ROZDZIAŁ XVIII

3.9K 183 40
                                    

~O Boże!  Czyli coś mu się stanie.- szepnęłam wtulajac się w Ninę.
~Nic mu nie będzie. Skurwysyn jest jak ze stali.
Po chwili usłyszałam dźwięk samochodów. Nagle nastał rumot i hałas i eksplozja, a wszyscy ucichli.
Obserwatorzy zasłonili tor i nic nie widziałam.  Spojrzałam na Martina. A ten spojrzał mną mnie.
~O kurwa.- powiedział drżącym głosem- Aria...

Zaczęłam przepychać się przez tłumy gapiów. Kiedy już tego dokonałam stanęłam jak wryta. Samochód Etana wybuchł.
~Aria...- zaczęła Nina drżącym głosem- Kochanie nie płacz....
I wybuchłam! Kolejny raz ryczę jak małe dziecko! Najpierw nienarodzone malenstwo, a teraz Etan! Boże!  Ja sobie nie poradzę bez niego.
Martin podszedł do mnie i polożył dłoń na ramieniu. Jednak natychmiast popatrzył gdzieś za dymiący samochód. Na jego twarz wstąpił uśmiech. 
Spojrzałam tam i jest.
Z gracją i pewnym siebie krokiem zmierza do wiwatującego już tłumu. Uśmiecha się!  Uśmiecha jakby nic się nie stało!
Ja tu schodzi na zawał a on się  uśmiecha! Już ja mu zaraz pokaże! 
Wyrywam się Ninie, która wpada w ramiona Martina.
Biegiem ruszam w stronę Etana. Jestem juz kilka kroków od niego, a on  rozkłada ręce. Przytulam go mocno, już chcę powiedzieć,  że się martwiłam, ale przypomina mi się co zrobił.
~Ty idioto!- krzyknęłam - Jak Ci nie wstyd! - krzyknęłam i uderzyłam go z otwartej dłoni w twarz.
~Okej, należało mi się. - powiedział i złapał się za czerwony policzek.
~O mało na zawał nie zeszłam!  Jesteś dupkiem! - cały czas krzyczałam  i biłam go, a on mi na to pozwalał.
~Już dobrze, nic mi nie jest.- powiedział i próbował unieruchomić mi ręce.
Zaczęłam się wyrywać i wrzeszeć na niego, a on zablokował moje dłonie i wpił się w moje usta.
Cała zadrżałam. I że strachu i z radości i z przyjemności. Oddałam pocaunek.
~Jestem tu i nic mi nie jest.- powiedział pewnie.- Nigdy się mnie nie pozbędziesz.
Przytuliłam go mocno zaciskając dłonie na jego szyji. Ten podniósł mnie za pośladki,  że owinęłam nogi wokół jego bioder. Po policzkach leciały mi łzy.... tak cholernie się bałam.
~Dzięki stary.- powiedział do Martina.
~Kurwa chłopie nigdy więcej! - krzyknął na niego- Jestem na to za stary. - zaśmiał się i poklepał Etana po plecach.
Ruszyliśmy do samochodu Martina, bo ten chciał jechać z Niną. Gdy już miałam chodzić do środka auta Etan krzyknęł coś do kolesi w czarnych ubraniach i wsiadł do mnie.
~Do kogo krzyczałeś?- zapytałam słabym głosem.
~Do kolegów z mojego dawnego gangu, że z Philem mogą zrobić co im się podoba. No i podziękowałem im za wszytko.- odpowiedział ruszając do domu.

Siedziałam na miejscu pasażera i czułam,  że cała się trzęsę. Etan widząc to złapał mnie za dłoń i złączył ze swoją. Pocałował jej wierzch spoglądając na mnie.
~Nie musisz się bać. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram.
~Dlaczego nie powiedziałeś, że idziesz ścigać się o mnie? - zapytałam.
~Chciałem uniknąć widoku Twoich łez i Twojego krzyku.
Nic więcej nie mówiliśmy.  Po dojechaniu do domu weszliśmy do sypialni. Chciałam iść spać,  bo ten wieczór całkiem mnie wykończył psychicznie.
Zaczęłam zdejmować spodnie, kiedy ręka Etana mnie powstrzymała. Obrócił mnie do siebie i całując popchnął w stronę łóżka.
~Etan...- jeknęłam.
~Tak? - zapytał ze swoim niegrzecznym uśmiechem.
~Jestem zmęczona.
Niebezpieczny błysk pojawił się w jego ciemnych oczach. Już wiedziałam, że to nie  wróży nic dobrego...
~Świetnie się składa. Jesteś zmęczona,  więc to ja Cię rozbiorę. - powiedział jednocześnie zsuwając ze mnie spodnie.
Włożył dłonie pod moje plecy i zdjął koszulkę razem ze stanikiem.
Nachylił się nad moimi biodrami i zębami powoli zsunął moje figi.
Odsunął się jednocześnie schodząc z łóżka.
~Nie ruszaj się. - polecił.
Chciałam się zakryć kocem, ale natychmiast zabrał mi go z rąk.
~Nie ruszaj się. - warknął gardłowo z seksowną chrypką.
Już wiedziałam,  że jest cholernie podniecony. 
Rozebrał się do naga i z powrotem wszedł między moje nogi. Zaczął błądzić dłońmi po moim ciele. Od szyji, przez obojczyki, piersi, brzuch, biodra, uda, łydki kończąc na stopach. Pod jego dotykiem wiłam się na łóżku prosząc, by wreszcie coś zrobił. Zacisnęłam dłonie na kołdrze i zagryzłam wargę. 
A on tylko się uśmiechnął szeroko, bo pożerać moje ciało wzrokiem. Zaczął obcałowywać moje piersi i brzuch, a kiedy językiem przejechał po moim wejściu urwał mi się oddech.
~Nie baw się ze mną!- warknęłam już na skraju wytrzymałości.
~Co tylko rozkarzesz królowo.- powiedział i wszedł we mnie gwałtownie. - Przygotuj się na długą noc.
Po chwili w sypialni było słychać tylko nasze urwane oddechy i jęki.

Obudziłam się o 10.00 a to wszystko przez Etana i jego nieprzerwane podniecenie. Ledwie skończył, popatrzył na mnie chwilę i był gotowy na kolejną rundkę! Ja się pytam jak? Po czwartym razie ledwo mogłam oddychać. 
Weszłam pod prysznic i umyłam ciało kakaowym żelem, włosy umyłam szamponem i wysuszyłam je. Ubrana w niebieską zwiewną sukienkę zeszłam do kuchni. Co oczywiście nie było łatwe bo, przy każdym kroku czułam ból.
~Dzień dobry.- przywitałam się z Etanem, który miał świetny humor.
~Witam. Jak się spało?- zapytał.
~Całkiem nieźle.- powiedziałam z uśmiechem, lecz po chwili na mojej twarzy pojawił się grymas bólu, bo chciałam usiąść.
Etan napiął się i natychmiast do mnie podszedł.
~Zrobiłem Ci krzywdę prawda? - zapytał.- Mogłaś powiedzieć, że Cię boli. Przepraszam kochanie.
~Etan,  nic mi nie jest. Przedtem nic mnie nie bolało. Tylko nie mogę przez Ciebie chodzić. - zaśmiałam się.
~Wiem co Ci pomoże.!- krzyknął i wziął mnie w ramiona niosąc do łazienki.
 Zwinnym ruchem zdarł ze mnie sukienkę, której guziki rozsypały się po podłodze.
~Wiesz, że guziki są po to, by je odpisać? - zapytałam retorycznie.
~Wiem, ale chcę Ci pomóc, więc ta kiecka nie będzie potrzebna.

Gdy oboje byliśmy nadzy, odkręcił wodę i nalał do wanny olejku. Wziął mnie w ramiona i razem delikatnie weszliśmy do ogromnej wanny. Etan złapał gąbkę i zaczął myć moje ciało z wielką delikatnością.
Kiedy oboje byliśmy czyści weszliśmy do sypialni.
~Załóż to.- powiedział podając mi swoją koszulę.
~A dół? - zapytałam biorąc do ręki materiał.
~Nie zakładaj nic więcej.  Tylko moja koszulę.
~Dobrze,  ale tu założysz tylko spodnie od dresu.- zaznaczyłam.
~Dobrze. - powiedział i zaczął się śmiać.
~No co głodna jestem!- krzyknąłam zła.
~Wiem kochanie. Seks wzmaga apetyt.- powiedział i pocałował mnie w usta.

~Długo jeszcze? Jak Ty się budziłeś, to śniadanie już miałeś na stole.- zaznaczyłam z wredny uśmiechem patrząc jak Etan nieudolnie próbuje udekorować kanapki.
~Gotowe!- krzyknął dumny z siebie stawiając mi talerz z kanapkami na stole. Dumnie wypiął pierś do przodu, przez co zaczęłam się śmiać i o mało co nie zaksztusiłam się kanapką.

Reszta dnia minęła nam na leniuchowaniu i kiepskich żartami, które wymyślał Etan. Późnym wieczorem najedzeni pizzą położyliśmy się spać.

~Etan.- próbowałam obudzić narzeczonego. Nic.
 Ponowiłam to jeszcze kilka razy i dalej nic. Wstałam i odsunęłam zasłony.
~Etan do cholery ile można spać! ?- krzyknęłam. Zaraz spóźni się na spotkanie z inwestorem.
~Będę spał ile będę chciał kobieto.- powiedział zasypany podnosząc się z łóżka.
~Chwała Bogu, nareszcie. Na stole śniadanie gotowe. Streszczan się bo o 10.00 mamy spotkanie z Antonim Shey.
~10 minut i jestem gotowy. - zakomunikował.

Po 20 minutach siedzieliśmy w samochodzie w drodze do firmy.
~Dzień dobry.- przywitałam się z szefem ochrony.
Odpowiedział nam skinieniem głowy.
Wsiedzimy do windy i każdy z nas poszedł do swojego gabinetu.
Usłyszałam telefon biurowy.
~Witam w firmie Woodsindastrids. Słucham? - powiedziałam obowiazkową formułkę.
~Powiedz mojemu synowi, żeby nauczył się odbierać telefony.- usłyszałam śmiech i głos Elizabeth.
~Dobrze zaraz mu przekażę.- zaśmiałam się.
~Ale do Ciebie tez mam sprawę. Co powiesz na małe zakupy ze mną i Eleonor?
~Świetny pomysł. Kiedy dokładnie?
~Cieszę się.  Dzisiaj o 17.00?
~Dobrze, ja kończę prace o 15.00 dzisiaj, więc nie ma problemu.- powiedziałam.
~Do zobaczenia.
Odłożyłam telefon i usłyszałam jak ktoś chrząknął.
~Dzień dobry, słucham?  - zapytałam przybysza.
~Witam piękną panią. - przywitał się i pocałował moją dłoń.
~Ohh... jest pan szarmancki. - odpowiedziałam zakłopotana.
Ma szczęście,  że nie ma tu Etana, bo już dawno....
Nie zdążyłam dokończyć myśli, bo usłyszałam jak ktoś z hukiem zamknął drzwi.
~Oh ten przeciąg. Witaj Antonio. Zapraszam do konferencyjnej. Moi ludzie przedstawia Ci ofertę. - powiedział Etan patrząc na niego uważnie.
Antonio ruszył pierwszy, a my zaraz za nim.
~ Szarmancki tak? - zapytał ze złością Etan.
~Nie denerwuj się, może da nam więcej pieniędzy na hotel.- zaśmiałam się.
~Tak, i może przy okazji przeleci mi narzeczoną, która jest moją asystentką?- syknął szeptem, jednocześnie łapiąc mnie za pośladek.
Spojrzałam na niego przerażona.
~Nie bój się nic Ci nie zrobi.- zapewnił i złapał nie za rękę. 
Antonio spojrzał na nasze splecione dłonie zdziwiony. Na co Etan uśmiechnął się z wyższością.
~Nie wiedziałeś,  że to moja narzeczona.?- zadał pytanie z szerokim uśmiechem.
~Nie, ale dobrze wiedzieć. - odkaszlnął - Przejdźmy do interesów.
Wszyscy zasiedliśmy przy stole i rozpoczął się temat kupna, inwestycji i pomysłów.

Niespodzianka!!!  Rozdział 18💙
Piszcie co sądzicie. 😘
Wasze komentarze i gwiazdki motywują mnie do dalszego pisania 😁😍

"Inna historia 2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz