— Kurczę, biedna dziewczyna — rzekł Ron w komentarzu na to, co Harry opowiedział jemu i Hermionie na temat przyczyn nieobecności Cho po powrocie ze świąt Bożego Narodzenia. Po wizycie Krukonki w skrzydle szpitalnym chłopak mimowolnie wrócił na resztę lekcji, lecz musiał trzymać nerwy na wodzy, gdy dzielił zajęcia z transmutacji wraz ze Ślizgonami. Harry w głębi duszy był wdzięczny Malfoyowi za to, że ten pomógł Cho Chang w ucieczce z miejsca tortur, jednak fakt, że miało to miejsce w jego rodzinnym domu, utwierdzał go w niechęci do rówieśnika. Po zakończeniu wszystkich lekcji postanowił opowiedzieć Ronowi i Hermionie o tym, co się wydarzyło. — Wpakowała się w niezłe bagno. Kto by pomyślał, że ludzie Sami-Wiecie-Kogo będą potrzebować do swoich celów akurat jej?
— Rzeczywiście to bardzo podejrzane — powiedziała Hermiona po namyśle. Harry'emu nie umknęła drobna łza, która zaszkliła się w momencie, gdy zaczął mówić o torturach Cho zadawanych przez Bellatrix. Hermiona ukrywała to, jak tylko mogła, jednak żadna dziewczyna nie przeszłaby obojętnie obok takich spraw. — Z całym szacunkiem, ale co jest takiego wyjątkowego w Cho, że akurat ją chcieli wykorzystać? Rozumiesz mnie, Harry, mówię tego, bo jej nie lubię — rzuciła szybko, widząc spojrzenia Harry'ego, które w istocie wcale nie miało być nieprzyjemne — ale no wiesz, skąd wiedzieli, że z nią trochę trzymasz? Nie chcieli porwać nas, a wybrali sobie Bogu ducha winną dziewczynę?
— Hej, wcale nie chciałbym, aby porwali mnie dementorzy do domu Malfoya — momentalnie obruszył się Ron.
— Och, Ron, dobrze wiesz, o czym mówię — warknęła Hermiona.
— Też nie mam pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi — odparł cicho Harry. — Wiem jedynie, że w tej sytuacji musimy naprawdę mieć się na baczności. Nie zdziwię się, jeśli niedługo nauczyciele ogłoszą jakieś nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Cho musiała opowiedzieć o tym przynajmniej profesorowi Flitwickowi, a szkoła powinna wiedzieć o tym, co zaszło.
— Swoją drogą, co wzięło Malfoya na taką dobroć? — zauważył Ron z rozbawieniem. — Bał się, że jeśli coś jej się stanie, to będą go łączyć z tą sprawą i chciał umyć ręce?
— Mam dokładnie to samo spostrzeżenie — odrzekł Harry, po raz pierwszy tego dnia się śmiejąc. Hermiona nie wtórowała temu, a miała głęboko zamyśloną minę. Wróciła zatem do swej pracy domowej z mugoloznawstwa, podczas gdy Ron zagadywał Harry'ego, jak mógłby spędzić czas z Cho do końca roku po jej wyjściu ze szpitala. Młody Weasley zaczął wybiegać zbyt głęboko w sferę prywatną relacji Harry'ego z Cho (obaj Gryfoni bowiem wciąż nie wiedzieli, jak nazwać stosunek tych dwojga do siebie, bo o związku raczej nie można było mówić, a i przyjaźń była zbyt słabym określeniem), gdy za kanapą pokoju wspólnego, na którym siedziała trójka przyjaciół pojawiło się dobrze znane im niewielkie stworzenie z wyłupiastymi oczami i uszami niczym skrzydła nietoperza.
— Zgredku! Co ty tu robisz? — zawołał Harry.
— Zgredek wpadł do kuchni Hogwartu, by odwiedzić swoich skrzacich przyjaciół i usłyszał bardzo nieciekawe informacje związane ze szkołą — rzekł Zgredek piskliwie.
— Co to takiego, Zgredku? To jakieś plotki? — zainteresował się Ron.
— Zgredek nie wie, czy są one prawdziwe, ale opowiadały również o Harrym Potterze — wyjaśnił skrzat domowy.
— No więc o co chodzi?
— Czarne chmury kłębią się nad głową Harry'ego — zaczął niespokojnie. — Jakieś złe siły chcą zakłócić życie Harry'ego i jego najbliższych.
— Jakie złe siły? Których najbliższych? — dopytywał Harry.
— Hej, patrzcie! Prawdziwy domowy skrzat! — zawołał jakiś drugoroczniak, który najwyraźniej pierwszy raz w życiu widział takie stworzenie na żywo. Kilkoro jego kolegów podbiegło zobaczyć Zgredka niczym obiekt w muzeum, przy czym główny „zainteresowany" poczuł się dość nieswojo.
CZYTASZ
Jak nasze patronusy
FanficCofnijmy się w czasie... A gdyby Syriusz Black przeżył bitwę w Departamencie Tajemnic? Jak wpłynęłoby to na losy innych bohaterów? Harry jest już w takim wieku, że może bezwstydnie myśleć o osobach płci przeciwnej. Kto tym razem wpadnie mu w oko i j...