ROZDZIAŁ XV

4.5K 187 25
                                    

~Dobrze, dobrze. Slyszalem, że kobiety w ciąży są nieobliczalne.
~Po prostu buzują w nich chormony.- - wytłumaczyłam.
~Dobrze, a teraz wysiadka.- zaśmiał się.
Wsiedliśmy do windy i kiedy się zatrzymała ruszyliśmy do gabinetu Etana.
~Wiesz co? Tak się zastanawiam co ja zrobię, kiedy będę miał w domu dwie kobiety. - zaśmiał się i pocałował w czoło trzymając za rękę. 

~Firma Woodsindastrids. Słucham?  - powiedziałam obowiazkową formułkę podczas odbierania telefonów w firmie. 
~Witaj Ario. - kiedy usłyszałam ten głos automatycznie się spięłam.
~Ario czy...- zaczął Etan wchodząc do mnie do gabinetu, ale ucieszyłam go gestem ręki. 
~Czego chcesz? - zapytałam starając się opanować drżenie głosu.
Etan widząc to włączył na głośnomówiący i złapał mnie za rękę siadając na biurku.
~Od Ciebie nie chcę nic. No może tylko tego, żebyś namówiła swojego chłoptasia na to, by nie wtrącał się w moje interesy.
~Przecież to ty wracasz się w jego.- powiedziałam, czując jak napinają się mięśnie rąk Etana. - Phil zostaw nas w spokoju.- powiedziałam łamiącym głosem czując jak płyną mi łzy.
~Nie mogę.  On też odebrał mi coś co kochałem. Teraz ja odbiorę mu Ciebie. - zaśmiał się zadowolony ze swojego planu.- Pamiętaj. Pilnuj się. A i mam nadzieję, że róże się podobały.- powiedział jednocześnie kończąc połączenie.
Drżącymi dłońmi złapałam szklankę z wodą.
~Skarbie, ja... - zaciął się Etan.- Ja nigdy nie pozwolę, żeby coś Ci się stało. Zrobię wszytko, byle byś była z dzieckiem bezpieczna. Nie pozwolę na Waszą krzywdę. - kiedy to powiedziałam rzuciłam się w jego ramiona. Całe moje ciało drżało. Po policzkach płynęły łzy budząc makijażem jego koszulę,  a on nadal trzymał mnie blisko siebie. Chciał,  żebym poczułam się bezpiecznie. Choć wiedział,  że tylko w jego ramionach nic mi nie grozi.
~Zostajesz w firmie tak długo jak ja. Zawsze.- powiedział Etan odsuwając się delikatnie. - Jeśli chcesz to zostaw wszystko i dokończył z to kiedy się uspokoisz.
~Nie. Dam radę. Może jak będę pracować to nie będę o tym myśleć.
~Dobrze. Zaraz będzie tu czterech ochroniarzy. Będą siedzieć na zewnątrz.- rzekł i wskazał na korytarz.
~Daj spokój. Etan jesteśmy w firmie. Nic mi nie grozi. - próbowałam go uspokoić.
~Żartujesz?!- krzyknął, co mnie przestraszyło.- Przepraszam. Sama słyszałaś.  Powiedział,  że odbierze mi Ciebie. Nie pozwolę na to. - powiedział stanowczo i wyszedł.
Reszta godzin pracy minęła schematycznie. Działałam jak zaprogramowany robot.

#ETAN  POV 
Kiedy tylko wszedłem do swojego gabinetu zadzwoniłem do szefa ochrony. Dodatkowi ludzie stali już na piętrze. Moja ochrona pojedzie z nami do sklepu i będzie pilnować Arii.
Gdy odłożyłem telefon, ten zaczął dzwonić. Martin.
~Bracie co jest?- zapytał na wstępie, bez  zbędnego pierdolenia. Konkretny człowiek.
~Roberson się odezwał. Groził, że zranić Arię. Nie pozwolę na to. Ochrona wie, że jej bezpieczeństwo jest priorytetem. Jaj i dziecku nie może się nic stać. 
~A co z Tobą?  Ciebie też muszą pilnować.- zaznaczył.
~Ona jest ważniejsza. Mnie nic nie będzie. Słuchaj jeśli będzie trzeba, to znajdziesz chłopaków prawda?-zapytałem.
~Jasne. Informowałem ich, że  w razie co mają być gotowi. Nawet nie wiesz jak się ucieszyli, że będą znowu z Tobą.  - powiedział Martin i czułem, że się uśmiechnął. 
~Dobra, dzięki. 
~Jak coś to dzwoń.- powiedział i się rozłączył.
Tak. Też tęsknię za chłopakami. Nie widzieliśmy się odkąd przestałem bawić się w gang. No to jakieś 5 lat. Oni nadal trenują, ale nie biorą udziału w kradzieżach czy morderstwach. Można powiedzieć, że byliśmy najgrzeczniejszym gangiem. Bylem szefem. Martin moja prawa ręką. A mój brat Luka zastępca. Teraz władze nad nimi sprawuje Tim.
Oczywiście Aria o niczym nie wie i chyba lepiej, żeby się nie dowiedziała. 

#ARIA POV
~Ja już skończyłam wszystko na dziś. - powiedziałam wchodząc do gabinetu Etana z torebką gotowa do wyjścia.
~Dobrze, ja też już jestem gotowy. - powiedział wstając zza biurka.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie całując.  Otworzył mi drzwi i wyszliśmy na korytarz.
~Do widzenia panie Wood, panno Thomson.- pożegnał się z nami szef ochrony.
~Do widzenia.- odpowiedzieliśmy zgodnie i wyszliśmy przed budynek wsiadając do samochodu.
Od jechaliśmy z piskiem opon na a co mimowolnie się zaśmiałam.
~Dlaczego się śmiejesz? - zapytał Etan spoglądając na mnie.
~Musiałeś się popisać?- zapytałam.
~Oczywiście. Od czasu do czasu mogę.  - zaśmiał się i zaparkował pod supermarketem.
Wsiadłam z samochodu i rozejrzałam po parkingu. Boże dostaje jakiejś paranoi. Mam wrażenie, że stanie się coś złego.
~Etan.- zaczęłam, żeby zwrócić na siebie uwagę.
~Tak kochanie?- zapytał.
~Bo, ten samochód ciągle za nami jeździ. - powiedziałam zgodnie z prawdą. 
~Nie musisz się martwić. To Twoja ochrona.- odpowiedział biorąc wózek na zakupy.
~Oh... no to dobrze.... chwila, chyba nasza ochrona.- stwierdziłam.
~Nie. Twoja. Teraz Ty jesteś najważniejsza.- powiedział zwyczajnie jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
~A Ty? Tobie też może się coś stać! - krzyknęłam, ale zaraz potem ściszyłam głos, bo przecież jesteśmy w miejscu publicznym.
~Nic mi nie będzie.  Nie musisz się denerwować i o mnie bać.  - powiedział łapiąc mnie za rękę.
~Myślisz,  że będę spokojniejsza, jeśli będziesz bez ochrony. Twoje zapewnienia nic mi nie dają. - warknęłam, wyrywając dłoń z jego uścisku.
~Dobrze,  dwóch ochroniarzy.- westchnął.
~Czterech.- powiedziałam pewnie.
~Za dużo. - stwierdził i znowu złapał mnie za rękę.
~Czterech i koniec. No chyba, że chcesz pięciu.- nie ma mowy,  że ustąpię. Nie może się narażać.
~Uhhh... dobra czterech. - powiedział zrezygnowany podchodząc do kasy.
~Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam go w usta.

Kiedy weszłam do domu poczułam ogromne zmęczenie. Najchętniej poszłabym spać. 
~Witam państwa. Kolacja gotowa.- powiedziała pani Clara, gdy weszliśmy do budynku.
~Nie musiała pani gotować.  Miała być pani u córki.  - powiedziałam uśmiechając się do kobiety.
~Tak, właśnie wychodzę.
~Pani Claro!- zawołał Etan.- Masz pani jutro wolne. Nie będzie nas.- powiedział narzeczony.
Kobieta podziękowała i wyszła zamykając drzwi.
~Lola!- wołam suczkę.- Lola.
Po chwili widzę piękną białą suczkę, która skacze wokół mnie.
~Uważaj! - krzyczy Etan odsuwając mnie od niej.- Zrobiło Ci krzywdę.
Uśmiechnęłam się szeroko. To strasznie słodkie, kiedy się tak martwi.
~Nic mi nie będzie. 
Zjedliśmy spaghetti uszykowane przez panią Clarę i postanowiliśmy obejrzeć film. Padło na "Oh życie ".
Położyłam głowę na ramieniu Etana, a Lola położyła się na moich nogach. Razem z Etanem spojrzeliśmy na nią. Suczka ułożyła się wygodnie i delikatnie położyła Piszczek na brzuchu jednoczenie machając ogonem.
~Myślisz,  że ona to czuje? - zapytał Etan.
~Ale co?
~No czy czuje, że jesteś w ciąży. ?
~Nie wiem. Ale sam widziałeś jak delikatnie położyła mi na brzuchu pyszczek.
~Tak. - powiedział całując mnie w czoło.  - Widzisz Lola?  Będziesz się nią lub nim opiekować.- dokończył głaskać suczkę po głowie. 

Po skończonym filmie zgarnęłam koszulkę Etana i ruszyłam pod prysznic. Umyłam włosy i nakremowalam ciało balsamem.
~Chyba powinienem zapisać sobie ile  moich koszulek już nosiłaś.- zaśmiał się narzeczony, kiedy opuściłam łazienkę.
~Jeśli chcesz ją pożyczek Ci swoje, ale starczy Ci może na jedną rękę. - odpowiedziałam ze śmiechem wchodząc pod kołdrę.  To prawda. Etan ostatnio znowu zaczął chodzić na siłownię qiec trochę się rozrósł. Ale tak idealnie nie za mocno. 
~To dobranoc.- powiedziałam całując go.
~Dobranoc.- powiedział i pocałował mój brzuch. 

Zerwałam się do siadu zdezorientowana. Czuje, że coś jest nie tak. Spoglądam na zegarek jest 2.20 w nocy. Chce wstać, ale czuje ogromy ból brzucha. Patrzę na prześcieradło i widzę dużo krwi. O nie! I nie, nie, nie! Boże! 
~Etan. - budzę mężczyznę.
~Co się dzieje? - pyta natychmiast się rozbudzając.
~Musimy jechać do szpitala.- mówię i pokazuję mu plamę krwi.
Etan blednie spoglądając na mnie, jakby szukał wytłumaczenia,  że to nic takiego. Kiedy widzi, że zaczynam sama podnosić się z łóżka szybko mi pomaga.
W ciągu 10 minut jesteśmy w szpitalu.

#ETAN POV
Wchodzę z Arią do sali. Jestem przerażony.  Oby nic złego.  Błagam.
~Proszę wyjść. - mówi do mnie pielęgniarka  odsuwając mnie od narzeczonej, która siedzi na łóżku i wije się z bólu.
Patrzę na nią zdezorientowany.
~Musimy pan wyjść.  Zaraz pana zawołam.- wysycha mnie na zewnątrz zamykając przed nosem drzwi.
Po kilku minutach otwierają się i wreszcie mogę ją zobaczyć. 
Leży na łóżku wyczerpana, z kropelki potu na czole. Oddycha głęboko, ale już miarowo.
~Lekarz zaraz do państwa przyjdzie. - mówi pielęgniarka i wychodzi.
~Kochanie?- pytam i słyszę jak załamuje mi się głos. 
Aria w odpowiedzi tylko łapie mnie za dłoń i pozwala usiąść na łóżku obok niej. 
~Witam.- mówi lekarz wchodząc do gabinetu.
Aria na ten dźwięk podnosi się do siadu.
~Co z dzieckiem? - pyta natychmiast.
~Bardzo mi przykro... niestety doszło do poronienia.- powiedział lekarz.
~Cccoo?- pytam czując jak Aria zaczyna dygotać.
~Naprawdę bardzo mi przykro. Nie jest to państwa wina. Tak się zdarza.- kończy lekarz i podaje mi receptę dla Arii.
~O Boże!!!- krzyczy i zaczyna płakać.  Nie wraca uwagi na obecnego lekarza, tylko pokazuje swoje emocje.
Wpada w spazmy płaczu i bólu.
Sam czuje jak lecą mi łzy.  Miałem być ojcem..... Aria matką.... Ona odczuwa to jeszcze mocniej....
~To moja wina!- krzyczy zła - Tak bardzo przepraszam!
~Cssssiii kochanie to nie Twoja wina... już dobrze.... Csiii i. .....

Po kilku godzinach wchodzimy do domu. Przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało. Widzę jak Aria to przeżywa. Nadal drżą jej ręce. Nie mogę patrzeć na jej cierpienie. Kładziemy się w łóżku i przytuleni oboje płaczemy z bólu, straty, bezsilności....
Nad ranem oboje zasypiamy ze zmęczenia....

Podoba Ci się? Zagłosuj!
Rozdział 15.💙 Troszkę smutny... ale przysięgamże niedługo będzie lepiej.💙
Piszcie co sądzicie. 😘
Do następnego 😘

"Inna historia 2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz