Tier

5.1K 249 75
                                    

Nie rozumiałem tego co się ze mną dzieje... To co się działo w moim wnętrzu, kiedy stałem obok niej. Nie zachowywałem się normalnie. Chwytałem zapach jej włosów... Czaiłem się na jej kark i wyczekiwałem momentów, kiedy to stała do mnie tyłem. Czy tak czyni człowiek oddany sprawie? Szanowałem swoje życie, a jednak cholera u mnie w domu jest Żydówka...
Może... Może oszalałem już od tego wszystkiego?
Dlaczego podnieca mnie jej strach... Drgające ciało?
Dlaczego...
Dlaczego...

***

Zsiadł z motoru i machnął ręką na Setha by ten ruszył za nim. Miał tej roboty już po dziurki w nosie, ale skoro mieli przełom w sprawie, to czemu by się nie skupić i zamknąć już ten wątek?
Jeden świadek, jedno przesłuchanie, a potem trochę papierkowej roboty w biurze i... I dom.
Dom... Obszerne mieszkanie w kamienicy, przytulne i gwarantujące odpoczynek od ulicznego zgiełku. Był tylko jeden szkopuł, a mianowicie... Erik nie chciał tam wracać. Ta dziewczyna... Ona źle na niego działała i doskonale zaczynał sobie zdawać z tego sprawę.
Mógłby ją wyrzucić, albo od razu zastrzelić, ale nie mógł... Nie. Dlaczego nie mógł?! Do cholery! Dzień w dzień strzelał do ludzi ustawionych pod ścianą, ludzi, których nie znał, ludzi pełnych strachu, ludzi przytulających dzieci do piersi, a nie potrafił zastrzelić czy pozbyć się tej małej dziewczyny.
-Cecylia... -Wymamrotał wyjmując z kieszeni papierosa oraz zapalniczkę, wpatrując się w gmach posterunku stojącego na Gardestraße.
Sprawa Żydów uciekających z getta wisiała nad nim, niczym zmora. Ktoś pomagał tym cholernikom uciekać, a teraz mieli wiarygodnego świadka.
Nie mógł odwieść od siebie myśli, że jednym z tych pomagających, jak na ironię losu - był on sam.
Obendorf schował zapalniczkę i wygładził swój mundur... "Cecylia była coraz lepsza w doprowadzaniu tego munduru do porządku".
Aż zacisnął dłonie w pięści. Znowu o niej myślał! Czuł to przyjemne podniecenie zmieszane ze stresem i... Nutką strachu. Ryzyko, o tak... Ryzyko jest takie podniecające.
-Chodź Seth... Mamy sprawę do załatwienia... - mruknął ruszając w stronę cholernego gmachu Gestapo.

***

Pamiętam, że wróciłem do domu dość późno. Ten świadek... On nie chciał nic mówić. Ubrudziłem się jego krwią, miałem ją nawet na oficerkach, które tak dobrze wcześniej wypastowała Cecylia.
Jednak, to nie przez pracę wróciłem tak późno, o nie. Ja Haupsturmfuhrer jeździłem jak głupi po mieście i szukałem cholernej farby do włosów by... No właśnie...

***

Ledwo wszedł do mieszkania, a już uderzył go przyjemny zapach pieczeni. Erik wywnioskował zatem, że Cecylia musi być w kuchni.
Owszem, była... Właśnie nakładała mu na talerz, spokojniejsza niż zwykle... Może jeszcze nie wyczuła jego obecności?
Chciał się do niej zakraść niczym podstępny wąż, ale Seth, jak widać, miał inne plany. Pies wparował do kuchni i szczeknięciem zwrócił na siebie uwagę. Wyglądało to też tak, jakby pies chciał ostrzec Cecylię przed Erikiem.
-Herr Obendorf! - rzuciła odstawiając jeden z garnków na piecyk. Pies nieco wytrącił ją z równowagi, o Obendorfie nie wspominając.
Uśmiechnął się do niej zimno i zaraz niespodziewanie złapał za nadgarstek jej prawej dłoni.
-Zjem w salonie i ty też zjesz w salonie. Rozumiesz? - wyrzucił z siebie. Jego oczy niemal przewiercały się przez jej duszę.

Co? Co on właśnie powiedział? Miała z nim zjeść? I to jeszcze w salonie?
Dotknęła jego dłoni niewiele myśląc. Chciała sprawdzić, czy jest może... Ciepła? Temperatura? Cokolwiek, coby wytłumaczyło to dziwne polecenie.
-Och! Jaka śmiała. - zaczął, dociskając ją sobą do kuchennego blatu. - Już mnie za rękę łapie... Uśmiechnął się do niej tak dziwnie... Jakby go szczerze rozbawiła. To był żart z jego strony? Postradał zmysły?
-Rusz się dziewczyno, bo wystygnie.
Przez chwilę był tak blisko, tak niebezpiecznie blisko. Cecylia poczuła nawet tę intensywną woń jego wody toaletowej. Zrobiło jej się duszno, ale kilka głębszych wdechów załatwiło sprawę.
Poczyniła tak, jak chciał. Przyszła do salonu i usiadła przy tym wielkim ciemnym stole dwa krzesła od niego, by jej obecność nie przeszkadzała Kapitanowi.
-Bliżej. - mruknął, kiedy już zdążyła usiąść.
Przeniosła na mężczyznę swoje wielkie ciemne oczy. Co on właśnie powiedział?
-Słucham? - odważyła się zapytać.
-Powiedziałem, że masz usiąść bliżej. - wskazał ręką na krzesło obok siebie, po czym je odsunął.
Cecylia zamrugała, a następnie wstała i zajęła wyznaczone przez Kapitana miejsce.
Dalsza część obiadokolacji przebiegła w milczeniu, ale ona nie mogła odgonić od siebie wrażenia, iż ten człowiek... Stale na nią patrzy.
Czuła też, jak ją wącha, kiedy to niby sięgał po sól.

***

Wtedy jeszcze nie wiedziałem... Ale już czułem twoje przejęcie. Oglądałaś się nerwowo, kiedy to ja po obiedzie zniknąłem w łazience, aby się odświeżyć. Chciałaś jak najszybciej sprzątnąć po obiedzie i zniknąć w swoim pokoju, ale ci się to... Nie... Udało.

***

Zaszedł ją od tyłu, kiedy poprawiła obrus na stole. To była ostatnia rzecz, jaką musiała jeszcze poprawić.
Poczuła jego nos na swoim karku, jego dłonie na swoich bokach... Zaciągał się jej zapachem. Zadygotała. To niemożliwe, to nie może się tak zacząć. Nie tak chciała... Nie z nim. Niespodziewanie ugryzł ją w szyję z pomrukiem, zaraz począł jedną ręką podwijać jej sukienkę. Spieszyło mu się. Podniecenie Erika rosło, ilekroć ona zaszlochała. Uścisnął pierś dziewczyny, a język polizał jej kark. Zmusił ją jednym ruchem, by niemal się wypięła do niego, kładąc się w połowie na stole.
-O tak... - zawarczał, a potem musiał stłumić jej krzyk, przykładając swoją prawą dłoń do tych drobnych ust.

SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz