oba domy siedziały w sali, ponieważ do środka zaprosił ich zaczarowany posążek, najprawdopodobniej przez Snape'a. Harry, Ron i Hermiona jednogłośnie uznali, iż nauczyciel specjalnie przygotował tak niekonwencjonalny początek lekcji, aby uczniowie poczuli klimat czarnoksięstwa. Wszystko wskazywało na to, że reszta lekcji również nie będzie zwyczajna.

Nagle drzwi gabinetu w głębi klasy otworzyły się ze skrzypieniem i zza nich wyłonił się Severus Snape. Harry nerwowo przełknął ślinę i od razu spochmurniał, widząc od lat znienawidzonego nauczyciela. Snape powolnym krokiem, z dłońmi splecionymi na plecach, przechadzał się między ławkami, bacznie obserwując każdego ucznia. Najpierw spoglądał z zadowoleniem na Ślizgonów, a jego wargi uniosły się w lekkim uśmiechu, gdy zobaczył Malfoya. Później pogardliwym spojrzeniem obrzucił wszystkich Gryfonów, czym ci nie pozostali mu dłużni. Na koniec zaś z jeszcze bardziej wyniosłym wyrazem twarzy popatrzył na Harry'ego. Szybko jednak odwrócił wzrok i odezwał się teatralnym szeptem:

— Nauka obrony przed czarną magią zawsze była niezwykle ważna w Hogwarcie. Dokonywano wszelkich starań, aby uczniowie posiedli tę wiedzę w jak najlepszej jakości. Szczególny nacisk kładziono na dobór właściwych i kompetentnych nauczycieli. Cóż, jak na razie dość rzadko się to zdarzało. — Snape dziwacznie westchnął, próbując stłumić pogardliwy śmiech.

— A co z profesorem Lupinem? — szepnął jeden z Gryfonów.

— Wbrew wszelkim pozorom żaden z waszych poprzednich pięciu nauczycieli nie był w pełni wykwalifikowany do nauki tego przedmiotu — ciągnął nieco głośniej Snape, najwyraźniej usłyszawszy czyjąś uwagę. — Jeden nie był w stanie sam myśleć. Drugi był zbyt zajęty swoją sławą, aby was czegokolwiek nauczyć. Trzeci może i miał wiedzę i potrafił ją przekazać, ale jego dość nadzwyczajna natura nie pozwalała na bezpieczne lekcje.

— Profesor Lupin był naszym najlepszym nauczycielem i nikt temu nie zaprzeczy — burknął Harry cicho.

— Po co on nam to wszystko mówi? Przecież wiemy, kto nas uczył — skrzywił się Ron.

— Czwarty — powiedział Snape jeszcze głośniej. — z pewnością byłby dobry, gdyby rzeczywiście był tym, za kogo się podawał. Piąty natomiast nie zamierzał was niczego nauczyć, a jedynie zdemoralizować, bo inaczej się tego nazwać nie da.

Przez klasę przeszły pomruki, które najwyraźniej zgadzamy się z tą opinią.

— Dlatego profesor Dumbledore wyznaczył właśnie mnie na to stanowisko, żebyście nie mieli żadnych szczególnych niespodzianek ani zdziwionych min — stwierdził Snape. — Wprawdzie znacie mnie z innej roli, lecz myślę, że nie powinno to sprawić żadnego kłopotu. Jakieś pytania?

Wśród uczniów szóstej klasy nie znalazł się nikt, kto chciałby o coś zapytać, dlatego też w sali trwała głucha cisza.

— Czarna magia jest to niezwykle złożone pojęcie i należy je rozumieć na wiele sposobów — kontynuował Snape. — Wam może się to kojarzyć z rzucaniem niebezpiecznych zaklęć i tym podobne. Tak naprawdę ten typ magii ma dużo więcej definicji, których zapewne nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić. Nie da się zatem wytłumaczyć w jednym zdaniu tego pojęcia. To, co jest zawarte w waszych podręcznikach, jest naprawdę bardzo skrócone. Gdyby napisać książkę o początkach, rozwinięciu i historii czarnej magii, prawdopodobnie nikt by nie zdołał jej przeczytać. A taka książka i tak nie byłaby potrzebna, bo nikt, kto interesowałby się tym rodzajem magii, nie zaglądałby do książek. Po prostu trzymałby kontakt z osobami, które mają tę wiedzę już opanowaną.

Jak nasze patronusyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz