ROZDZIAŁ XVII

3.9K 214 65
                                    

Czytasz? Podoba Ci się?  Zagłosuj!

  ~Był pożar. Właśnie ratują resztki tego hotelu. Nikt nie ucierpiał,  ale budynek nadaje się do rozbiórki. - informuję mnie Martin.
Zaciskając dłonie na telefonie, bo już zdaję sobie sprawę czyja to wina.
~Zaraz będę. - rozłączam się i żegnając się z Arią jadę do hotelu.

Kiedy jestem na miejscu widzę 6 zastępów straży pożarnej, karetkę i chyba z 10 radiowozów. Wychodzę z samochodu, kiedy widzę, że Martin podąża w moją stronę.
~Kurwa!- krzyknąłem zły, chcąc się wyładować.
~No niezły burdel. Dobrze, że miałeś ubezpieczenie. - powiedział Martin patrząc na dogaszający budynek.
~Nikt z robotników nie ucierpiał? - pytam dla pewności.
~Nikt. Nikogo nie było na terenie budowy. Kamery nie działają, więc nie wiemy kto to był.
~Błagam Cię. Mówisz tak jak byś nie wiedział.- powiedziałem spoglądając na niego z politowaniem.
~No tak, masz może rację. Dobra ja idę dowiedzieć się czegoś, a Ty jedziesz do firmy.
~Dzwoń jak coś. - mówię i ruszam z powrotem do samochodu.
Po kilkunastu minutach wychodzę z windy i ruszam do gabinetu. Miałem wielką ochotę napić się whisky, ale jestem swoim samochodem.
Podchodzę do oszklonej ściany i wpatruję się w krajobraz Chicago. Biorę głęboki oddech i siadam przy biurku przeglądając dokumenty, które się zgromadziły.

Kończę już jedną stertę papierów, kiedy drzwi otwierają się a przez nie wpada zdyszany Martin.
~A Tobie co?- pytam zdziwiony.
Ten jednak nie odpowiada, tylko podąża do stolika, nalewa wody do szklanki i wypija ją. Nachyla się podpierając o kolana.
~Nie nawidzę biegać.- mówi.
Gdy już może złapać oddech przemawia.
~Sorki, ale musiałem zaparkować 4 ulice dalej i biegiem do Ciebie, a ten strój - tu wskazał na garnitur - nie jest odpowiedni.
~Czemu biegłeś?- pytam odkładając długopis.
~Policja ustaliła sprawcę.
~No to świetnie zamkną go i już.- Cieszę się,  kamień spadł mi z serca.
~Ją.- powiedział Martin patrząc na nie.
~Co? Jak to ją?
~No sprawcą jest kobietą. Layla Jones.
No i wszytko jasne. Żartuję! Nic nie jest do cholery jasne!
Już mam zacząć krzyczeć, kiedy do gabinetu wchodzi Aria.
~Boże, kamień z serca. Już myślałam, że byliście w tym hotelu! - krzyknęła przytulając mnie.
~Już wszytko pod kontrolą.- mówię - Mamy sprawcę. To Layla.
Na moje słowa Aria się spina.
~Dlaczego? - pyta.
Tak, też się dziwię,  że ktoś, a w szczególności kobieta może posunąć się do takich rzeczy.
~Spokojnie. Wylądowała w szpitalu psychiatrycznym.- mówi Martin wstając z fotela.
~Jaka jest pewność,  że nic już nie zrobi?- pyta narzeczona patrząc to na mnie to na przyjaciela.
~Dopóki z tamtąd nie ucieknie.- odpowiedział Martin i wyszedł.

~Jedź do domu. Odpocznij jeszcze dziś.  Jutro wrócisz do pracy.- powiedziałem patrząc na Arię,  która zawzięcie czytała nową umowę.
~Daj spokój. Mogę zostać. Nie chcę sama siedzieć w domu.- powiedziała odrywając na chwile wzrok od kartek.
~No dobrze, ale kończymy razem.- powiedziałem.
~Ale Ty kończysz o 14.00.- zaznaczyła.
~Dokładnie. - powiedziałem- Koniec tematu.- dopowiedziałem, kiedy widziałem jak chciała już zaprzeczyć.

#ARIA  POV 
Kiedy weszliśmy do domu usłyszeliśmy hałas. Spojrzałam na Etana przestraszona,  a on zasłonił mnie swoim ciałem. Po chwili ktoś się na niego rzucił powalające na ziemię.  Już miałam zacząć krzyczeć,  kiedy usłyszałam śmiech Etana.
~Lola! Głuptasie! Też tęskniłem.
~O boże...- jeknęłam- Pewnie biegła po schodach z samej góry. - stwierdziłam.
~Hej śliczna. - powiedziałam, kiedy suczka podeszła do mnie.
Ukucnęłam przy niej i zaczęłam ją głaskać.  Lola zaczęła wąchać mój brzuch, a kiedy skończyła zaczęła skamleć.
~Tak wiem- zaczęłam a w oczach pojawiły się łzy. - Nie martw się, następnym razem będzie dobrze.
Wstałam z podłogi i ruszyłam do salonu, a tam zauważyłam obiad uszykowany przez gosposię.
Razem z Etanem zaczęliśmy jeść. 
~Kochanie, chciałbym dzisiaj o 19.00 wyjść z Martinem na piwo. Nie masz nic przeciwko? - usłyszałam pytanie narzeczonego.
~Oczywiście, że nie. Oby było małe, bo musisz iść do pracy.- zastrzegłam z uśmiechem.
~Dobrze.  Może zadzwonisz po Ninę i razem spędzicie wieczór.?
~Świetny pomysł, ale z tego co wiem Nina musi zająć się pracą. Nie mogą się wyrobić. Ale nie ma się. Poczytam, obejrzę film  albo popracuję.- powiedziałam zgarniając talerz i całując Etana w czoło.
~Ja pójdę do gabinetu. Musze wykonać parę telefonów.
~Dobrze.
Usiadłam przed telewizorem i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

"Inna historia 2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz