- Nie on... Nie robi mi krzywdy. - mruknęła, kończąc obierać jabłka, które miała zaraz dodać do ciasta. - To znaczy... Na początku było ciężko, on był dziki i dość... Wyłączony z życia. - dodała, zerkając na Janka, który siedział na krześle i trzymał się za bok.
- Mhm... Czyli teraz sobie spokojnie żyjesz u Niemca, SS-manna, cholernego SS-Manna. - warknął rudy, patrząc nadal z pewnym rozgoryczeniem na Cecylię. Czy się na niej zawiódł? Może trochę, ale z jednej strony... Dalej żyła, a o to właśnie prosił wszelakie bóstwa. Cecylia żyła, była bezpieczna i... Nawet miała nowe dokumenty.
- Przestań... - rzuciła wzdychając - Wiem, co sobie myślisz... Ale tak nie jest, może na początku miało być, ale nie jest... On mnie szanuje i...
- On ci się podoba. - przerwał jej pełnym zdziwienia głosem. - Ty go... Tłumaczysz, ty tłumaczysz jego zachowania...
Cecylia aż odwróciła się w stronę przyjaciela by sprawdzić czy ten sobie z niej zwyczajnie nie żartuje.
- Ufasz mu? - zapytał, widząc jej dziwny grymas na twarzy.
- Uratował ci życie. - wydusiła z siebie. - Uratował mi życie! W dodatku... On...
- On co? - ponaglił ją. Bardzo nie chciał tego słyszeć z jej ust... Tego uwielbienia dla Szwaba.
- On jest inny, Janek.
Zapanowała między nimi dość długa cisza. Cecylia i Janek bili się teraz ze swoimi myślami.
- Inny... - powtórzył jej wypowiedziane słowo. - Tak... No oczywiście. Jest dla ciebie „inny", bo jeszcze mu się nie znudziłaś... To proste! Cecylia, proszę. Opamiętaj się... ON jest...
Dźwięk przekręcanych w zamku kluczy i zaraz jeszcze trzask drzwi, Kapitan Obendorf wrócił do domu. Cecylia wzięła głęboki wdech i nakazując Jankowi milczenie wyszła, aby przywitać się z Erikiem.
Pan domu wyglądał na wykończonego i strapionego.
- Coś się stało? - zapytała niemal natychmiast.
- Bruno jest w szpitalu... - odpowiedział z kwaśną miną, podchodząc do dziewczyny, by najzwyczajniej w świecie się do niej przytulić.
- Co? - wyrzuciła zaskoczona, otulając Kapitana swoimi drobnymi ramionami.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię... Tylko... Potrzebuję chwili odpoczynku i... Jak sobie dałaś dziś radę? Wszystko dobrze?
- Ja? A... Tak, tak... Janek nabrał już nawet nieco sił. Siedzi w kuchni... Rozmawialiśmy, o tym co się stało.
- To dobrze.
Erik wchodząc do kuchni szybko przekonał się, że chłopak dalej nie patrzy na niego przyjaźnie. I czemu się tu właściwie dziwić?...
- Jak twoja rana? - postanowił zapytać, zbliżając się do rudego i usiadł obok.
- Lepiej, chociaż nie wiem, czy powinno mnie to cieszyć... Paradoksalnie życie uratował mi Niemiec.
Obendorf uniósł brew i zerknął na Cecylię, która nakładała mu część pozostawionej dla niego kolacji na talerz.
- Wolałbyś nie żyć? - dopytał, wracając spojrzeniem na rudowłosego.
- Żyć... Nie żyć, już nawet nie o to chodzi... Ciekaw jestem który z nas jest teraz większym zdrajcą.
Słowa Janka zadźwięczały Obendorfowi w głowie. „Zdrajca", och tak... Erik zdawał sobie sprawę, a raczej ostatnio zaczął sobie zdawać sprawę z tego, jak wielkim jest zdrajcą.
- Hm... Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy, ważnym jest dla mnie, by cię stąd wypchnąć niepostrzeżenie, jak tylko wydobrzejesz... - mruknął, zerkając na talerz z kolacją, który Cecylia postawiła przed nim. - Zjem u siebie. Zapewne macie wiele tematów, a ja i tak nie rozumiem zbyt wiele po polsku, więc...
Więc wyszedł i rzeczywiście postanowił zjeść przy biurku w swoim pokoju. Niby jadł w ciszy, ale z kuchni słyszał te nieznane mu słowa. Zakazane słowa.
Kolację jadł dość wolno, więcej grzebał widelcem w tym jedzeniu niż rzeczywiście jadł. Na talerzu zostawił dość sporo jedzenia, ale zwyczajnie nie miał apetytu.
- Nie smakowało ci? - zapytała cicho Cecylia, wchodząc do jego pokoju.
- Co? Nie... Ja po prostu nie mam apetytu. - odpowiedział szybko, mimowolnie uśmiechając się do dziewczyny.
Cecylia westchnęła cicho i podeszła wolo do biurka, na którym pośród papierów stała mała kurka z origami. Sądziła, że Erik już dawno ją wyrzucił, a tu, jak widać - nadal miała się dobrze i chyba czasem używał jej jako zakładki.
- Jesteś coś nie w humorze i... Wnioskuję, że to z powodu Bruna. - zaczęła, podchodząc bliżej, by nieśmiało zasiąść na kolanach strapionego Obendorfa.
- Tak, właśnie. Bruno... Ech... Zastałem go w ciężkim stanie w jego domu. Chłopak prawie przedawkował.
- Co? Ale jak to... Przecież nie wygląda na... Boże, co go podkusiło?
- To chyba stres związany z pewnym incydentem...
Dziewczyna skupiła swoje spojrzenie na twarzy Erika, o czym on mówił i jaki znowu incydent? Bruno był spokojnym chłopakiem, zdecydowanie nie wyglądał na takiego którego zjadało uzależnienie.
- Przyłapałem go, jak całował się z mężczyzną...
- Bruno? - rzuciła nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie powiedział Erik. - Matko... I on... Pomyślał, że go wydasz? Że na niego doniesiesz?
- Tak... Mogłem z nim o tym porozmawiać. Zapewnić, że nic nie powiem, a teraz... Jest, co jest. Na szczęście lekarz zapewnił mnie, że stan Bruna jest stabilny... Tak więc...
- Tak więc jutro go odwiedzimy. - przerwała mu żywo Cecylia. - Zdążyłam go polubić...
Erik uśmiechnął się do niej i pokiwał głową. Skoro takie miała życzenie, to czemu nie? Krótka wizyta w szpitalu raczej nie zaszkodzi.
- Z chęcią Cecylio... A raczej Panienko Ingrid. - rzucił z uśmiechem i przygarnął ją do siebie bliżej, aby złożyć pocałunek na jej czole.
- Coś ty taki delikatny się zrobił, co? - zapytała zaciekawiona. Zobaczyła, jak ucieka speszony swoimi jasnymi oczami. - I co to za bilety na biurku?
- Bilety... Yyym... To bilety na nasze wyjście do teatru... Ale...
- Ale?
- Ale to przedstawienie zaczyna się za godzinę, a my mamy na głowie Janka i...
- I nie ma czasu do stracenia! Idę się szykować!
- A Janek?
- Seth go przypilnuje! No, ruszaj się! Kapitanie masz wyglądać jak człowiek!
CZYTASZ
SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!
Historical Fiction#1 w historia ❤️ 05.08.2018 #1 w historyczne ❤️ 05.08.2018 Wojenne Litzmannstadt to miasto wielu dylematów. Rzeczywistość lat czterdziestych była bowiem bardzo burzliwa. Co zjeść? Komu służyć? Sprzeciwić się wrogowi czy wieść relatywnie spokojne ży...