ROZDZIAŁ XIV

4K 197 24
                                    

Dobrze, że jesteście.  Musimy pogadać.  Do gabinetu.- mówi Martin nawet się z nami nie witając.
~Przypominam Ci, że to mój gabinet.- zaznaczam ze śmiechem i we trójkę wchodzimy do biura.

~Co się dzieje? - pytam i spoglądam na przyjaciela, któremu trzęsą się ręce. - Stary usiądź i spokojnie powiedz co się dzieje.
~Okej.- powiedział biorąc wdech.- Firma Loydindastis wycofuje się z współpracy z Tobą.
Na te słowa zacisnąłem pięści. To najlepsza firma budowlana. Są ze mną od początku.  Podpisaliśmy umowę, która wygasa dopiero za 3 tygodnie,więc mam czas ich namówić do zmiany decyzji.
~Ale to nie koniec. Chcą współpracy z Robersonem.
Aria siedzącą obok mnie głeboko wciągnęła powietrze. Wiem, że się boi. Jej dłonie drżą dlatego ułożyła je na kolanach.
~Rozumiem.- powiedziałem dając znak Martinowi, że pogadamy później. - Coś jeszcze?
~Tak. Powtórzył się atak na pliki z firmowego laptopa. Wirus zaczął działać i wiemy, kto próbował się do nich dobrać.- zakomunikował, a Aria złapała mnie za rękę.
~Więc?  Znamy go?
~Oh i to bardzo, a Ty to nawet dogłębnie.- powiedział spoglądając na mnie.
~Mów do cholery!  - krzyknąłem zły. 
Jak dowiem się kto to, natychmiast skończy w więzieniu. Będzie miał zakaz zbliżania się do mnie i Arii! Kutas już ma przejebane!.
~Layla Jones.- szepnął patrząc na nas Martin.
Dobrze, że siedzę, bo gdyby nie to, to leżałbym na podłodze.
~Jesteś pewny?- pyta Aria, odrywając się po raz pierwszy od kiedy zaczęliśmy rozmawiać. 
~Tak. Właśnie przesłuchuje ją policja. Do wszytkiego się przyznała. Wszytkie ataki informatyczne robiła ona.
~Po co?
~Dobre pytanie.  Zadałem je. Wiesz co odpowiedziała?  Że chciała Cię zniszczyć tak jak ty ją.
~To raczej ona zniszczyła mnie. Ja jej nic nie zrobiłem! Sama nawymyślała sobie głupot i zaczęła w to wierzyć!
~Chodziło jej o to, że na waszym domniemanym ślubie było wiele osób z jej pracy, wiesz główni organizatorzy pokazów i tak dalej.
~No i co? - zapytałem zły. Wstałbym do barku i nalał szklankę whisky, ale jest dopiero początek dnia.
~No i to, że ją ośmieszyłeś.- wyjaśniłem przyjaciel.- Kurwa stary ja od 4 godzin dostaje pierdolca. Ciągle coś.
Martin usiadł obok mnie i westchnął głęboko.
~Ja już pójdę do pracy. - szepnęła Aria.
Wstałem i pocałowałem ją w czoło. Kiedy zamknęły się za nią drzwi, nawet nie zdążyłem usiąść, a ktoś zapukał do drzwi.
~Proszę. - powiedziałem.
~Witam Panie Wood.- rzekł barczysty mężczyzna około 40. - Nie jaka Layla Jones jest przesłuchana. Chciałbym aby pojawił się pana prawnik na komisariacie policji najlepiej za kilka minut.
~Już jadę. - powiedział Martin i wstał zmierzając do drzwi.
Boże ten dzień jest straszny. Pieprzyć to. Ruszam do barku i wyciągam butelkę whisky oraz szklankę. Nalewać złocisty trunek i juz mam zamiar się napić,  kiedy drzwi do gabinetu się otwierają.
~Nawet nie próbuj!- krzyknęła Aria.- Odłoż to. Prezes firmy Loydindastis chce się z Tobą widzieć. 
~Powiedz mu, że może przyjść za 3 godziny.- powiedziałem spokojnie.
~ Ale On już tutaj jest. - powiedziała i wychyliła się za drzwi.

#ARIA  POV 
Dzisiejszy dzień jest poprostu cudowny. Od samego rana spotykają nas świetne wieści. 
Siadam przy biurku i popijając kawę sprawdzam umowę odnośnie kupna gruntu pod budowę hotelu.
Jednak nie mogę się na niczym skupić, bo ciągle myślę o tej sytuacji z Laylą. Ale jakby nie patrzeć, to okłamywać Etana sama doprowadziła do takiego obrotu sprawy.
~Ario, mogłabyś przynieść mi z archiwum umowę z Loydindastis?- pyta Etan wchodząc do mnie do gabinetu.
~Jasne. Już idę. 
Ruszam do windy i zjeżdżam 4 poziomy niżej. 
~Witaj Gary.- mówię do ochroniarza przy drzwiach archiwum.
~Dzień dobry pani Thomson.
Pokazuje mu przepustkę i przykładam ją do czytnika, a dźwięk same się otwierają. 
~Okej, teraz szukamy "L" .- powiedziałam sama do siebie.
Jak się okazało teczka była na samej górze. Musiałam przesunąć krzesło obrotowe, żeby ją dosięgnąć. W duchu modliłam się, żeby nie zaliczyć bliskiego spotkania z podłogą, ale na szczęście nic się nie stało. 
Wróciłam ma górę i podałam teczkę narzeczonemu.
Zagłębiłam się w swojej pracy i nawet nie zorientowałam się,  że już 15.20.
Kończę prace sprzątając biurko z niepotrzebnych rzeczy. Wychodzę przed budynek firmy Etana i widzę Ninę,która wysiada z taksówki, żeby mi pomagać. 
Witam się z nią i razem ruszamy do gabinetu doktor Caum'a Parkera.

~Pani Thomson? - usłyszałam głos asystentki, na co podniosłam się z siedzenia.- Zapraszam.
~Dzień dobry.- przywitałam się.
~Dzień dobry, słucham w czym mogę pomoc. - zapytał przyjaźnie.
~Więc, od jakiegoś czasu mam zawroty głowy, bóle brzucha, wymioty. Robiłam test ciążowy i wyszedł on pozytywnie, ale wolałabym sprawdzić czy na 100% jestem w ciąży.
~Oczywiście. Proszę się położyć i podwinęła bluzkę.
Po kilku minutach badań doktor Parker uśmiechnął się patrząc na ekran. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam maleńką istotkę.
~Serdeczne gratulacje. Oficjalnie jest pani mamą. To 4 tydzień.
Miałam ochotę popłakać się ze szczęścia. Będę mamą!. Musze powiedzieć Etanowi!
Wyszłam z gabinetu z zdjęciem USG. Kiedy powiedziałam tą świetną nowinę Ninie cieszyła się razem ze mną.
Spotkałam się razem z Etanem w umówionym miejscu i pojechaliśmy do domu.
Ustaliłam,  że powinniśmy mu o tym przy kolacji.

~Jak tam Nina? - zapytał Etan podczas jedzenia. Jednak ja byłam całkowicie wyłączona, bo rozmyślałam jaka będzie jego relakcja.
~Skarbie? Jesteś jakaś nieobecna,wszystko w porządku? - zapytał.
~Tak, wszytko dobrze. Z Niną też.- powiedziałam starając się skupić na rozmowie. 
Wstałam od stołu, a Etan podniósł na mnie zdezorientowany wzrok.
Wyciągnęłam w torebki kopertę i spojrzałam na niego. Ręce zaczęły mi się trząść.
~Aria, co się dzieje?  Ktoś Ci coś zrobił?- zapytał, a ja pokiwałam na " Nie" .
~Ktoś Cię dotknął, a Ty nie chciałaś? - znowu pokiwałam na "Nie" .
~Powiedz mi co się dzieje?!- krzyknął -Martwię się! 
~Zobacz.- powiedziałam i podałam mu kopertę.
Kiedy wyjął zdjęcie obejrzał je ze wszystkich stron i spojrzałam na mnie wielkimi oczami.
~Ja.... jeśli Ty... jeśli nie chcesz.... to ja... dam sobie radę....- jąkałam się.
~Oszalałaś? !- krzyknął z wielkim uśmiechem. - Teraz nie pozbędziesz się mnie nigdy w życiu! - krzyknął i porwał mnie w ramiona łącząc nasze usta w pocałunku. 
~Zobaczysz, że to jedzie chłopczyk.- powiedział Etan pewnie.
~To jedzie dziewczynka. Ja jestem matką i tak czuję. - sprostowałam jego tok myślenia.
~Myślisz błędnie.  Przejmie moja firmę i będzie cholernie przystojny jak jego ojciec i biedzie miał duużżżoooo wielbicielek.- zaśmiał się.
~Nie! To będzie dziewczynka,która będzie taka ładna jak ja i będzie miała mnóstwo kandydatów na męża.
~Po moim trupie!- warknął Etan.- Żaden jej nawet nie dotknie.- zarządził.
~No już,  już. Ciekawe czy o mnie też tak byłeś zazdrosny.- zaśmiałam się. 
~O ciebie byłem zazdrosny najbardziej i nadal jestem.- powiedział i zaborczo wpił się w moje usta na co jeknęłam.

~Mówiłaś już komuś?  - zapytał Etan.
~Wie tylko Nina i Ty. Nina kazała mi zrobić test. Jak wyszedł pozytywny umowilam się do ginekologa na dzisiaj i poszłam tam z Niną.  - wyjaśniłam wtulajac się w Etana jeszcze bardziej.
Leżeliśmy na łóżku nie mogąc spać z powodu natłoku wrażeń z dzisiejszego dnia.
~Okej, więc na kolacji u moich rodziców im powiemy.
~Dobrze. Dobranoc.- powiedziałam zmęczona. 
~Dobranoc i dobranoc.- powiedział Etan całując mój brzuch gdzie powinno znajdować się dziecko. Po chwili podniósł się i pocałował mnie w usta.
Następnie oboje oddaliśmy się w ramiona Morfeusza.

Następny dzień minął bardzo szybko i spokojnie. Został jeden dzień do kolacji z rodzicami Etana.
~Skarbie nie widziałaś gdzieś tego granatowego krawatu?- zapytał Etan.
~Pewnie jest w szafie. Pani Clara robiła pranie.
~A gdzie ona teraz jest? - zapytał Etan wyłaniając się do kuchni.
~Poszła na spacer z Lolą.
Zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do firmy.
~Dzisiaj po pracy musimy wstąpić do supermarketu.
~Ostatnio coraz częściej robimy zakupy.- Etan.- Powiedział mi kochanie,gdzie Ty to wszystko mieścisz?- zaśmiał się, na co dostał pięcią w ramię, bo akurat staliśmy na pasach.
~Nawet mnie nie denerwuj. - zaznaczyłam zabijając go wzrokiem.
~Dobrze,  dobrze. Słyszałem, że kobiety w ciąży są nieobliczalne.
~Po prostu buzują w nich chormony.- - wytłumaczyłam.
~Dobrze, a teraz wysiadka.- zaśmiał się.
Wsiedliśmy do windy i kiedy się zatrzymała ruszyliśmy do gabinetu Etana.
~Wiesz co? Tak się zastanawiam co ja zrobię, kiedy będę miał w domu dwie kobiety. - zaśmiał się i pocałował w czoło trzymając za rękę. 

Podoba Ci sięZagłosuj
Rozdział 14💙 Piszcie co sądzicie.
PSJeśli będzie dużo komentarzy to dziś wieczorem dodam jeszcze jeden. 😇😘
Drama szykuje się w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że mnie nie zabijcie
Buziaki 😘

"Inna historia 2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz