Rozdział 2. Plany

884 28 4
                                    


Sara stała już za blatem, z wprawą układając na nim kolorowe ciasta i tartaletki. Ich słodkie aromaty mieszały się z zapachem kawy, tworząc kuszącą mieszankę, która z pewnością przyciągałaby klientów. Ja tymczasem zabrałam się za zmywanie blatów, sprzątanie stolików i przygotowywanie kawiarni na kolejny dzień.

Praca w kawiarni zawsze sprawiała mi przyjemność. Lubiłam ten gwarny ruch, kontakt z ludźmi i aromat świeżo wypiekanych ciast. Obserwowałam z uśmiechem, jak klienci delektują się kawą i deserami, rozmawiając ze znajomymi lub czytając książki. To dawało mi poczucie satysfakcji, że mogę być częścią ich codziennych rytuałów i umilać im czas.

Sara, moja koleżanka z pracy, była prawdziwą mistrzynią pieczenia. Jej ciasta i tartaletki nie tylko wyglądały pięknie, ale też były przepyszne. Klienci uwielbiali jej słodkie dzieła sztuki i często wracali po więcej. Sara zawsze chętnie dzieliła się swoimi przepisami i opowiadała o swoich kulinarnych eksperymentach.

Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się za tobą drzwi. W tym samym czasie po lokalu rozbrzmiał znajomy mi głos.

- Halo, co to ma być za obsługa?! - powiedziała po czym odwróciłam się w jej stronę.

- Oj bardzo panią przepraszam.- zaśmiałam się.

- I co się tak śmiejesz? Myślisz, że co?! Stoję tu już dobre.. - spojrzała na zegarek na ręku, którego nie miała - 15 sekund i nikt mnie nie obsłużył - mówiła powstrzymując śmiech.

-Tak, tak...- powiedziałam z uśmiecham. - Co ci podać Ana? - spytałam

- Szczerze, to przechodziłam obok, więc pomyślałam, że wpadnę. - usiadła przy jednym ze stolików.

- Nie wzięłaś hajsu i chcesz żebym za ciebie zapłaciła prawda? - stanęłam za blatem.

-Uuuuuu, jak się domyśliłaś? - udawała zaskocznie obserwując co robię.

- Bierz co chcesz i tak byłam ci winna. - powiedziałam krzyżując ręce 

Poznałyśmy się jeszcze chodzą do gimnazjum. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu - połączyła nas nie tylko wspólna szkoła ale też podobne pasje, poczucie humoru i zamiłowanie do anime i kreskówek. Jest osobą niezwykle inteligentną, kreatywną i ambitną. Zawsze dąży do wyznaczonych celów i z zaangażowaniem podchodzi do każdego wyzwania. Na studiach świetnie sobie radzi, a jej imponująca wiedza i umiejętności budzą podziw zarówno wśród wykładowców, jak i kolegów.

Mimo nawału obowiązków i natłoku zajęć zawsze znajdujemy czas dla siebie. Regularnie spotykamy się na kawie, spacerach po parku czy wypadach do kina. Chociaż obie studiujemy na różnych uczelniach, staramy się być na bieżąco z wydarzeniami z życia drugiej osoby. Dzielimy się swoimi radościami i smutkami, wspieramy się w trudnych chwilach i świętujemy wspólnie sukcesy.

-Wybrałaś już coś?- ponagliłam ją - Mam kolejnego klienta - pokazałam jej wzrokiem wchodzącą kobietę, nadal mając skrzyżowane ręce.

-Dobra, ja pomyśle. Zajmij się pracą.

- Jasne.

Chwilę później pozwoliłam sobie, na potowarzyszenie przyjaciółce popijającej shake'a czekoladowego. Dziewczyna po krótkiej rozmowie zapytała mnie co u mnie słychać od naszego ostatniego spotkania. Opowiedziałam jej o tym, że Martyna przyjeżdża do mnie na weekend. Dziewczyny tak naprawdę się nie znały, może widziały się raz czy dwa.

- To super! Jakie macie plany? - dopytała, na co odpowiedziałam jej wzruszeniem ramion.- A no tak! Mam dla ciebie mocną informację, więc trzymaj się krzesła. -  W weekend w klubie, tam za parkiem, obok tego szklanego hotelu będzie koncert Quebonafide!

O mój Boże! Naprawdę?! To jest niesamowite! - krzyknęłam wstając z miejsca. - Muszę tam być!


Nie mogąc doczekać się weekendu, po powrocie do domu, chwyciłam za telefon i wybrałam numer Martyny. Już po pierwszym sygnale odebrała, a w słuchawce rozbrzmiał jej pełen entuzjazmu głos.

- Nie uwierzysz mi! Mam dla ciebie takie info, że nie wytrzymasz! - wypaliłam z uśmiechem na ustach.

- Co się dzieje? Gadaj! - odpowiedziała podekscytowana.

- W weekend Quebonafide gra koncert w klubie niedaleko i idziemy razem!" - wybuchnęłam radością.

Nastąpiła kilkusekundowa cisza, a potem... no cóż, chyba najlepiej to opisać jako istną kakofonię krzyków. Martyna tak się cieszyła, że nie mogła powstrzymać emocji. Ja sama ledwo mogłam wytrzymać z podekscytowania.

- O mój Boże! Nie wierzę! To najlepsza wiadomość na świecie! - powtarzała Martyna, gdy w końcu udało nam się uspokoić.

- Nie mogę się doczekać! - odpowiedziałam. - Już kupiłam bilety, więc mamy wszystko dopięte na ostatni guzik.

Reszta rozmowy minęła nam na ekscytowanym planowaniu weekendu. Wyobrażałyśmy sobie już ten moment, gdy będziemy stać pod sceną, śpiewając razem z tłumem wszystkie kawałki Quebonafide'a. Wiedziałyśmy, że to będzie niezapomniane przeżycie.

Rozłączyłam się z Martyną, wciąż pod wpływem euforii. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie nadejdzie weekend i wspólnie wybierzemy się na ten wymarzony koncert. W końcu miałyśmy okazję ponownie zobaczyć go na żywo. To zapowiadało się na istną mieszankę wybuchową!


Jestem Wolna Tylko Z NimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz