Visite

2.1K 152 2
                                    


Kilka godzin przed nieuniknioną bijatyką Stelthera, Erik wyszedł wcześniej z pracy, co też było powodem, dla którego tak obładował Johannesa swoimi obowiązkami - no ale słowo się rzekło. Miał bowiem Obendorf jechać w odwiedziny do szpitala, aby sprawdzić stan nieszczęsnego adiutanta, który targnął się na swoje życie.
Wchodząc do szpitala Erik trzymał Cecylię blisko siebie, tak, by wszem i wobec było wiadomo, kto jest jej partnerem.
Pytając jedną z pielęgniarek, gdzie leży nieszczęsny adiutant - nietypowa para zebrała sporo ciekawskich spojrzeń. Gorzej, jeśli któraś z owych polskich pielęgniarek rozpozna w Ingrid Cecylię... Tę drobną uroczą dziewczynę.
Zostali pokierowani do jednego z pokojów, o dumnej liczbie 223. Erik jak i Cecylia nie spodziewali się nawet, że ktoś będzie odwiedzał Bruna. Z tego, co Erik się od niego kiedyś dowiedział, to Bruno stracił ojca będąc jeszcze dzieckiem, a jego matka... Cóż, sam chciałby wiedzieć, ponieważ przepadła jak kamień w wodę.
Zdziwienie ich zatem było wielkie, kiedy to podchodząc do drzwi jego pokoju zderzyli się z mężczyzną wychodzącym w pośpiechu z tegoż właśnie pomieszczenia.
Mężczyzna był wysoki, dobrze zbudowany... W sumie mógł być malowany z uwielbieniem na plakatach propagandowych Trzeciej Rzeszy, bowiem włosy jego były w idealnym odcieniu, jasny blond. Oczy zaś jasne, niebieskie. Całokształt jednak psuły, lub też poprawiały blizny na jego twarzy. Były aż trzy. Jedna przechodziła przez prawy kącik ust, druga zagościła na policzku, trzecia zaś przecinała łuk brwiowy.
- Przepraszam, Herr. Spieszę się. - wycedził, umykając przed spojrzeniem Erika.
Cecylia pociągnęła Obendorfa za ramię, marszcząc przy tym brwi.
- Znasz go? - zapytała, gdy nieznajomy zniknął im za zakrętem szpitalnego korytarza.
- Nie... Znaczy... Wydaje mi się, że skądś go kojarzę. - odpowiedział, wzruszywszy ramionami.
Erik nacisnął klamkę i wolno wprowadził Cecylię do środka. Dziewczyna od razu ujrzała Bruna siedzącego na szpitalnym łóżku. Wyglądał nieco mizernie, ale... Na twarzy chłopaka widniał uśmiech, a na jego szyi... Mała fioletowa plamka.
- Herr! Jak się cieszę, że pana widzę... Pielęgniarka mi opowiedziała, że zawdzięczam panu życie. - rzucił radośnie. Przeniósł zaraz swoje spojrzenie na Cecylię, poprawił okulary na nosie i uśmiechnął promiennie. - Panią również bardzo miło widzieć!
Był wręcz rozbrajający. Wierzyć się nie chciało, że niemal udało mu się targnięcie na własne życie.
- Ciebie również miło widzieć! - odpowiedzieli jednogłośnie, zaraz po tym zerkając na siebie z zaskoczeniem.
Obendorf odchrząknął w pięść i podszedł do łóżka adiutanta. Od razu zauważył to dziwne przebarwienie na szyi chłopaka... Czyżby czyjś zachłanny pocałunek? - pomyślał.
- Jak się czujesz? - zapytał Niemiec widząc, że Cecylia chyba chce go wyprzedzić z tym pytaniem.
Chłopak poprawił okulary na swoim nosie, by lepiej widzieć gości.
- Cóż, dobrze, znaczy... Jestem nadal mocno osłabiony, ale jak to doktor Gaubenhoff powiedział... Wracam do siebie.
- Mam nadzieję. - rzuciła Cecylia, stając obok Erika. - Szczerze mówiąc to się o ciebie zamartwiałam, Bruno...
Chłopak uniósł brwi zaskoczony. No tego to się nie spodziewał, ale - jak widać dziewczyna jego przełożonego zdążyła go w jakiś sposób polubić.
- Przepraszam... To było...
- Głupie. - przerwał mu Erik. - Nigdy bym cię nie wydał... To naprawdę nie moja sprawa, Bruno, kogo i jak kochasz. - wyjaśnił spokojnie, krzyżując ręce na piersi.
- Ja... Herr... Ja przepraszam i jednocześnie dziękuję, że uratował mi pan życie.
- Już tak nie dziękuj... I zdradź mi słodki sekret...
Bruno aż zamrugał, słysząc... Polecenie? Pytanie? No - w każdym razie, zamarł, słysząc słowa swojego przełożonego.
- Em? - udało mu się jedynie wydukać.
- ...Kim był ten facet wychodzący z pokoju przed naszym wejściem? - zapytał w końcu, nie kryjąc pewnego rozbawienia, bowiem mina adiutanta była doprawdy rozbrajająca.
- Em... To był... Mój...
- Bliski znajomy? - dokończył za niego, widząc jak ten niesamowicie zaczął się rumienić.
- E... Tak. - jęknął, drapiąc się nerwowo po ramieniu.
- Cóż... Liczymy, że kiedyś nam go przedstawisz - prawda, Erik?
- Owszem.
Ta wizyta nie należała do najgorszych. Prawdę powiedziawszy dała Brunowi pewną nadzieję, że komuś nie przeszkadza to, jaki jest. Cieszył się też, że nadal będzie mógł pełnić rolę adiutanta Herr Obendorfa.
Wieczorem, kiedy to już wracali do mieszkania... Erik nawet się nie spodziewał, jak pewien wieczorny telefon, wkrótce wytrąci go z równowagi.

SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz