Dojechali pod bramę kamienicy, w której mieszkał Obendorf. Podróż odbyła się w niemal całkowitej ciszy. Cecylia spała, a Bruno nie miał odwagi nawet pisnąć do swojego Kapitana. Prawdę powiedziawszy, młodego adiutanta przerażał fakt, że został przyłapany. Całą drogę zadawał sobie jedno pytanie „Co teraz ze mną będzie?", Erik mógł go wydać, albo zignorować to, co zobaczył. Bruno szczerze wątpił, by jego przełożony chciał zapomnieć...
Obendorf przetarł swoje oczy, gdy samochód się zatrzymał. Byli na miejscu. Zerknął na Cecylię, która drzemała spokojnie z głową na jego udach.
Zegarek na ręku wskazywał, że za około godzinę będzie świtać. Przeciągnął się i otworzył drzwi Mercedesa, by następnie wziąć śpiącą Cecylię na swoje ręce i wysiąść. Zachwiał się lekko przy tym, ale ostatecznie udało mu się utrzymać pion.
Zamknął drzwi swoim biodrem i dźwigając dziewczynę, podszedł jeszcze do drzwi od strony kierowcy.
- Bruno... - mruknął nieco zaspany.
- Tak Herr Hauptsturmführer? - rzucił niemal natychmiast Bruno, z pewną nadzieją w głosie.
- Pojedź rano do Gaubenhoffa i odbierz od niego Setha. Ma być u mnie w domu zanim wyjdę do pracy. Rozumiesz?
- Tak Herr... Czy to wszystko?
- Tak. - westchnął. - Wracaj już do siebie.
- Dobrej nocy, Herr. - rzucił jeszcze Bruno i odprowadził swojego Kapitana spojrzeniem. Odjechał dopiero wtedy, gdy Erik zniknął mu w bramie.
Obendorf wszedł do mieszkania i pierwsze, co zrobił, to ułożył śpiącą Cecylię na swoim łóżku. Otulił ją szczelniej kocem i poprawił poduszkę.
- Doprawdy... Same wygody masz. - mruknął cicho pod nosem i ruszył do salonu, gdzie z szafki wyciągnął koniak i jedną szklankę. U Götha miał okazję spróbować jedynie bardzo dobrego wina oraz średniej jakości szampana. Rozmowa na temat jego przeniesienia nie poszła zbyt dobrze - a nawet wcale.
Wychylił szklankę koniaku siedząc przy stole i jął wpatrywać się w jaśniejące niebo za oknem.
Rankiem obudziła go zaspana, uroczo potargana Cecylia. Szturchnęła jego ramię.
- Zasnąłeś na siedząco... W dodatku zaśliniłeś stół. - rzuciła rozbawiona, siadając obok niego.
- Co...? - wymamrotał, podnosząc głowę i przetarł oczy. - Która godzina? - zapytał zaraz.
- Szósta. Spokojnie... Powinieneś zdążyć doprowadzić się do porządku. Zaraz wyprasuję twój drugi mundur, bo ten, w którym zasnąłeś nadaje się już tylko do prania. - oświadczyła wstając i potargała blond włosy Kapitana.
- Ano... - przyznał, pociągając nosem i zerknął na zgrabny tyłek dziewczyny, która odchodziła w stronę kuchni. - Zdjąć go teraz?
- Tak! - krzyknęła z kuchni.
- Dobra...
Jajecznicę, którą przygotowała mu Cecylia niemal wciągnął nosem. Dobrze, że szybko uwinął się ze śniadaniem, nie musiał w pośpiechu otwierać drzwi Brunowi, by odebrać stęsknionego Setha, jak i zakładać w biegu munduru, co zdarzało mu się nazbyt często.
W pracy spokoju zbyt długo nie miał, gdyż, kiedy tylko Stelther dowiedział się, że Obendorf jest już u siebie - postanowił wparować do jego gabinetu. Dumnie zasalutował i od razu przeszedł do konkretów.
- Herr melduję, że przesłuchiwanie świadka nie dało większych efektów. Dzieciak dalej milczy i dlatego chcę prosić o pozwolenie na bardziej... Skuteczne metody. - zaczął Johannes, podchodząc do biurka Haupsturmführera.
- To podstawowe metody nie wystarczają? - zapytał zaskoczony Erik. Wiedział, jak potrafi pracować Stelther - i to w pewien sposób go zaniepokoiło. - Przesłuchiwałeś w piwnicach na Alexanderhofstrasse? - zapytał marszcząc brwi.
- Tak, a gdzieżbym indziej miał? - odpowiedział nieco pretensjonalnie Johannes.
- Chcę zobaczyć tego dzieciaka.
- Co? Teraz?
- Tak... Teraz, Stelther! Rusz dupę na dół i szykuj samochód!
Zajechali pod gmach Gestapo na ulicy Alexanderhofstrasse. Wchodząc minęli budkę, w której pełnił wartę młody chłopak w nieco źle dopasowanym mundurze. Głową oczywiście natychmiast stanął na baczność, widząc Erika i jego towarzysza. Wyprężył się dumnie i zasalutował.
Obendorf odpowiedział mu tylko lekkim machnięciem dłoni i wymamrotanym pozdrowieniem „Heil Hitler".
Weszli do środka i zaraz zostali zaprowadzeni do piwnic. Stelther wydawał się być zadowolony, kiedy otwierał drzwi celi przed swoim przełożonym, który ujrzał obraz nędzy i rozpaczy.
Chłopak był nadal przywiązany do krzesła. Jego koszula i spodnie zdążyły przesiąknąć już czarną, zaschniętą krwią. Natomiast twarz Jurka była jednym wielkim skrzepem krwi, do którego przykleiły się głodne muchy.
- Coś ty zrobił, do cholery...? - wymamrotał Obendorf, podchodząc bliżej i położył dłoń na ramieniu chłopaka, żeby nim poruszyć. Muchy spłoszone wzbiły się w powietrze, a młodziak zajęczał boleśnie.
- Przesłuchiwałem. - odpowiedział znacząco Stelther, prężąc się dumnie, schowawszy ręce za plecami.
- To jeszcze dziecko, ty idioto! - wydarł się i przeniósł swoją dłoń na czoło chłopaka. Miał gorączkę i w sumie nic w tym dziwnego... Organizm walczył zapewne z zakażeniem, które już gdzieś zdążyło się pewnie wdać. - Jak chcesz od niego cokolwiek wyciągnąć?! On nawet nie jest w stanie mówić czy normalnie kontaktować!
Stelther aż zamrugał. Nie spodziewał się takiej reakcji. Osobiście sądził, iż wykonał swoją pracę jak należy, przez co nie był w stanie pojąć gniewu swojego przełożonego.
- Co tak stoisz do cholery?! Rusz dupę i sprowadź lekarza! - krzyknął, a następnie przeszedł do przecinania więzów na nogach i rękach ledwo żującego dzieciaka. - Sam będę musiał zająć się tym przesłuchaniem, bo jak widzę - ty się do niczego nie nadajesz... - dodał jeszcze, sycząc przez zęby, kiedy Stelther opuścił celę.
***
Janek nie chciał tak zostawić swojego przyjaciela. Jurek był mu wierny i potrafił wiele poświęcić dla sprawy. Śmiali się z niego, gdyż chłopak potrafił być niesamowitym marzycielem. Często opowiadał niewiarygodne historie swojemu bratu, co poruszało Janka, ponieważ ten podobnie Jak Jurek miał młodszego, pierdołowatego brata Piotrka.
Janek obserwował gmach Gestapo dzień i noc. Od ciecia pracującego w tej placówce dowiedział się nieco o przetrzymywanych. Zdążył też sporo dowiedzieć się o Johannesie Steltherze. Cholerny kat, okrutna bestia i pies wojny.
- Podobno jest w opłakanym stanie, ale się trzyma... - oświadczył Michałowi, wyciągając z kieszeni swojej kurtki dwa skręcone ręcznie papierosy.
- Wezwali mu lekarza? - zapytał Michał, przyjmując papierosa. Ręce mu drgały, martwił się o przyjaciela.
- Tak... I miejmy nadzieję, że lekarz nakaże przewiezienie Jurka do szpitala. To nasza jedyna szansa, by go odbić.
- Szczęście w nieszczęściu... Cholera jasna. - mruknął Michał, zaciągając się papierosem domowej roboty.
__________
Zdjęcie: Siedziba Gestapo i komisariat Schupo / Litzmannstadt Ghetto 1940-1944
CZYTASZ
SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!
Historical Fiction#1 w historia ❤️ 05.08.2018 #1 w historyczne ❤️ 05.08.2018 Wojenne Litzmannstadt to miasto wielu dylematów. Rzeczywistość lat czterdziestych była bowiem bardzo burzliwa. Co zjeść? Komu służyć? Sprzeciwić się wrogowi czy wieść relatywnie spokojne ży...