Hund

2.2K 132 51
                                    




- Jak to, Stelther? - wypaliła Cecylia, słysząc rozmowę Erika, który właśnie odkładał słuchawkę na widełki. - O tej godzinie? - dodała szybko, nie czekając na potwierdzenie.
Obendorf wydawał się być mocno poirytowany. Już po odłożeniu słuchawki począł rozmasowywać swoje skronie, jakby poważnie zastanawiał się, co ma zrobić.
- Co on teraz robi?... - mruknął jedynie, przenosząc swoje spojrzenie na Cecylię.
- Janek? - jęknęła cicho, oglądając się przez ramię na drzwi pokoju. - Śpi... dostał dawkę leków przeciwbólowych. - odpowiedziała, czując coraz większy niepokój.
- Zamknij się z nim w małym pokoju. Nie chcę słyszeć żadnych - ale to żadnych hałasów. Rozumiesz? - Zasyczał, by zacząć chodzić wokół salonu.
Cecylia nawet nie czekała na dalsze polecenia swojego... „pana"? Czy jak tam mogła go nazywać.
Johannes Stelther został wprowadzony do mieszkania Erika kilka minut po północy.
- Dziękuję za dostarczenie Herr Stelthera. Myślę, że nie będą panowie już potrzebni... rozmowa ma być wszak na osobności... - mruknął, patrząc dość nieprzychylnym spojrzeniem na psa wojny.
Kiedy panowie zostali sami, Erik zaprosił Johannesa do salonu, gdzie to usiedli przy stole. Panowała między nimi cisza - jak przed burzą.
Obendorf nalał sobie szkockiej do szklanki, jednak Johannesa już nie poczęstował, no bo z jakiej racji?
- Środek nocy... A ty wszczynasz awanturę w lokalu, przy ludziach wysoko postawionych społecznie. - zaczął Erik, odejmując wargi od szkła ze smakowitym trunkiem.
- Walczyłem zaledwie o pozycję. - odpowiedział mu Johannes z pewną obojętnością.
- Niby jaką? To lokal do cholery, a ty nawet byłeś w mundurze!
- Fabienne... - chciał zacząć, jednak Erik przerwał mu głośnym postawieniem szklanki.
- Fabienne też tam była? - głos Erika był tak dziwnej barwy, jakby co najmniej nie dowierzał w to co właśnie chciał powiedzieć Johannes.
- Tak. Przyjechała tego wieczora i wiesz jaka ona jest... Jak lubi...
- Prowokować? Wiem. Mein Gott. Jesteście chorzy. Ty i ona... Nawet nie chce mi się tego komentować.
Johannes uśmiechnął się ponuro po czym zaczął się śmiać pod nosem, jakby ktoś mu powiedział naprawdę okrutny lub ironiczny żart. Erik znał Johannesa jeszcze przed wybuchem wojny... i nigdy by nie sądził, że wojna aż tak może zmienić człowieka. Stelther był niczym zdziczały pies... Gotowy zagryźć wszystko, co się rusza.
- Wiesz, że muszę z tego wyciągnąć konsekwencje, prawda? - zapytał Erik przerywając ciszę.
- Obniżysz mi stopień? Dasz dodatkową pracę? - mruknął z lekko drwiącym uśmiechem.
- Areszt. Przyda ci się... A wiem, że nie cierpisz ciasnych miejsc... Więc...
Johannes poderwał się nagle, niemal przewracając krzesło, na którym siedział. Uderzył dłońmi o blat stołu i spojrzał wściekle na Obendorfa.
- NIE! Nie zrobisz tego! Znasz dobrze zalecenia doktora Gaubenhoffa! - krzyknął, by zaraz potem zanieść się duszącym kaszlem.
Ten nagły wybuch zmieszany z hałasem przesuwanych mebli zaniepokoił oczywiście osobę, która ukrywała się wraz z Jankiem w mniejszym pokoju. Cecylia odskoczyła od drzwi wystraszona. Nie powinna patrzeć przez dziurkę od klucza.
- Siadaj, Stelther! Znam dobrze zalecenia Gaubenhoffa i spokojnie - nie martw się. Odsiedzisz swoje w ciasnej celi, a potem i tak czeka cię wyjazd do sanatorium, z tego, co pamiętam. Pomęczysz się i odpoczniesz, a nuż taka kara cię nauczy cholernej dyscypliny... - zasyczał Obendorf, wstając ze swojego miejsca usłyszawszy poruszenie w pokoju obok. - Seth! Uspokój się! - krzyknął, chcąc zwalić winę na psa, który... był razem z nimi w salonie, a co gorsza... Johannes się właśnie na niego patrzył.
- Masz dwa psy? - zapytał, węsząc jakieś kłamstwo w powietrzu.
- Nie. Nocnego gościa, Stelther. Zbieraj się stąd.
Stelther uniósł brew i rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Ty? Że niby ty sprowadziłeś sobie panienkę? - prychnął i zaśmiał się, poprawiając swoje ubranie. - Cóż by stary Obendorf powiedział...
- NIE INTERESUJE MNIE TO! Jutro rano masz się stawić w moim gabinecie, skąd zostaniesz zabrany do aresztu! Naciesz się nocą z Fabienne i zejdź mi z oczu.
Jakoś rozeszło się to po kościach. Erik zamknął drzwi na dwa zamki i z westchnieniem wrócił do salonu by ciężko zasiąść w fotelu.
- Poszedł... - mruknął, podpierając swoją głowę na dłoni. - Miałaś być cicho... - dodał, słysząc jak Cecylia powoli wychodzi z pokoju.
- Przepraszam... Wystraszył mnie ten nagły...
- Nieważne... - przerwał jej unosząc dłoń, którą wyciągnął w jej stronę. - Już nie ważne... - dodał i delikatnie przyciągnął dziewczynę do siebie, by posadzić ją na kolanach i wtulić się w jej łagodne ciało.

***

Johannesowi powrót do mieszkania zajął dobrą godzinę, jeszcze złapał go deszcz... Więc po wejściu do domu trzasnął drzwiami zaznaczając tym twardo swoją obecność.
- Johannes? - dało się słyszeć z jego sypialni, gdzie też się od razu udał. -Mein Gott... Jesteś przemoczony... - mruknęła Fabienne, wstając wolno z łóżka. Zawiązała mocniej swój czerwony, atłasowy szlafrok, by nie odsłaniał jej nagiego ciała... Jeszcze nie teraz.
- Chodź... Umyjesz się szybko. Tego by brakowało byś się jeszcze przeziębił...
Bez słowa udał się za swoją żoną, która poczęła napuszczać wody do wanny.
- Ty nie chcesz? - zapytał, zdejmując wolno swoją koszulę.
- Nie... Poczekam na swojego ukochanego. - odpowiedziała mu, a następnie zostawiła go samego w łazience.
- Ach... - mruknął i zakasłał w pięść. Rozebrał się do naga i wolno wszedł do wanny, by się rozgrzać. Cholerna astma coraz bardziej dawała mu o sobie znać. Miał nadzieję, że pobyt w sanatorium nieco pomoże...
Wpatrywał się w wodę, która poczęła go otaczać. W takie wieczory lubiły do niego wracać potworne wspomnienia... Przeszłość, jak i teraźniejszość. Nie siedział długo w wannie. Nie chciał.
Zanim się wytarł i narzucił na siebie koszulę nocną, postanowił sprawdzić stan swojego zarostu...
- Przyda się podgolić... - stwierdził, przyglądając się swojemu odbiciu.
- Hannes... Długo mam na ciebie tak czekać? - usłyszał zza drzwi.
- Jeszcze chwilę... Dojrzewam do spotkania. - zażartował ponuro, sięgając po brzytwę.
Kilka pociągnięć brzytwy i był gładki, a za chwilę nawet gładki i ubrany w koszulę nocną, którą wypuścił luźno z lnianych spodni do snu.
- Jestem... - zamruczał, wchodząc do sypialni. Przechylił głowę na bok. Nie mógł się napatrzeć na ten obrazek... Jakaż ona była piękna... i jak uwielbiał o nią walczyć.
Fabienne uśmiechnęła się do niego, by wyciągnąć się na łóżku zachęcająco.
- Jaka to spotkała cię kara za ta drobną wymianę zdań w lokalu? - zapytała,ruszając się przed nim, niczym leniwa kocica.
Johannes zbliżył się do łóżka, a następnie zawisł nad swoją Femme Fatale.
- Areszt... - szepnął w jej usta i wygłodniały wgryzł się w jej wargę.

 - szepnął w jej usta i wygłodniały wgryzł się w jej wargę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
SS-Mann | NOWE ROZDZIAŁY!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz